Reklama

Kogo trzeba mieć dzisiaj na oku? U Szkotów i u nas…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

14 października 2014, 16:06 • 3 min czytania 0 komentarzy

Kiedy prześledzimy kadrę powołanych przez Gordona Strachana na mecze z Gruzją i Polską, dostaniemy obraz drużyny… dość równej. Kilkunastu zawodników wychowanych w tym samym duchu, otrzaskanych z twardą grą „łokieć w łokieć”, w komplecie występujących w dwóch najwyższych ligach angielskich, ewentualnie w Celticu Glasgow. Szkocja to zespół bez gwiazd – mówią. Kolektyw. To prawda. Pozostaje tylko pytanie czy „kolektyw” to w tym wypadku komplement, czy może tylko wybieg stosowany jak zwykle, kiedy w zespole personalnie trudno kogokolwiek wyróżnić? No i wreszcie: kogo w nim należałoby się obawiać?

Kogo trzeba mieć dzisiaj na oku? U Szkotów i u nas…

Napastnicy, którzy nie strzelają… A powinni. I mogą

Szkoci nie doczekali się napastnika ze ścisłego światowego topu. Dość powiedzieć, że ich narodowym rekordzistą pod względem liczby bramek zdobytych w kadrze wciąż jest 63-letni Kenny Dalglish. Gdyby tego było mało, aby znaleźć ostatniego gola strzelonego przez nominalnego snajpera, musielibyśmy się cofnąć w czasie o okrągłe 12 miesięcy, do 15 października 2013. W bieżącym roku kalendarzowym swój skromny dorobek podkręcili wyłącznie trzej pomocnicy – Mulgrew, Brown oraz Anya.

– Darren Fletcher w 63 występach zaliczył 5 trafień
– Scott Brown ma 39 meczów i 4 gole
– Steven Naismith – 31 meczów i 3 gole
– Steven Fletcher – 16 meczów i 1 bramkę.

Sugerując się statystykami, nietrudno byłoby ich zlekceważyć. Nic z tego – zwłaszcza dwóch ostatnich warto dzisiaj otoczyć opieką. Naismith od kilku spotkań ma swoje stałe miejsce w ataku. Przeciwko Niemcom zagrał w nim w pojedynkę, ale już przeciwko Gruzji, kiedy przyszło forsować zasieki, dołączył do niego Fletcher. W lidze obaj w tym sezonie grają regularnie i zwłaszcza Naismith radzi sobie bez zarzutu. Choć w Evertonie biega za plecami Lukaku, zdobył już 4 bramki w 7 meczach.

Reklama

Brown, czyli kapitan. Persona

Scotta Browna prawdopodobnie nikomu nie trzeba przedstawiać. Dziś na boisku będzie to prawdopodobnie jedyny przedstawiciel naszego ulubionego od niedawna Celticu. I mowa akurat o jednym z niewielu piłkarzy tego zespołu, których warto szanować. Kapitan w reprezentacji i w klubie.

Persona.

To on w marcu przesądził o wyniku naszego sparingu ze Szkocją.

Reklama

Warto go mieć na oko, podobnie jak weterana Darrena Fletchera (o ile zagra), zwłaszcza, że sporym znakiem zapytania jest też postawa naszego środka pomocy. Gdyby ktoś zapytał nas jeszcze przedwczoraj o kogo obawiamy się w polskiej ekipie, odparlibyśmy na przykład –  Jodłowca. Dziś już wiadomo, że ten nie zagra z powodu urazu, ale Mączyński, który go najpewniej zastąpi to zagadka jeszcze większego kalibru. Grając ze Szkocją, trzeba wyważyć proporcje: umieć przeciąć, zneutralizować, odebrać (oby Krychowiak), ale też umieć rozprowadzić, zmienić tempo, rozegrać (oby Mączyński).

Krychowiak w Sevilli zbiera pochwały, ale w kadrze jeszcze nigdy nie udało nam się nim zachwycić, zwłaszcza jeśli idzie o coś więcej niż rozbijanie ataków.

Dynamiczny bok obrony

Trzeci aspekt to szkoccy boczni obrońcy. Rybus w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego mówi, że w sobotę razem z Grosickim biegali wzdłuż linii, jak konie, tyle było przy Niemcach roboty w destrukcji, ale umówmy się – obaj to piłkarze, których defensywa nie jest wielką domeną i było to widać. Zwłaszcza gdy do Rybusa, do pary, dołączył mocno spóźniony w wielu akcjach Wawrzyniak.

Wszyscy brytyjscy eksperci, którzy zachwycają się grą młodego lewego obrońcy Andrew Robertsona, wskazują właśnie na jego ofensywne zapędy. 3 gole, 6 asyst – tyle uzbierał w poprzednim, debiutanckim dla niego sezonie w Dundee United. Wystarczy kilka akcji na filmie, by stwierdzić, że 20-latek momentami atakuje niczym niezły ofensywny pomocnik. A przynajmniej regularnie próbuje.

Po przeciwległej stronie boiska należy się spodziewać Alana Huttona, który goli wprawdzie nie strzela, asyst też nie notuje zbyt wiele, ale w tym sezonie w Aston Villi Birmingham jest pewniakiem na równi z Philippem Senderosem czy Alym Cissokho. W kadrze – w ofensywnych aspektach ostatnio całkiem nieźle wyręcza go grający przed nim, na prawej pomocy, Ikechi Anya.

Krótko mówiąc, nie ma przed kim trząść specjalnie portkami, ale jeszcze raz trzeba wykonać rzetelną robotę, euforię zostawiając daleko za sobą.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...