Reklama

Bośniacki wieżowiec już w Cracovii, a Pasy wcale nie zamierzają na nim poprzestać…

redakcja

Autor:redakcja

14 sierpnia 2014, 18:11 • 3 min czytania 0 komentarzy

Miroslav Covilo pozytywnie przeszedł badania medyczne i został piłkarzem Cracovii. Wciąż jednak nie wiadomo, czy rosły bośniacki defensywny pomocnik wystąpi w niedzielę w Ekstraklasie przeciw Śląskowi Wrocław. – Niestety, mamy ok. 10 proc. szans, że uda nam się go zgłosić. Trwa wymiana dokumentów, a jutro jest święto – tłumaczy ze spokojem Robert Podoliński, szkoleniowiec Pasów.

Bośniacki wieżowiec już w Cracovii, a Pasy wcale nie zamierzają na nim poprzestać…

Kim jest Covilo? Jego nazwisko nieśmiało – bo niezbyt intensywnie – przewijało się w polskich mediach zarówno latem zeszłego roku, jak i minionej zimy. A wszystko dlatego, że były zawodnik wicemistrza Słowenii był obserwowany przez Lecha Poznań. Dlaczego więc ostatecznie nie trafił do Poznania? Właśnie niekoniecznie z tego względu, że Kolejorz znalazł lepszych od niego. Po prostu poznaniacy nie chcieli przepłacać – Słoweńcy krzyknęli sobie kwotę rzędu 300-400 tysięcy euro, co za wówczas 28-latka bez doświadczenia w solidnej lidze brzmiało jak cena z kosmosu.

Więc jakim cudem Covilo odnalazł się w Krakowie, na poletku prezesa Filipiaka, który nade wszystko lubi korzystać z piłkarzy mających kartę na ręku? Ano, Cracovia poczekała aż jego klub odpadnie z pucharów, po czym skorzystała z okazji i wzięła pomocnika ZA DARMO. – Bardzo się cieszę, że mamy go u siebie. On stylem gry trochę przypomina Radka Kałużnego. Jest dobry w defensywie i umie się odnaleźć pod bramką przeciwnika – Podoliński charakteryzuje nowe wzmocnienie Pasów.

Czy to koniec transferów do drużyny, która w poprzedniej kolejce odbiła się od dna, a następnymi trzema punktami chciałaby zaczerpnąć haust powietrza, wspiąwszy się w ligowej tabeli? – Na ten moment naprawdę ciężko stwierdzić. Chcemy zawodników dobrych i najlepiej młodych, lecz ceny, jakie słyszymy sprawiają, że odbijamy się od ściany – bezradnie rozkłada ręce trener Cracovii. – Za czterech-pięciu graczy z pierwszej ligi wyszło nam, że musielibyśmy wydać milion dwieście tysięcy złotych… – dodaje. Znając Podolińskiego i wiedząc, że hobbystycznie śledzi nie tylko zaplecze Ekstraklasy, ale także niższe ligi, o jakość researchu się nie obawiamy. Gdybyśmy natomiast mieli wskazać gości z serii „must-have”, czyli jego ulubieńców, dwa nazwiska przychodzą nam do głowy od razu.

Rafał Leszczyński – jeszcze rok kontraktu z Dolcanem;

Reklama

Grzegorz Piesio – jego również obowiązuje umowa z Dolcanem, a pierwszoligowiec krzyczy na zmianę: raz 400 tysięcy złotych, zaś kiedy indziej pół bańki.

Podpisał Covilo, kilkanaście dni temu to samo uczynił Deleu. Jeżeli prezes Filipiak nie pożałuje grosza, a kontuzje będą omijać zespół z daleka (no, pewnie poza Dawidem Nowakiem), to najmocniejsza, wyjściowa jedenastka nabierze blasku. Dwóch-trzech porządnych zawodników i – kto wie – być może skończy się pierwszą ósemką?

No, tyle że do tego potrzeba paru przelewów oraz cierpliwości. W sumie sami nie wiemy, o co przy Kałuży trudniej…

Fot.FotoPyK   

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...