Po spotkaniu z piątkową Ekstraklasą, które wybudziło nas z ligomistrzowego snu ostrym trzaśnięciem w mordę, nieco obawiamy się sobotnich meczów. Niby już przyzwyczailiśmy się, że zamiast tradycyjnego zaciskania zębów i trójspotkaniowego maratonu, otrzymujemy dwa, zazwyczaj dość znośne spotkania. Niby wiemy, że Lech to nie Widzew, a Lechia to nie Zagłębie, ale i tak… No nie przekonują nas te „hity”. Lech wygląda jak pijany linoskoczek w cyrku, który zwyczajnie musi w końcu wyrżnąć orła, a dotychczasowe balansowanie na krawędzi to raczej wyraz farta, aniżeli umiejętności. Lechia – wcale nie lepiej. Poza ograniem Widzewa (co należy do obowiązków każdego człowieka uważającego się za zawodowego piłkarza) – raczej bryndza. Jaga? Chimeryczna. Korona? Przebłyski, poza tym plaża. Niby 180 minut, niby dwa mecze, a jesteśmy zlani zimnym potem na samą myśl o tych widowiskach. Czy słusznie?
1. Jak zdziesiątkowana Korona zagra w meczu roku?
Nie chcielibyśmy być w skórze Pachety, skoro nawet my – nałogowcy oglądający każdy mecz ekstraklasy – mieliśmy problem ze skleceniem jedenastki Korony na mecz z Jagą. Mecz roku – jak ujął to sam Hiszpan. Przypomnijmy: na boisko nie wybiegną dziś Malarczyk, Kiełb, Lenartowski, Cebula, Kiercz, Lisowski i Pyłypczuk, a na uraz narzeka też Małkowski. Wiadomo, większość z tych nazwisk nie jest z gatunku tych nie do zastąpienia, ale już tacy Malarczyk, Pyłypczuk czy Kiełb to jednak NA OGÓŁ solidny, ligowy poziom. Kto ich zastąpi? Jak wypadną zmiennicy? Ł»eby się nie okazało, że kolejny mecz roku w wykonaniu Korony czeka nas za tydzień…
2. Czy błyśnie któryś przedstawiciel białostockiego dżemu?
Walka o nagrodę dla klubu z najgorszą polityką transferową trwa i nagle, na cztery kolejki przed końcem sezonu zasadniczego, na prowadzenie wysuwa się Jagiellonia. Indolencję białostockich działaczy punktowaliśmy parę dni temu (TUTAJ), wczoraj parę groszy dorzucił „Przegląd Sportowy“ i tylko się zastanawiamy, jak takie teksty wpłyną po pierwsze na duet Kulesza&Wołoszyn po drugie na trenera Stokowca. Czy znów w jedenastce wybiegnie Rajalakso? A może szansę dostanie Perovuo? Czy prezesi wymogą na trenerze wystawienie niechcianych Portugalczyków? Dyskusja trwa i trwa mać.
3. Z jakiego powodu rozbeczy się Arboleda?
Bo z jakiegoś musi. Ł»eby polały się kolumbijskie łzy, wystarczy, że Rumak nie wystawi Maniusia, albo że sędzia pokaże mu żółtą kartkę. Wszystkie osoby działające na niekorzyść Arboledy zostaną oczywiście posądzone o rasizm i zazdrość, czyli najgorszą chorobę ludzkości. I tak się czasem zastanawiamy… Czy jest w całej lidze piłkarz bardziej ograniczony intelektualnie od Arboledy? Propozycje wpisujcie w komentarzach, bo nam tak na szybko nic do głowy nie przychodzi.
4. Czy Makuszewski pokaże, że jest czymś więcej, niż tylko ligowym szarakiem?
Jedno z największych rozczarowań wiosny w Ekstraklasie. A może to my za wysoko zawiesiliśmy mu poprzeczkę? Może Makuszewski to żadna nadzieja Lechii, tylko chłopak, który wypalił w jednej rundzie i dzięki temu ustawił się finansowo na całe życie? Zupełnie nie dziwimy się „Makiemu“, że wyjechał do Tereka – każdy na jego miejscu by tak zrobił (poza Nakoulmą) – ale ten rok bez gry odbił się na nim brutalnie. Pierwszą próbkę skilla Maćka obejrzeliśmy przed tygodniem, ale wtedy po pierwsze Lechia grała z Widzewem, a po drugie – choć wiemy, że takie stawianie sprawy nie jest do końca uczciwe – poza asystą i kluczowym podaniem chłopaka na boisku nie było. Stadion Lecha to idealne miejsce, by przypomnieć się szerszej publiczności.


Fot. FotoPyK
