Inteligencja w piłce jest strasznie niedoceniana. Zwłaszcza w polskiej. Czy widzieliście kiedyś, by trener powiedział „ten piłkarz u mnie gra, ponieważ jest inteligentny”? No nie, to się nie zdarza. Jeden piłkarz gra dlatego, że jest szybki, inny silny, następny nieustępliwy, kolejny ma dobre uderzenie z dystansu, ale inteligencja to tylko ewentualny bonusik. Fajnie, gdy piłkarz jest inteligentny, ale gdyby był ciut głupszy i ciut szybszy, to byłoby jeszcze fajniej. Jednocześnie wielu poważnych ludzi lubi mówić: – U piłkarza najważniejsza jest głowa.
No tak, głowa. Puste hasło.
O głowie trenerzy przypominają sobie, gdy piłkarz po raz szesnasty poda nie w tę stronę i to górą zamiast dołem, albo znowu pobiegnie nie tam, gdzie trzeba. Gdy jednak przyjdzie zestawiać jedenastkę na kolejny mecz, wybiorą taką samą: wezmą szybkiego, a nie mądrego. „A nuż się urwie i strzeli gola”.
Oczywiście nie strzeli.
Przy podejmowaniu decyzji transferowych mało kto bierze pod uwagę inteligencję zawodnika. A od inteligencji naprawdę dużo zależy: podejście do zawodu, umiejętność odnalezienia się w grupie, wreszcie boiskowe wybory, wyciąganie wniosków z przebiegu gry. Frank Lampard niedawno został najskuteczniejszym zawodnikiem w historii Chelsea. Poza licznymi zaletami technicznymi, ma tę jedną kluczową: 150 punktów zdobytych w teście na inteligencję. Gdyby miał IQ na poziomie Patryka Małeckiego, a potrafił dokładnie tyle samo co potrafi, nie zdobyłby połowy tych goli – co do tego chyba się wszyscy zgodzimy. Także inteligencją charakteryzował się Tomasz Frankowski – bo przecież nie siłą, szybkością, skocznością i nie dryblingiem. Miał dwa atuty: inteligencję i technikę. Wystarczyło. Z kolei Mario Balotelli być może umie więcej niż umiał Alan Shearer, ale różnica w głowie sprawia, że pierwszy jest ciekawostką, a drugi legendą.
Piszemy o tym dlatego, że mamy wrażenie, iż zaroiło się od piłkarzy, którzy nigdy nie przeskoczą jakiegoś poziomu ze względu na pewne ograniczenia w zakresie myślenia. Patrzyliśmy w piątek na Mikitę z Widzewa, który jeszcze niedawno miał zbawiać najlepszą drużynę ligi, a teraz nie może zbawić najgorszej. Typowy przykład gościa, którego największym ograniczeniem zawsze będzie głowa. Da się poprawić grę lewą nogą, da się wypracować kondycję czy muskulaturę, ale trudno podkręcić IQ o 70 procent. Patrzymy na tego zawodnika, na to co robi na boisku i poza nim i wydajemy wyrok: nie należy się do niego przyzwyczajać. Małecki przepadł nie dlatego, że nie umie kopać, ale dlatego, że nie umie myśleć, teraz Wisła ma na skrzydle kolejnych zawodników, których jakby złączyć w jednego, to ani Lampard, ani Frankowski raczej by z nich nie wyszedł – Sarkiego i Guerriera. Co więc z tego, że są szybcy?
Mikitę jeszcze tak z pięć lat różni trenerzy będą sprawdzali, bo przecież umie kiwnąć. Nic to, że kiwa nie tam gdzie trzeba, nie wtedy, kiedy trzeba i nie tego, kogo trzeba. Ubzdurają sobie, że go „ucywilizują” i oczywiście poniosą pedagogiczną klęskę. Nie ma znaczenia, co umie Mikita, ma znaczenie, co ma w głowie. Takich Mikitów jest w tej lidze bardzo wielu, co wynika z błędów na poziomie selekcyjnym: zanim się piłkarza kupi, trzeba z nim porozmawiać i wyczuć, czy po drugiej stronie nie siedzi kretyn. Nie jest możliwe, by drużyna grała mądrze w piłkę, gdy składa się z kretynów.
Nie każdy inteligentny piłkarz jest dobry, ale prawie każdy dobry piłkarz jest inteligentny. To po prostu bardzo pomaga. Czasami inteligencja boiskowa i inteligencja życiowa nie idą w parze, znajdzie się ktoś, kto nie umie trafić do domu, za to na murawie zna wszystkie ścieżki, ale to jednak absolutne wyjątki. Zazwyczaj jedno się z drugim łączy. Ostatnio przyglądaliśmy się Ruchowi Chorzów i zastanawialiśmy, dlaczego grają tak dobrze. Doszliśmy do wniosku, że to po prostu dość bystry zespół. Tam w podstawowej jedenastce trudno namierzyć takiego niekwestionowanego głąba, za to jest kilku zawodników o ponadprzeciętnej – jak na polską ligę – inteligencji.
Nasz apel do trenerów: patrzcie, z kim macie do czynienia. Sprowadzacie jakiegoś tępego piłkarza, bo ma dobre uderzenie z dystansu? I ile on wam tych goli strzeli w trakcie sezonu? Jednego? Dwa? A ile akcji poprowadzi nie w ten sposób? Jak bardzo rozreguluje zespół swoimi prymitywnymi wyborami albo zachowaniami w szatni? Jak często na skutek swojej głupoty pomoże przeciwnikom?
Piłkarzy można podzielić na:
– inteligentnych poza boiskiem i inteligentnych na boisku (wybornie)
– inteligentnych poza boiskiem i głupich na boisku (kiepsko)
– głupich poza boiskiem i inteligentnych na boisku (wystarczająco)
– głupich poza boiskiem i głupich na boisku (fatalnie)
Ostatniej grupy trzeba się wystrzegać jak ognia, bez względu na potencjał techniczny, niby drzemiący w takim zawodniku. W jego przypadku potencjał zawsze pozostanie potencjałem i niczym więcej. Głupków trzeba izolować, bo akurat w przypadku sportów zespołowych głupota bywa zaraźliwa – głupieją całe drużyny, zawodnicy równają w dół, nabierają niewłaściwych przyzwyczajeń.
Cel na następny sezon: żeby ta liga zmądrzała. Wyrzucić z każdej drużyny jednego najgłupszego i od razu będzie z górki.