Marco Reus. Główny aktor BoREUSsii i piłkarz jak z PlayStation

redakcja

Autor:redakcja

03 stycznia 2012, 22:18 • 5 min czytania

Jeden z najnowszych produktów niemieckiej fabryki piłkarskich perełek. Błąd, który mistrza Niemiec kosztować może 18 milionów euro. Piłkarz, który zimą będzie gorącym towarem na rynku transferowym. Marco Reus. A może raczej Marco „Rolls” Reus…
Rok 2006. 17-letni Reus od trzech lat jest w juniorach Borussii Dortmund. Szału nie robi. W klubie nie wiążą z nim żadnych nadziei. Twierdzą, że ma fatalne warunki fizyczne, jest zbyt mikrej budowy. Odchodzi. Podpisuje kontrakt z trzecioligowym Rot Weiss Ahlen, ale nie łapie się w pierwszej drużynie. Zostają mu rezerwy. Piąta liga niemiecka.

Marco Reus. Główny aktor BoREUSsii i piłkarz jak z PlayStation
Reklama

Cztery lata wcześniej w Ahlen melduje się Kevin Grosskreutz, też opuszcza Dortmund. Z Reusem przyjaźnią się od dawna, dzieli ich rok różnicy. Znów są w jednym zespole. Wstają więc każdego ranka o świcie, wsiadają do pociągu i jeżdżą na treningi do Ahlen. To jedyna droga, aby spełnić marzenia. Marzenia o grze w pierwszym składzie Borussii, której zawzięcie kibicują.

Grosskreutz jest już czołowym piłkarzem Rot Weiss, Reus dopiero się nim stanie. – To były nasze dwie wielkie indywidualności. Bez nich nie awansowalibyśmy do drugiej ligi – mówi Christian Wuck, były trener klubu z Ahlen. – Mieliśmy furę szczęścia, że tak udanie wprowadziliśmy ich w profesjonalny futbol. Wiedziałem, że obaj pewnego dnia mogą trafić do Bundesligi, może i nawet do reprezentacji. Ale że stanie się to aż tak szybko? Nie, tego nie dało się przewidzieć – przyznaje dziś.

Reklama

Rok 2009. W Dortmundzie poszukują skrzydłowego. Zwracają uwagę na dwójkę młodych zawodników – Grosskreutza i Reusa. Biorą tego pierwszego za darmo. Kilka tygodni później ten drugi też ląduje w Borussii. Ale tej z Moenchengladbach. Za milion euro.

Ile wart jest dziś? Osiemnaście razy więcej. Tyle chce za niego Borussia i taką klauzulę odejścia ma zapisaną w kontrakcie. Z tą klauzulą też jest ciekawa sprawa, bo obecnie jest to 18 milionów euro, za rok będzie 15, a za dwa lata 12. Dziś za mniejszą kwotę klub go nie puści, bo i po co. Zeszły sezon w jego wykonaniu to 12 goli i 10 asyst, obecny – 10 goli i 1 asysta. 25 bramek strzelił w 77 meczach, co jest siódmym wynikiem w historii klubu. To dzięki Reusowi pół rok temu ekipa z Gladbach szczęsliwie utrzymała się w lidze, a dziś dzięki niemu walczy o mistrzostwo Niemiec. BoREUSsia.

– Porusza się po boisku, jak piłkarze z PlayStation. To bez wątpienia jeden z najlepszych zawodników, jakich kiedykolwiek trenowałem. Wszyscy w Niemczech wiedzą, że to topowy piłkarz. Ma niesamowite umiejętności, jego piłkarska inteligencja jest niewiarygodna – wychwala Lucien Favre, trener Gladbach. – Do Arsenalu polecił go Jens Lehmann i w tej sprawie dzwonił do mnie Arsene Wenger. Powiedziałem, że to świetny piłkarz. Nie chciałem kłamać. Ale to nie znaczy, że chcę go stracić. Wierzę, że oprze się pokusie transferu do Arsenalu. Gdybym był na miejscu Wengera i miał wybierać między Reusem a Goetze, to bym nie potrafił. Wziąłbym ich obu.

Sprowadzenie Reusa nie będzie wcale jednak łatwe. Lista chętnych jest długa, bardzo długa. Wspomniany Arsenal, Tottenham Inter, Manchester City, do tego Bayern i Borussia Dortmund. “Bild” niedawno doniósł, że Reus w „żółto-czarnych” barwach grać już nie chce, bo stamtąd kiedyś go odstrzelili, ale… Marco urodził się w Dortmundzie, tam mieszka cała jego rodzina, obecna dziewczyna i przyjaciele. Ciągnie wilka do lasu. – Reus to świetny facet, ale popełnił w życiu jeden poważny błąd. Wybrał nie tę Borussię – żartuje Grosskreutz.

Błąd, i to znacznie poważniejszy, popełnili w Dortmundzie. Pozbyli się Reusa z wielką łatwością, a żeby dziś go sprowadzić, muszą wydać 18 milionów euro. Tylko raz w historii Borussia wydała więcej na transfer (zakup Marcio Amoroso z Parmy, dziesięć lat temu). – Powinniśmy wcześniej wnikliwiej przeanalizować jego temat – uważa Michael Zorc, dyrektor sportowy klubu. Po pierwsze, Borussia dawno temu odstrzeliła go w bardzo prosty sposób. Po drugie, nie wzięła go dwa i pół roku temu za milion euro. Po trzecie, uważnie obserwuje go od marca, ale latem z zakupu ostatecznie się wycofała, choć dziś Jurgen Klopp nazywa go „piłkarzem niemalże kompletnym”. Czy teraz nie będzie za późno? Albo za drogo?

Możliwe, bo w Niemczech od kilku tygodni trwa burza na temat jego transferu do Bayernu. Bastian Schweinsteiger za pośrednictwem mediów radzi władzom klubu, aby Reusa… nie kupowali. – To nie jest dla niego dobry moment, aby iść do Monachium. Mamy na tę pozycję już kilku bardzo dobrych piłkarzy – mówi. – Reus w bliskiej perspektywie czasu może dać nam nową jakość. Jakość, której poszukujemy – twierdzi z kolei Karl-Heinz Rummenigge, a Philipp Lahm dodaje: – Najlepsi niemieccy piłkarze muszą grać w Bayernie.

Takie hasła nie przypadły nikomu do gustu w Gladbach. – Marco to młody, utalentowany, reprezentant Niemiec, ale czy każdy młody Niemiec musi od razu iść do Bayernu? – irytuje się Max Eberl, dyrektor sportowy Borussii i… wychowanek Bayernu. – W Monachium powinni przestać zamartwiać się piłkarzami, którzy w tym roku im nie pomogą. Niech skoncentrują się na czym innym. Poza tym, było wielu utalentowanych zawodników, którzy w Bawarii powinęli sobie nogę. Choćby Schlaudraff, Jansen czy Podolski.

– Hardy, zdeterminowany i technicznie uzdolniony – wylicza Joachim Loew, selekcjoner reprezentacji Niemiec. Zdaniem niektórych, Reus może być objawieniem Euro 2012. Odważnie, biorąc pod uwagę, że w kadrze wystąpił tylko trzykrotnie. Zanim zadebiutował, pięć razy nie przyjechał na zgrupowanie. A to infekcja grypy, problemy z mięśniami, kością łonową czy po prostu kontuzja. Od pierwszego powołania do pierwszego występu minęło siedemnaście miesięcy. Sporo.

Loew powołać go jednak musiał i musi powoływać go dalej. Trudno, żeby było inaczej, jeśli mówimy o jednym z największych niemieckich talentów. O piłkarzy, który wzbudza strach wśród rywali, bo „Sudduetsche Zeitung” pisał w jednej z relacji, że obrońcy na jego widok zachowywali się jak dwie przerażone kury, które chronią kurnika przed wilkiem.

Sam Reus milczy. Nie lubi rozgłosu, głośnych wywiadów, kontrowersyjnych wypowiedzi. Siedzi cicho i zasuwa. Czasem ktoś mu tylko zwróci uwagę, ale to tak chyba na siłę. Za to, że jednego z goli zdobył, wbiegając powolnym i lekceważącym krokiem z piłką do bramki, co nie spodobało się rywalom. Czy za to, że przed wykonaniem rzutu wolnego zagrał z kolegą w niemieckie schnick-schnack-schnuck. Czyli kamień-papier-nożyce.

PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama