Od poniedziałku do piątku życie jest nudne, czyli… kumpel Gazzy znów tankuje

redakcja

Autor:redakcja

21 października 2011, 12:20 • 5 min czytania

Kilka dni temu o trzeciej w nocy na jednym z brytyjskich posterunków zadzwonił telefon. Ktoś zgłaszał wypadek na autostradzie M40 – rozpędzony mercedes wpadł na barierkę rozdzielającą pasy, a później uderzył jeszcze w ciężarówkę. Na miejscu ratownicy znaleźli za kółkiem pijanego faceta. Nazywał się Paul Merson. Przekonywał, że po prostu zasnął za kierownicą, ale badanie na zawartość alkoholu we krwi wskazało coś innego. – Przysnąłem za kółkiem, obudziło mnie dopiero uderzenie w barierę. Głowę rozbiłem sobie o deskę rozdzielczą – zapewniał zgromadzonych dziennikarzy, kiedy opuszczał szpital z kilkoma szwami na twarzy. – Miałem sporo szczęścia – dorzucił na odchodne.
Nie powiemy, żebyśmy się po nim czegoś takiego nie spodziewali. Na pewno bardziej tego, niż że nagle zacznie jeździć po brytyjskich miastach, żeby promować prohibicję i prowadzić krucjatę antyhazardową. Tym razem sam jednak przyznał, że niewiele brakowało do tragedii. Jak mawiają Anglicy: „It was a close call”. Ale w sumie, co to dla niego – całe życie balansował przecież na krawędzi. Trudno, żeby tak nie było, kiedy twój najlepszy kumpel nazywa się Paul Gascoigne.

Od poniedziałku do piątku życie jest nudne, czyli… kumpel Gazzy znów tankuje
Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Merson piłkarzem był niezłym, to trzeba mu przyznać. Swego czasu był jedną z najważniejszych postaci Arsenalu. W barwach „Kanonierów” zagrał ponad czterysta razy, a w rankingu na najlepszego gracza w historii klubu zajął 26. miejsce. Później grał jeszcze między innymi w Middlesbrough i Aston Villi. Do tego dorzucił ponad dwadzieścia występów w reprezentacji Anglii i wyjazd na mundial we Francji. Potrafił strzelać piękne bramki:

Reklama

Ale umiejętności piłkarskie to jedno, a mądrość życiowa to już zupełnie inna para kaloszy. Gdyby za głupotę rozdawali Oscary, to Paul miałby ich na półce więcej niż dostały łącznie „Titanic” i „Władca Pierścieni”. Zawsze o jego pozaboiskowych wyskokach mówiło się więcej niż o postawie na murawie. Bo Merson nigdy nie miał silnej woli – lubił sobie wypić i zagrać u bukmachera. Do nałogu przyznał się otwarcie na konferencji prasowej już w listopadzie 1994 roku. A jeszcze rok wcześniej, podczas półfinału FA Cup na Wembley, śmiał się z alkoholowych problemów kolegi z zespołu – Tony’ego Adamsa. Kiedy obrońca Arsenalu trafił do bramki Tottenhamu po dośrodkowaniu Mersona, ten wykonał jedną z najbardziej sławnych „cieszynek” – pękając ze śmiechu udawał, że się upija.

Image and video hosting by TinyPic

Z jego pobytem w Arsenalu związana jest jeszcze jedna ciekawa historia, która światło dzienne ujrzała dopiero po latach. Merson oskarżył Arsene’a Wengera o podawanie piłkarzom tajemniczych zastrzyków i tabletek. Taki proceder miał mieć miejsce w hotelu przed ważnymi meczami. – Nie wiem, co mi wstrzykiwali, musiałem ufać menedżerowi – wyjaśniał później w wywiadzie udzielonym dziennikowi „Metro”. Działacze klubu z północnego Londynu zapewnili, że zastrzyki to były tylko zwykłe odżywki i witaminy.

Image and video hosting by TinyPic

Prawdziwe problemy niesfornego pomocnika zaczęły się, kiedy w sezonie 1997/98 trafił z Arsenalu do Middlesbrough. Chociaż liczba mnoga jest tu może nie na miejscu. Problem był jeden. Nazywał się Paul Gascoigne. – Byliśmy naprawdę popieprzoną parą. Jeśli miałbym nas do czegoś porównać, to byliśmy jak bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć. Wyobraźcie sobie to: „Gazza” – świr i do tego alkoholik, no i ja – też uzależniony od picia i na dokładkę jeszcze od hazardu. Ale muszę przyznać, że mieliśmy razem kupę zabawy – śmiał się w wywiadach. Zabawy było tak dużo, że Merson po sezonie oskarżył klub o bycie przyczółkiem dla nałogowych alkoholików i dezerterował do Birmingham, żeby nosić koszulkę Aston Villi. Kibice „Boro” nigdy mu tego nie wybaczyli. Karierę skończył w Walsall, jako grający trener. Spuścił zespół z ligi, więc postanowił dać sobie spokój.

Image and video hosting by TinyPic

Zawiesił buty na kołku, ale wciąż był popularny i postanowił to wykorzystać. Najpierw napisał książkę o wiele mówiącym tytule: „Jak nie być profesjonalnym piłkarzem” – trzeba mu przyznać, że dystans do siebie miał zawsze spory. Później zatrudnił się jako ekspert w popularnym programie stacji „Sky Sports” – Soccer Saturday. W ten sposób próbował odkopać się z hazardowych długów, które w szczytowym momencie miały przekraczać 500 tysięcy funtów. Merson w studiu telewizyjnym był strzałem w dziesiątkę, a współprowadzący program mieli z nim masę śmiechu. Jak na przykład wtedy, gdy zamiast powiedzieć, że Manchester City będzie mieć za chwilę „free kick” powiedział „free cock” (wszyscy chyba rozumieją to stwierdzenie, jeśli nie, to zapraszamy do słownika pod hasło wulgaryzmy):

Lub gdy to samo słowo zaplątało mu się do nazwiska Theo Walcotta:

Kiedyś zdarzyło mu się też oberwać za wypowiedzi w programie. Merson skrytykował na antenie boiskową postawę Glena Johnsona, a obrońca Liverpoolu postanowił nie pozostać mu dłużnym. Defensor „The Reds” na swoim koncie na Twitterze napisał, że nie pozwoli sobie na krytykę ze strony pijaka i nazwał Mersona klaunem.

Paul wydawał się wracać na prostą, ale wypadek sprzed kilku dni pokazuje, że sielanka w jego życiu chyba ma się ku końcowi, a demony z przeszłości wracają. Można powiedzieć, że w jego przypadku życie napisało scenariusz z niesamowitym zwrotem akcji. Kiedyś to on z drgającym głosem przed kamerami prosił o wsparcie dla swojego kumpla Gascoigne’a. Teraz to „Gazza”, który po długim odwyku w końcu jest chyba czysty, ma szansę, żeby wyciągnąć pomocną dłoń do kolegi. – To będzie dla niego bardzo ciężkie, przed Paulem naprawdę trudny czas – powiedział „Gazza” w wywiadzie dla „Daily Star”. W tym samym, w którym wyznał, że przed meczem potrafił wypić dziewięć szklanek brandy i na dokładkę wciągnąć kokainę. Ktoś, kto wyszedł z takich tarapatów na pewno może się przydać Mersonowi w ponownej walce z nałogiem.

A gdyby Paul nie został piłkarzem, to kto wie, może nigdy by żadnych problemów nie miał. W końcu sam w jednym z wywiadów przyznał, dlaczego zaczął pić. – Od poniedziałku do piątku życie piłkarza jest bardzo nudne. Zwyczajnie nie mogłem tego znieść.

MACIEJ SYPUفA

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama