Reklama

Winda zjechała do podziemi

redakcja

Autor:redakcja

15 września 2011, 10:47 • 4 min czytania 0 komentarzy

Nigdy nie byli na szczycie, ale w ostatnim dziesięcioleciu przykuwali uwagę szczególnie polskich kibiców. Nieczęsto się zdarza, by niemieccy kibice nadali Polakowi przydomek König. Teraz Arminia jest na dnie i niewiele wskazuje na to, że drużyna w najbliższych latach wróci do Bundesligi.
Der Lift, czyli Winda. Taki przydomek w Niemczech zyskała Arminia. W ostatnich sezonach klub siedmiokrotnie awansował do Bundesligi, by sześć razy ją opuścić. Teraz Winda zjechała na dół. Nie na parter, a wydaje się, że do podziemi, z których nikt jej nie wyciągnie…

Winda zjechała do podziemi

Mieliśmy sierpień 2007 roku, nikt nie przypuszczał, że cztery lata później o Arminii będziemy mówić wyłącznie w kontekście futbolu amatorskiego. Trzy mecze, siedem punktów i pozycja wicelidera. Ostatecznie uplasowali się na 15 miejscu, czyli ostatniej pozycji gwarantującej byt w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dla Die Blauen (Niebiescy) był to niewątpliwie sukces. Sezon później już tak kolorowo nie było. Arminia z hukiem pożegnała Bundesligę, a z klubu odszedł idol publiczności, Artur Wichniarek. Czy uciekł? Trudno oceniać, piłkarz miał już wtedy na karku 33 wiosny i nie chciał tracić kolejnego roku na zapleczu Bundesligi. A może jednak wypadałoby okazać trochę więcej lojalności wobec fanów, którzy nazywali go „Królem Arturem”?

Koniec sezonu 2010/2011 był dla klubu niczym wyrok. Piłkarze pokroju Michała Delury, Besarta Berishy, czy Rüdigera Kaufa nie zapewnili Arminii utrzymania w 2. Bundeslidze. Szok, tragedia i zapłakane twarze fanów. Zespół przemeblowano, odeszli ci którzy zawiedli i rozpoczęto budowę nowej drużyny. Drużyny, która po 8 kolejkach trzeciej ligi niemieckiej zajmuje 18 lokatę, nie mając na swoim koncie żadnego zwycięstwa!

Klub ma nowego prezydenta, jest nim Jörg Zillies. Jednak fani z Bielefeldu nie mają wątpliwości – nawet nowa miotła nie pozamiata brudów przeszłości. Gdzieś popełniono błąd, póki była szansa nie wzmocniono zespołu i dziś ta sytuacja odbija się czkawką. Nie ma co pisać, że klub stoi nad przepaścią, ponieważ już dawno do niej wpadł. Degradacja do 3.Ligi była wyrokiem dla miasta. Długi klubu sięgają 30 milionów Euro. – To co dzieje się w Arminii jest szaleństwem – mówi grający w Bielefeld od ponad dziesięciu lat Rüdiger Kauf. Nasuwa się analogia do Dariusza Sztylki – podróż z jednym klubem przez trzy klasy rozgrywkowe. Tyle, że historia „generała” Śląska najprawdopodobniej zakończy się happy endem. Kauf usłanej różami przyszłości raczej nie doświadczy, przynajmniej w roli piłkarza. Zapisał on na swoim koncie 278 meczów w barwach Die Blauen. Wyniku już nie poprawi. Podczas przedsezonowych przygotowań doznał urazu, zmuszającego zakończyć karierę. – Otrzymałem propozycję, by zostać w Arminii jako członek sztabu szkoleniowego, jednak klub nie jest w stanie zapewnić mi żadnej pomocy lekarskiej – mówi Kauf. Nawet legendzie Bielefeldu nie zapewniono odpowiedniego zaplecza rehabilitacyjnego. Nie sposób się dziwić. Drużynie w chwili obecnej bliżej do futbolu amatorskiego niż prawdziwej rywalizacji. Sam Rübe (czyli Burak), bo tak nazywają go fani, z wypiekiem na twarzy wspomina chwile spędzone z Arminią w Bundeslidze. Był ulubieńcem zgromadzonych na Schüco Arena widzów. Rübe auf den Zaun („Burak na płot”) skandowali po udanych spotkaniach kibice z Bielefeld.

Reklama

Skoro Winda przez tyle lat tak świetnie funkcjonowała, to coś się musiało w mechanizmie zaciąć. Gdzieś odpowiednio nie naoliwiono sprzętu, gdzieś próbowano pójść na skróty…

W 2008 roku przeliczono się z kosztami i to był początek końca Arminii. Ówczesny prezes Roland Kentsch zamiast odpowiednio wzmocnić zespół przed rozgrywkami, przeznaczył 19 milionów Euro na przebudowę wschodniej trybuny. Kosztem infrastruktury zaniedbano piłkarzy. Fani zaprotestowali i nowa inwestycja została przyjęta jako największy gol samobójczy w historii Arminii. Stadion liczy 28 tysięcy miejsc, a dla porównania klub z Bielefeld ma ledwie 11 tysięcy zarejestrowanych fan klubowiczów na całym świecie!

Dla nas Arminia to przede wszystkim Wichniarek. Przez klub przewijali się jeszcze inni Polacy, ale żaden z nich nie został tak zapamiętany, jak snajper z Poznania. „König Artur” jest najlepszym strzelcem w historii występów Die Blauen w Bundeslidze. Przez siedem lat gry w Bielefeld zdobył 82 gole. Dwukrotnie z klubu uciekał do Berlina, jednak w żadnym innym zespole nie grało mu się tak dobrze, jak w Arminii. Jest symbolem sukcesów drużyny, czyli wywalczonych w świetnym stylu awansów. Który mecz z jego udziałem najmilej wspominają fani z Bielefeld? Zapewne ten z 16 września 2006 roku, gdy Arminia ograła 2:1 Bayern Monachium, a Wichniarek strzelił bramkę i wywalczył rzut karny.

Na snajpera pokroju Wichniarka Bielefeld będzie musiał jeszcze poczekać. W chwili obecnej piłkarze Arminii rywalizują z rezerwami Stuttgartu, czy Werderu Brema. Światełka w tunelu, a może raczej Windzie, nie widać i wiele wskazuje na to, że przyszły sezon Die Blauen spędzą w jeszcze niższej, CZWARTEJ, klasie rozgrywkowej w Niemczech…

Reklama

MICHAŁ WYRWA

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
3
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...