Takiej sytuacji jeszcze w tym sezonie nie było. Co zagwizdał sędzia Siedlecki w drugiej połowie meczu Jagiellonia – Ruch? Co to KURWA było? Widzieliście?
Wychodzą od połowy boiska Sobiech i Piech, wymieniają piłkę, ani przez moment nie ma mowy o spalonym, nie ma mowy o jakimkolwiek faulu. Obaj zawodnicy przebiegają 40 metrów i na linii pola karnego ogrywają obrońcę Jagiellonii. Dopiero gdy Piech zagrywa do Sobiecha, do tyłu (więc nie może być spalonego) i gdy widać, że ta piłka na sto procent do Sobiecha dojdzie… Siedlecki gwiżdże. Nie wcześniej, tylko w momencie, gdy piłka zmierza do zupełnie nieobstawionego Sobiecha, mającego przed sobą tylko bramkę i bramkarza. Gdy gol wydaje się nieunikniony.
To był najbardziej zdumiewający gwizdek w tym sezonie ekstraklasy. Gwizdek, którego nie dało się niczym usprawiedliwić, bo tam nie było żadnej stykowej sytuacji. W dawnych czasach napisalibyśmy: – Pilnował! A teraz… Teraz nic nie napiszemy… Jesteśmy zbyt zdziwieni. Zdziwieni, bo sędzia NIE MOŁ»E SIĘ TAK POMYLIĆ. Tam nie było w czym się pomylić. OBEJRZYJCIE TĘ AKCJĘ.
Naprawdę – rozumiemy, że sędzia może pomylić się przy ocenie karnego, że liniowy może nie wychwycić spalonego, albo że źle zinterpretuje zagranie ręką. W każdym meczu jest sporo sytuacji, w których ma prawo podjąć złą decyzję (w sensie – każdy normalny człowiek dopuszcza fakt pomyłki, gdy gwizdać trzeba w ułamku sekundy). Ale tu?! Spalony? Przy zagraniu do Sobiecha? Nie chodzi o to, czy Ruch zasłużył na wyrównującą bramkę, tylko o to, że arbiter zachował się irracjonalnie. Takich sytuacji po prostu się w piłce nie ogląda. To był EWENEMENT.
Ale już początek meczu był zastanawiający. Dziewiąta minuta, Thiago Cionek celowo łokciem, z całej siły uderza Andrzeja Niedzielana w połamaną niedawno kość jarzmową. Uderza tak mocno, że u napastnika Ruchu jest poważne podejrzenie ponownego złamania kości (ZOBACZ TĘ SYTUACJĘ). Sędzia powinien dać minimum żółtą kartkę (ale raczej czerwoną), tymczasem w ogóle nie reaguje (co dziwne, bo w drugiej połowie żółtą kartkę dostał Baran za uderzenie rywala, chociaż go nawet nie dotknął), w ogóle nie widzi faulu. Niedzielan leży na boisku i wzywa lekarzy. Jak już wstaje, to – logiczne – wścieka się (chociaż nie jakoś energicznie). W końcu dopiero co przewiercali mu się przez gardło, hakami wyciągali kość itd. A tu drwal na niego poluje, ewidetnie chce trafić w najczulszy punkt. Co robi Siedlecki? Daje Niedzialowi żółtą kartkę eliminującą go z udziału w meczu z Lechem Poznań. Pomieszanie z poplątaniem.
O co tu chodzi, panie Siedlecki? Do czego pan w tym meczu zmierzał? Mecz Jagiellonia – Ruch chyba nie był najważniejszy…
PS Jagiellonia i tak prezentowała się odrobinę lepiej, ale pamiętajmy, że Ruch nie grał dziś tylko przeciwko “Jadze”, ale też przeciwko trzem innym drużynom ligi.
PS 2 Jak już napisaliśmy niżej w komentarzach – nie chodzi o to, żeby specjalnie chronić Niedzielana (jak już włazi na boisko, to ma być gotowy do walki jak każdy inny zawodnik). Chodzi o to, by reagować na zawodników nastawionych na fizyczną eliminację przeciwnika. Uderzenie łokciem to zgodnie z przepisami czerwona kartka. Tymczasem zamiast czerwonej dla Cionka (dobra, niech będzie chociażby żółta, ba – niech będzie chociaż odgwizdany faul), jest żółta dla faulowanego. I to – CO KLUCZOWE – żółta eliminująca go z arcyważnego spotkania.