Artur Boruc naprawdę ma problem – a to dlatego, że piłkarze Celtiku uważają, że w sytuacji z McGeadym przekroczył wszelkie granice. Kilku ważnych zawodników nie wyobraża sobie, by reprezentant Polski miał nie ponieść kary pobicie ich kolegi. Zresztą, nie chodzi nawet o samą bójkę, ale o to, jak do niej doszło. W szatni, już po zejściu z feralnego treningu, Boruc podszedł do McGeady’ego i powiedział: – Sorry Aiden, sam rozumiesz, to jest futbol. Nic do ciebie nie mam… Wyciągnął rękę na zgodę, Aiden uścisnął mu dłoń i w tym samym momencie został przez Boruca dwa razy bardzo mocno uderzony.
Gracze Celtiku uznali to za absolutne frajerstwo ze strony naszego rodaka. Gdyby chciał wyjaśnić całą sprawę po męsku – to w porządku, takie sytuacje w futbolu się przecież zdarzają. Kiedyś Michał Probierz w Widzewie dla dwóch piłkarzy przygotował w szatni ring – uznał, że skoro coś do siebie mają, to niech to raz na zawsze załatwią, zamiast skakać sobie do oczu na każdym treningu. I rzeczywiście – dali sobie po razie i było po sprawie.
Natomiast Boruc zaatakował McGeady’ego podstępem. W dodatku pobił go tak mocno, że zaatakowany z zaskoczenia utalentowany 23-letni pomocnik (ważący marne 73 kilogramy) ma podbite oko. Dlatego niektórzy mogli Artura szanować, ale w tym momencie absolutnie przesadził. Pytanie, co zrobi Strachan – musi liczyć się z opiniami reszty zespołu, ale też dobrze wie, że Boruc od strony sportowej jest mu potrzebny. No, chyba że powoli przestaje się łudzić, iż Artur będzie jeszcze “tym Arturem”.
Niestety, ale wygląda na to, że Boruc czuje iż, traci pozycję, do jakiej się przyzwyczaił i postanowił jej bronić za wszelką cenę, siłą. Agresja jako reakcja na frustrację to bardzo częste zachowanie…
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT