Reklama

Mateusz Borek: Wytaczam Beenhakkerowi proces!

redakcja

Autor:redakcja

10 września 2008, 17:00 • 8 min czytania 1 komentarz

Wytaczam panu Beenhakkerowi sprawę o zniesławienie, już zajmuje się tym prawnik. Za długo i za ciężko pracowałem na wszystko, co osiągnąłem w swoim zawodzie, by ktoś mnie obrażał i sugerował, że poprzez program w telewizji załatwiam jakieś nieczyste interesy. Nie pozwolę sobie na takie traktowanie – mówi specjalnie dla Weszło! Mateusz Borek, komentator Polsatu. To jego reakcja na wywiady z Leo Beenhakkerem, które dziś ukazały się w polskiej prasie. My zamieszczamy obszerny wywiad z Borkiem na temat tego, co wydarzyło się w ostatnich dniach i ostatnich miesiącach.
Czy jesteś największym złem polskiej piłki? Podobno mącisz, jątrzysz, podpuszczasz, namówiłeś Wichniarka i Jelenia do rezygnacji z gry w reprezentacji…

Niestety, dzisiejszym wywiadem, udzielonym przez Beenhakkera swoim klakierom, selekcjoner pokazał, że – jak mawia Jan Tomaszewski – pomylił odwagę z odważnikiem. Trener jest od trenowania, piłkarz od grania, a dziennikarz od zadawania pytań. Niestety, pan Beenhakker tego nie rozumie i zamiast odpowiadać na pytania, wygłasza jakieś dziwne oświadczenia. Dziwię się kilku moim kolegom, których znam od lat, z którymi współpracowałem, że piszą dziś wywiady na zlecenie. Moim zdaniem reprezentacja ma większe problemy niż Cafe Futbol i Mateusz Borek.

Ale podobno namówiłeś Wichniarka na rezygnację i popsułeś atmosferę w kadrze.

Co do Wichniarka – osiem lat zajmowałem się Bundesligą, dwa lata w Canale+ i 6 lat w Polsacie. Od dwóch lat Polsat tej ligi nie pokazuje. Od tamtego czasu rozmawiałem z Arturem nie więcej niż trzy czy cztery razy (choć tak naprawdę nie powinienem się w ogóle tłumaczyć, bo atutem dziennikarza są dobre kontakty, liczne źródła informacji). W zeszłym tygodniu zadzwonił do mnie pan Andrzej Grajewski i poinformował, że Artur Wichniarek rezygnuje z gry w reprezentacji pana Beenhakkera i chciałby poinformować o tym na naszej antenie, bo uważa program Cafe Futbol za prawdziwy, wiarygodny, taki, w którym nie ma tematów zakazanych. Ja nie pracuję w dziale PR pana Beenhakkera, ani w dziale PR PZPN. Jestem dziennikarzem. Jeśli ktoś ma do przekazania informację, która bezsprzecznie wszystkich interesuje, to mam mu odebrać prawo głosu? Panowie Morozowski i Sekielski robią na swojej antenie prowokacje, pan Tomasz Lis zaprasza różnych ludzi. Natomiast Cafe Futbol ma ograniczać się do ludzi ślepo wpatrzonych w selekcjonera?

To ostatnio modne. O Beenhakkerze mówić źle nie wypada.

Jestem ciekaw, dlaczego słów, które Beenhakker wypowiedział pod moim adresem w San Marino, nie wypowiedział na konferencji prasowej po meczu ze Słowenią, gdy zadawałem mu pytania. Wybrał sobie dziennikarzy, wiedząc, jak ładnie wszystko przedstawią. Przepraszam, ale dla mnie wiarygodność dziennikarza Rzeczpospolitej, który zaprasza pana Beenhakkera wraz z partnerką na swoje wesele, jest żadna. Na blogu atakuje mnie pan Wołowski z „Gazety Wyborczej” i zajmuje się moim żelem na włosach. Jak mamy rozmawiać na takim poziomie, to proponuję mu, aby zajął się raczej dzieckiem, które zostawił w Meksyku. Ł»elu nie stosuję od kilku lat, nie posklejał mi szarych komórek, ale jak będę chciał, to znów zacznę go używać. Bo ja tego żelu nikomu nie kradnę, tylko kupuję za własne pieniądze… Boli mnie podział środowiska, jaki się wytworzył. Ludzie, którym jednego dnia podajesz rękę, następnego dnia piszą kompletne głupoty. Ale to wszystko wynika z kompleksów. Niektórym żyłoby się wygodniej w komunie, gdzie byłby jeden komunikat i zakaz dyskusji, wyrażania własnych poglądów. Najlepiej, gdyby wszyscy dziennikarze mówili jednym głosem, a na końcu byłoby to zatwierdzane przez selekcjonera… Pamiętam pana Wołowskiego w czasie Euro. Jego wiara w Beenhakkera była niesamowita, a potem sen się skończył i trzeba było zmierzyć się z rzeczywistością. Niestety, ale ja niektóre problemy wytykałem długo przed mistrzostwami. I nie po to, żeby coś popsuć, tylko żeby coś poprawić.

Polsat w czasie Euro 2008 uchodził jednak za grupę wrogą Beenhakkerowi.

Dla „Gazety Wyborczej” większym problemem byli eksperci Polsatu niż gra reprezentacji. Zaraz zacznę myśleć, że to przez nich przegraliśmy. Nie widziałem wówczas tekstów, co jest nie tak z naszą kadrą, za to widziałem mnóstwo artykułów na temat panów Bońka, Koźmińskiego, Iwana czy Hajty. Może dziennikarze byli zdenerwowani, że to nie oni mogą uchodzić za ekspertów. Niestety, ale uznałem, że jeśli ktoś ma wiarygodnie oceniać grę, to muszą robić to ludzie, którzy przez lata grali w reprezentacji, byli piłkarzami w zachodnich klubach.

Podobno chcesz zrobić Tomasza Hajtę dyrektorem kadry.

To jest aberracja umysłowa pana Beenhakkera. Tomasz Hajto jest piłkarzem Górnika Zabrze i jednocześnie jest dogadany z szefami i sponsorami klubu, że wkrótce będzie tam menedżerem. Nigdy nie było tematu jego pracy z kadrą. Raz zapytaliśmy publicznie, dlaczego na przykład Tomasz Iwan, który zna języki (holenderski, angielski, niemiecki) i jest bardzo zamożnym człowiekiem, który realizuje się w biznesie, zna środowisko, ma łatwość nawiązywania kontaktów – dlaczego ktoś taki nie może liczyć na pracę w PZPN. Dlaczego zatrudnia się zamiast niego pana de Zeeuwa, który do dziś nie zawiesił licencji menedżerskiej. To jest zasadne pytanie. Nie widzę w nim nic zdrożnego. Tak jak zasadne były pytania o Wichniarka, Jelenia, Gancarczyka i tak dalej. Piłka nożna na całym świecie jest dialogiem, a zawód dziennikarza uprawnia mnie do zadawania pytań. Ale pan Beenhakker widzi świat po swojemu i wydaje mu się, że każdy uwikłany jest w jakiś interes, że wszędzie jest drugie dno. Może on tak postrzega świat, bo definiuje go wedle własnych zasad? Ja jestem zatrudniony przez pana Zygmunta Solorza, jednego z najbogatszych ludzi w Polsce. Nie muszę myśleć o promocji Artura Wichniarka czy Tomasza Hajty. Artur Wichniarek też nie potrzebuje żadnej promocji – ma ważny kontrakt z Arminią i wyrobioną markę w Bundeslidze. Prawda jest taka, że jeśli ktoś promocji potrzebował, to raczej Lisowski, Pazdan, Pawelec, Magiera, Kokoszka…

Nie żartuj, to przecież „international level”.

Sprawa Kokoszki to jest skandal. Ten piłkarz jest przedmiotem sporu polskiego klubu, czyli PZPN, z klubem włoskim. Nie gra, tylko trenuje z zespołem Serie B. Jest przy tym powoływany przez pana Beenhakkera na mecz z Ukrainą, a teraz z kolei wystawiany przez asystenta pana Beenhakkera Andrzeja Zamilskiego w młodzieżówce. Nie mam obsesji, ale nie musi mi się to podobać…

A może jednak masz obsesję? Często słychać, że Polsat Beenhakkera tylko krytykuje.

To śmieszny argument. Koledzy z TVP mają swój styl przedstawiania reprezentacji – u nich zawsze wszystko jest fajne i miłe. Ale ja uważam, że nie ma treści zakazanych, jest wolność poglądów. Do programów zapraszamy ludzi, którzy zgadzają się z Beenhakkerem, takich, którzy nie mają zdania i takich, którzy się nie zgadzają.

Wróćmy do Wichniarka. Beenhakker powiedział, że nie bierze pod uwagę jego rezygnacji, bo Wichniarek powinien do niego zadzwonić.

Artur chyba jasno się wypowiedział – gdy przyjechał na Cypr na zgrupowanie reprezentacji liczył na rozmowę z trenerem, ale do takiej rozmowy nie doszło. Tak samo jak trener przez miesiąc, przed i w czasie Euro, nie rozmawiał z Ebim Smolarkiem i jak przez dwa lata nie porozmawiał z Ireneuszem Jeleniem. Nie wiem, może taki ma styl pracy, ale jest to dziwny styl. Po meczu z Ukrainą powiedział: „Chcieliście Jelenia, to go powołałem, ale jest nieprzydatny”. To nie na miejscu. Tak samo zagrał Paweł Brożek przeciwko USA, ale tylko dlatego, że cały zespół grał źle. Zresztą, teraz słyszę, że ze Słowenią nie wygraliśmy, bo nie było Brożka. Zaraz, zaraz. Chłopie, trzy miesiące temu nie widziałeś go nawet w szerokiej kadrze, a teraz jest on niezastąpiony? A co się takiego wydarzyło poza tym, że Paweł robi to, co robił wcześniej – strzela bramki?

Takich niekonsekwencji jest mnóstwo. Nie uważasz, że media zagłaskały Beenhakkera?

Moim zdaniem pierwszy problem jest taki, że on nie rozumie, co się o nim pisze i mówi – skazany jest na tłumaczy, którzy narzucają mu swój punkt widzenia. Druga sprawa – rzeczywiście doszedł do wniosku, że może decydować o wszystkim i o wszystkim. Powiem coś, czego jeszcze nie mówiłem. 48 godzin przed meczem z Niemcami trener Beenhakker zadzwonił do mnie, że chciałby się spotkać. Zaprosił mnie, mojego szefa i Romana Kołtonia do hotelu. Myśleliśmy, że chce nam nakreślić taktykę, porozmawiać o personaliach – jak to przed startem wielkiego turnieju. Dodajmy, że był to nasz pierwszy kontakt od meczu z Finlandią, kiedy obraził się, gdy zapytaliśmy, czemu wystawił Jerzego Dudka, a nie Wojciecha Kowalewskiego. Wtedy stwierdził, że to „dirty question” i dodał, że Kowalewski bardzo źle wyglądał na treningu. Minęło kilka dni i… wstawił Kowalewskiego. Ale wróćmy do wydarzeń z Euro. Rozmowa trwała 50 minut, pan Beenhakker zaczął wmawiać nam, że każdy nasz gość ma napisany scenariusz, że tak dobieramy osoby w studio, żeby proporcje „antybeenhakkerowskie” były odpowiednie, że uprawiamy promocję. Pytał się, kto za tym stoi. Po 50 minutach wstałem i powiedziałem, że życzę zwycięstwa. Dodajmy, że rozmowa była przerywana, bo co jakiś czas Beenhakker mówił coś po holendersku do Jana de Zeeuwa. Potem poprosiliśmy osobę, która zna ten język, by nam to przetłumaczyła. Okazało się, że nas po prostu obrażał. Opowiem też scenkę z tunelu, przed meczem z Niemcami. Stałem w towarzystwie Tomka Hajty. Pan Beenhakker podszedł, podał mi rękę, po czym nie przywitał się z Hajtą, tylko powiedział: – Ty to już wszystkim jesteś, piłkarzem, trenerem, ekspertem, showmanem… I odszedł obrażony. 30 sekund później podszedł trener Loew i rozmawiał z Tomkiem dobre pięć minut. Następnie 20 minut Tomek rozmawiał Lahmem, Ballackiem, Podolskim, Klose, Neuvillem… Mógłby jeszcze dodać kilku piłkarzy. To naprawdę smutne, że Niemcy mają większy szacunek do wieloletniego reprezentanta Polski, niż trener polskiej kadry.

Uważasz Beenhakkera za dobrego trenera?

Uważam, że zrobił w pewnym momencie dużo dobrego. Natomiast pracę trenera tak naprawdę można oceniać po pół roku. I niestety, ale po meczu z Portugalią, który był na początku jego pracy, nasza kadra się nie rozwija, tylko systematycznie gra coraz gorzej. Chwała mu za to, że awansował do Euro, ale potem coś przestało działać. W reprezentacji dziś są same podziały – nie grają w niej Wichniarek, Jeleń, Kuszczak, Brożek (jestem dziwnie spokojny, że w meczu ligowym wystąpi), wyrzuceni są Dudka i Boruc…

Wiele osób mówi jednak – jeśli nie Beenhakker to kto?

Realia finansowe, w jakich pracuje pan Beenhakker, to jest marzenie wielu trenerów. Pamiętajmy, że trener Donadoni rocznie zarabiał 350 tysięcy euro, a odchodząc zrzekł się kolejnych 350 tysięcy. Trener Lippi, czyli człowiek, który zdobył mistrzostwo świata, dostaje milion euro. Dlatego nie nabieram się na groźby, że jak się Beenhakker wkurzy, to odejdzie, bo ma propozycje. Nie wierzę, że ktoś mu zapłaci tyle, co my. A nawet jeśli – jest wielu trenerów w Europie z ogromnym dorobkiem, którzy pracy u nas się podejmą. Ale ja nie mam obsesji pieniędzy. Apeluję tylko do selekcjonera, żeby nie próbował dzielić świata na dobrych i złych, czarnych i białych… I żeby przestał tworzyć teorie spiskowe, tylko wziął się do uczciwej pracy.

Mateusz Borek: Wytaczam Beenhakkerowi proces!

FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT

Najnowsze

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
0
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?
EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
1
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Komentarze

1 komentarz

Loading...