Mamy przeczucie graniczące z pewnością, że Rafał Ulatowski za bardzo przejął się rolą asystenta Leo Beenhakkera. Bo niezauważony przeszedł fakt, że niedawno „Ula” pojawił się na meczu… Zagłębie Sosnowiec – Elana Toruń. I to zawodowo! To chyba start ogólnopolskiej akcji „I ty możesz zostać reprezentantem”.
Na stronie zaglebie.sosnowiec.pl znaleźliśmy ciekawy wywiad z Ulatowskim. Mówi on o swojej wizycie na Stadionie Ludowym tak:
– Byłem dzisiaj na Górnym Śląsku, wracałem z Wodzisławia, zobaczyłem, że w Sosnowcu jest mecz o 19:00. Zdążyłem na początek i jestem po to, żeby zobaczyć spotkanie na dobrym poziomie. Przede wszystkim chciałem zobaczyć jak wygląda Maciek Gostomski, ponieważ był on na liście rezerwowej zawodników, którzy byli na zgrupowaniu we Wronkach. Przyjechałem zobaczyć jaki postęp w grze zrobił Adrian Marek, który przecież nie tak dawno był w reprezentacji Polski na mistrzostwach świata. To nie jest tak, że ktoś o tych piłkarzach zupełnie zapomina. Wbrew pozorom, oni są cały czas monitorowani i kontrolowani. Jeśli tylko mamy możliwość być na żywo na stadionie, to jesteśmy.
Hmm… Najgorsze co można zrobić, to gasić w kimś zapał do pracy. Ale naprawdę, drogi Rafale, dobra rada – więcej czasu poświęć rodzinie, bo jak zaczniesz bywać na takich spotkaniach to sfiksujesz. Kiedyś cię podkusi i rzeczywiście zdecydujesz się kogoś wcisnąć Beenhakkerowi. I będzie wstyd. Gostomski na razie nie zagrał ANI JEDNEGO meczu w pierwszej lidze i ANI JEDNEGO w drugiej, niezbyt też wiele faktów przemawia za tym, że umie bronić. Jeśli takie „dokonania” wystarczają, by znaleźć się w gronie piłkarzy branych pod uwagę przez selekcjonera (rezerwowa lista), to ręce opadają.
Dla zdrowia psychicznego – lepiej się nudzić niż oglądać takie mecze i takich piłkarzy.
