Reklama

Musimy zmienić mentalność. Nie umiemy się dogadać w prostych sprawach

redakcja

Autor:redakcja

22 lutego 2016, 14:23 • 10 min czytania 0 komentarzy

Wisła chyba w końcu idzie w normalną stronę, a przynajmniej takie wrażenie odnieśliśmy po rozmowie z Jakubem Sage – nowy trenerem przygotowania fizycznego Wisły i koordynatorem przygotowania motorycznego w Akademii. Dowiedzieliśmy się, czemu Legia pogoniła Berga i jakie różnice są w szkoleniu młodzieży w Niemczech i w Polsce, a także zapytaliśmy czy polski piłkarz chce w ogóle chodzić na siłownie i zostawać po treningu.

Musimy zmienić mentalność. Nie umiemy się dogadać w prostych sprawach

W środę Julian Draxler strzelił w Lidze Mistrzów dwie bramki. Możesz być dumny, bo trochę przyłożyłeś do tego rękę.

(śmiech) To za dużo powiedziane, że przyłożyłem do tego rękę. Byłem wtedy tylko na obowiązkowym stażu uczelnianym przez kilka semestrów. Niesamowity miał potencjał! Był przygotowany do wielkiej piłki pod każdym względem. Był też bardzo dojrzały, więc od razu można było przypuszczać, że zrobi dużą karierę. Ale to wszystko opiera się programie fizycznym, taktycznym, mentalnym plus monitorowaniu. Dzięki temu zawodnik może przechodzić płynnie do kolejnych zespołów juniorskich, a potem występować na takim poziomie jak Liga Mistrzów.

Jak to się stało, że w swoim CV masz takie marki jak Schalke, Koeln, Borussia Dortmund, Bayern Monachium?

Zawsze interesowałem się Bundesligą. Miałem dobrze opanowany język i rodzinę w Niemczech i w pewnym momencie wpadłem na pomysł, żeby spróbować wyjechać tam na studia – to była pewnego rodzaju wymiana/program studencki. Dlatego obroniłem się w Katowicach na AWF-ie, a przy okazji studiowałem tam przez cztery lata.

Reklama

Bardzo się różni studiowanie w tych dwóch krajach?

Generalnie jest tak, ze tam na pierwszym roku uczysz się tylko teorii, a dopiero potem dostajesz klub i wszystkiego uczysz się w praktyce. Tu zajęć w terenie, praktyk jest bardzo mało.

To super przygotowanie do pracy. Od razu masz doświadczenie.

Wiadomo, że to tak rozbudowana dziedzina, że doświadczenia będzie nam brakować do śmierci. Natomiast łatwiej mi było wejść w to wszystko w Polsce. Widzę jak ciężko jest młodym ludziom się przebić. Ja miałem dość miękkie lądowanie dzięki zagranicznemu systemowi kształcenia. Dlatego też staram się pomagać innym, bo wiem, że ludzie bardzo chcą pracować, ale brakuje odpowiedniego przeskoku – przygotowania.

A młodym zawodnikom doradzałbyś wyjazd do Niemiec? Ostatnio czytałem wywiad z Mariuszem Stępińskim i on mówił, że pod pewnymi względami nie był przygotowany, żeby grać w Bundeslidze. Mówił, że był zajechany fizycznie i nie miał już nawet radości z gry w piłkę.

Mimo wszystko jestem za tym, żeby ci chłopcy wyjeżdżali. Tylko to wszystko musi mieć ręce i nogi. My w Wiśle niedługo będziemy współpracować z bardzo mocnymi klubami zza granicy, więc młodzi na pewno będą pod jakąś opieką i będą ciągle monitorowani. Taki wyjazd pod odpowiednim przygotowaniu ma sens.

Reklama

Możesz zdradzić jakie to będą marki?

Niestety nie. Niedługo będzie to ogłoszone, ale to będą naprawdę mocne zespoły z Niemiec czy z Wielkiej Brytanii. Na pewno skorzystają na tym nasi juniorzy, którzy będą mogli wyjeżdżać na krótkie zgrupowania, staże i podglądać najlepszych. Myślę, że to pomoże też zmienić ich mentalność. Chcemy, by było jak najmniej przypadków, że ktoś wraca z podkulonym ogonem. Choć akurat jeśli chodzi o Mariusza to myślę, że on jeszcze zrobi karierę za granicą.

Mówisz o tej mentalności. Wyłapałem taką perełkę z twojego Twittera: „po rozmowie z Bergiem stwierdzam, że nasi piłkarze nie są gotowi mentalnie do współpracy z trenerem z przeszłością zachodnioeuropejską”.

Akurat rozmawiałem z nim po meczu z Górnikiem. Berg narzucił bardzo duży reżim jeśli chodzi o podejście do pewnych kwestii. Kazał być zawodnikom przed treningiem, po treningu, kazał się odżywiać tak a nie inaczej.

Podejrzewam, że to nie wszystkim się podobało.

U Berga fajne było to, że na przykład trening szybkości nie był wyizolowany, tylko wszystko było robione pod kątem taktyki. Każda jednostka treningowa była bardzo profesjonalna i miała jakieś znaczenie. Wydaję mi się, że nie wszyscy byli po prostu do tego przygotowani mentalnie. To jest proces i wymaga to wszystko czasu.

Kluczowe jest samo podejście zawodników. Oni chcą realizować to co im nakreśliłeś? Trudno w ogóle zagonić polskiego piłkarza na siłownie?

Powiem tak – jeżeli się zostawi za dużo swobody to trudno będzie wyegzekwować to czego wymagamy. Natomiast teraz w Wiśle wyszliśmy z tym nieco bardziej do zawodników. Wraz z trenerami przyjeżdżam 2 godziny wcześniej do klubu i można powiedzieć, że wyciągamy całą siłownie na zewnątrz, wszystko ustawiamy – żeby było gotowe, gdy zjawią się piłkarze. Chcemy, żeby się wdrożyli w te ćwiczenia.

Wracając do tego co mówiłem wcześniej: zauważyłem, że jednak zbyt dużo swobody też nie jest dobre. Myślę, że są to jednak wszystko jakieś zaszłości z wieku juniorskiego. Piłkarze po prostu nie nabrali odpowiednich nawyków i nie byli uświadomieni, że te nudne ćwiczenia stabilizacyjne są naprawdę bardzo potrzebne. Zmienić się musi nastawienie zawodników do pracy, ale to już praca u podstaw w akademiach.

Funkcjonuje jednak taki stereotyp, że polskiemu piłkarzowi trochę się nie chcę. Że zostawanie po treningach to nie jest nic fajnego.

Tak to prawda, jest taki stereotyp. Ale to nie jest do końca. Te wszystkie przestoje, to że widzimy, że jest wolniejsze tempo, ktoś chodzi tylko po boisku, nie jest zawsze spowodowane tym, że ktoś nie daje z siebie wszystkiego. Teraz wyniki badań jasno pokazują, że ci chłopcy mają np. problem z metabolizmem tlenowym i to, że oni sobie muszą zrobić chwilę przerwy to wynik jakichś niedociągnięć, błędów z wieku juniorskiego. Teraz w Akademii jest inaczej, bo mamy opracowaną strategię i wszystko monitorujemy.

Teraz – w trakcie rundy – trudno chyba pracować nad poprawą parametrów?

Oczywiście teraz trudno poprawić niektóre mankamenty, a wiadomo, że każdy zawodnik jakieś ma. Ale moim celem w tej rundzie jest to, żeby wydobyć jak najwięcej z tego co zastaliśmy i dowiedzieć się jak najwięcej o zawodnikach. W tym celu organizujemy szereg testów wydolnościowych, konsultacje z ekspertami w Katowicach, będziemy mogli skorzystać z komory ciśnień, żeby zwiększyć poziom hemoglobiny. Planujemy też skany poszczególnych odcinków kręgosłupa. Znaleźliśmy również firmę, która podłączy piłkarzy do specjalnych elektrod, żeby zobaczyć strukturę całego ciała. Chciałbym też, żeby wszyscy zrobili sobie testy na nietolerancję pokarmową, żeby wiedzieć jak się dobrze odżywiać. Teraz nie jest z tym co prawda źle, ale jednak są pewne błędy młodości i niektóre nawyki trzeba zmienić. To wszystko jest niezwykle ważne, żeby potem zindywidualizować trening.

Mówisz o tych technologiach i tak mi się skojarzyło to z pewną wypowiedzią trenera Smudy, który powiedział kiedyś, że przy obecnych zaawansowaniu technologicznym właściwie każdy jest w stanie przygotować drużynę do sezonu. Trudno tu coś zepsuć.

Powiem tak, jeżeli rozmawialibyśmy o Niemczech, czy innym kraju z zachodu, gdzie jest sztab kilkunastu osób i każdy jest odpowiedzialny za coś innego – jest paru fizjologów, specjaliści od siły, od stabilizacji, od kręgosłupa – to oczywiście trudno jest zepsuć przygotowanie.

A w Polsce?

W Polsce jest tak, że wszystko jest skupione w rękach jednej czy dwóch osób, więc wszystko jest obarczone błędem. Nie ma ludzi nieomylnych. Jeżeli jednak przebadamy wszystkich bardzo dokładnie to będziemy mogli wprowadzić nasz program i eliminować pewne problemy, które na pewno mamy. Ale tutaj muszę podkreślić, że chłopaki są bardzo zmotywowani i chętni do współpracy. Brakowało im pewnych rzeczy, ale ważne jest, żeby świadomość przekuć w czyn i do tego będziemy dążyć.

Inna sprawa to wprowadzenie określonych wzorców treningowych. Rozmawiałem z Kubą Błaszyczkowskim czy Robertem Lewandowskim i oni zgodnie powtarzają, że trening drużynowy to jedno, ale to co się dzieje przed treningiem czy po treningu to zupełnie inna kwestia. Chcemy też to przenieść na nasz grunt.

Jeśli chodzi o akademię, Wisła zmarnowała sporo czasu. Bano się, że ktoś będzie podkradał piłkarzy i uważano, że taka profesjonalna akademia to tylko wydatek.

Nie chcę za bardzo krytykować kogokolwiek. Na pewno Wisła zmarnowała swój potencjał, ale to samo może powiedzieć wiele innych polskich klubów. To widać po Belgach, Szwajcarach, Austriakach, którzy ze średniaków stali się naprawdę mocnymi drużynami. Stało się tak dlatego, że postawili na młodzież. Tam trenerzy mogą skupić się wyłącznie na pracy w akademii, dostają naprawdę niezłe pieniądze, więc nie muszą szukać dodatkowych źródeł dochodu. Mają czas na analizy, testy i tak powinno być. To jest najkrótsza i najtańsza droga, żeby mieć w swoim zespole dobrego zawodnika.

Na papierze wygląda to bardzo profesjonalnie, ale jednak coraz częściej piłkarze uciekają Wiśle, albo gdzieś zupełnie giną, a są to często bardzo młodzi zawodnicy. Ostatnio przecież do Legii przeszedł Konrad Handzlik.

Jeżeli nie będzie odpowiedniego procesu wdrażania takiego piłkarza do pierwszej drużyny to będą takie przypadki. Musi być też współpraca pomiędzy akademią, a pierwszą drużyną. Ja znam Konrada bardzo dobrze – to jest naprawdę dojrzały chłopak. Czy on poszedł za pieniędzmi? Nie sądzę. To nie ten typ. Może był po prostu zniecierpliwiony, nie chciał dłużej czekać.

Ale czy w Legii dostanie więcej szans?

No właśnie nie wiem. Tam ma potężną konkurencję. Może jednak stało się tak, że trochę zamydlono mu oczy. Może też straciliśmy go, bo nikt nie nakreślił mu jakiegoś programu rozwoju, nie rozmawiał nim…

I właśnie z tych przyczyn pokolenie, które zdobywało mistrzostwo CLJ przepadło? Różnice w przygotowaniu fizycznym były dla nich kluczową barierą, czy jednak to kwestia psychiki?

Nie, to nie miało raczej nic wspólnego z mentalnością. Oni w tym względzie wyglądali już naprawdę nieźle. Teraz nawet, nie wiem czy słyszałeś, Akademia współpracuje z profesorem Blecharzem.

Z tym samym, który pracował przecież z Adamem Małyszem.

Tak, a jeszcze pod nim jest pięciu psychologów, którzy stale współpracują z Akademią. Oni mentalnie są dobrze nastawieni.

Czyli największa różnica jest jednak w aspekcie motorycznym?

Tak, ale od jakiegoś czasu mamy opracowany program przygotowania fizycznego i idzie to wszystko w dobrą stronę. Na pewno ci chłopcy nadal potrzebują bardzo indywidualnego podejścia. Inaczej jest w Niemczech, gdzie jednak jest cały sztab i ktoś ciągle zostaje z tymi zawodnikami, pracuje nad ich brakami. U nas nie ma aż takich możliwości i młodzi często podejmują pochopne decyzje – idą gdzieś na wypożyczenie, popełniają błędy na siłowni. A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze presja wyniku. Wszystko musi być już na teraz i trenerzy boją się wystawiać młodych zawodników.

A może my za mało trenujemy? Słyszałem, że w Niemczech młody chłopak – w wieku 10 lat, trenuje o 100, 120 godzin więcej w ciągu roku niż jego polski rówieśnik.

Oni bardzo dużo trenują w szkołach i tu tkwi potężna różnica. Byliśmy ostatnio na turnieju U-9, U-10 i rozmawiałem z kilkoma trenerami z Niemiec. Oni trenują w klubie tyle samo co my – mają tyle samo jednostek co my, ale bardzo dużo ćwiczą w szkołach sportowych. U nas to strasznie kuleje. My dopiero teraz wprowadzamy obowiązek chodzenia do wiślackich szkół sportowych. Jeżeli ktoś chce być w Wiśle to musi być w klasie sportowej. Do tego ten sam trener jest w klubie i w szkole co daje pewną ciągłość.

Tam każdy jest monitorowany. W każdym landzie jest baza zawodników – tzw. punkty wsparcia nad tym wszystkim i to w każdym wieku. Ci najlepsi z danego landu mają organizowane zgrupowania, czy konsultacje, a potem wszystko jest przesyłane do Berlina. To jest niesamowite jaką oni mają bazę. Tam jest wszystko zapisane – co dany chłopak poprawił, gdzie się. Bardzo kładzie się też nacisk na ogólny rozwój, koordynację – u nas nie ma czegoś takiego.

No i dochodzi jeszcze kwestia infrastruktury.

W Schalke pierwsze co usłyszałem, to to, że musisz stworzyć w klubie dobre warunki – także te wizualne. Na pewno jak młody chłopak gra w jakimś zespole i widzi, że szatnia się rozpada, dużo rzeczy nie funkcjonuje, to nie do końca będzie się poświęcał. Inna bardzo ważna sprawa – młodzież w Niemczech często trenuje po prostu w małych klubach partnerskich. W Bayernie te grupy młodzieżowe wcale nie są jakieś duże – trenują tylko najlepsi. I nie muszą być duże, bo w regionie klub ma swoich partnerów, wszystko monitoruje i w razie czego ściąga do siebie wyróżniających się juniorów. Takie kluby partnerskie wysyłają zespołowi z Bundesligi analizy, odbywają się konsultacje i wszyscy razem ze sobą współpracują.

Mówimy o Niemczech, ale przecież tak jest też choćby w Chorwacji. Ostatnio byłem na takim seminarium i tam opowiadali, że pomimo mniejszych budżetów i nakładów wszystkie kluby ze sobą współpracują. Na pewno nie są w stanie aż tak spersonalizować treningów i całego procesu szkolenia…

Niby nie są w stanie, a jednak wypuszczają mnóstwo talentów.

Oni sobie podzielili kraj na pół i mówią, że dobro kraju jest najważniejsze. Połowa szkoli dla Dinama Zagrzeb, druga część dla Hajduka Split. To jest dla nich normalne, że sprzedają kogoś za grosze. Potem Dynamo czy Hajduk jest w stanie sprzedać kogoś dużo drożej, a słabsze zespoły mają procent z transferu. No i te dwie wielkie marki przeznaczają też pewne pieniądze tym klubom partnerskim na szkolenie juniorów. A my w Krakowie nie potrafimy się dogadać ze szkółką w prostych tematach. Musimy zmienić mentalność.

Rozmawiał MICHAŁ HARDEK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...