Marius Lindvik, Ryoyu Kobayashi i Karl Geiger. To skład podium po konkursie olimpijskim na skoczni dużej. Po konkursie fantastycznym, dodajmy. Bo jury w końcu pozwoliło polatać i zawodnicy z tego skorzystali. To była bitwa na odległości, którą – może nieco niespodziewanie – wygrał Norweg. To co nas jednak najbardziej interesowało, to skoki Kamila Stocha. A ten wylądował, niestety, tuż za podium. Nie sposób jednak nie docenić jego klasy.

To nie był jego sezon
Wybaczcie, że nie skupimy się przesadnie na pierwszej trójce. Że nie będziemy tutaj wypisywać przydługich peanów na cześć Lindvika, który fantastycznym skokiem w drugiej serii zabrał złoto sprzed nosa Kobayashiemu. Że nie skupimy się właśnie na Ryoyu, który do złota ze skoczni normalnej dołożył teraz srebrny medal na dużej i jest jednym z bohaterów tych igrzysk. Pominiemy też raczej Karla Geigera, mimo że Niemiec zdołał poprawić humory sobie i swojej kadrze po kiepskich występach na skoczni normalnej i w konkursie mikstów.
Dla nas bohater dzisiejszego konkursu był bowiem tylko jeden. A stał się nim Kamil Stoch.
Tej zimy mu nie szło, choć i tak był najlepszym z Polaków. Raz stanął na podium – w Klingenthal, gdy był trzeci. Poza tym jednak się męczył. Najpierw z zapaleniem zatok (tuż po wspomnianym podium), potem z rozregulowanymi skokami, przez które odpuścił nawet trzeci i czwarty konkurs lubianego przez siebie Turnieju Czterech Skoczni, by w spokoju potrenować. A gdy poszedł na te treningi, doznał urazu, przez który musiał pauzować przez kilka tygodni. Teoretyczny limit pecha wyczerpał już dawno. A jednak wciąż trafiało się coś nowego.
Przebudzenie
I tak to trwało aż do igrzysk. Na nich Kamil Stoch nagle zaczął skakać lepiej. Nie tak, jak w 2014 czy 2018 roku, nie było mowy o tym, by miał być dominatorem, gościem, który konkurencję zostawia z tyłu. Nikt na to nie liczył. Ba, mało kto spodziewał się miejsc w czołowej „10” jeszcze chwilę przed igrzyskami. Choć już serie próbne na chińskich skoczniach sugerowały, że Polacy mogą o niezłe lokaty powalczyć.
Na skoczni normalnej – wiemy, jak było. Sensacyjnie brąz zdobył Dawid Kubacki. Ale przecież po pierwszej serii to Kamil Stoch zajmował trzecią lokatę. Drugi skok, niestety, nie wyszedł idealnie. Mimo tego szóste miejsce, które Polak zajął, było dobrym prognostykiem przed rywalizacją na dużym obiekcie. Liczyliśmy na to, że Kamil powalczy, choć serie treningowe czy kwalifikacje sugerowały, że ponownie miejsce w najlepszej „10” byłoby już bardzo dobrym wynikiem, wykraczającym w pewnym sensie ponad rezultaty, jakie Polacy osiągali w pozostałych konkursach sezonu.
A jednak Stoch znów zrobił coś więcej, znów nas zaskoczył. Bo nie można lekceważyć serca mistrza, zwłaszcza takiego, który na igrzyskach zawsze prezentował się najlepiej. Igrzyska to jego impreza, tam się budzi, tam prezentuje się genialnie. Tak było w Soczi, tak było w Pjongczangu. I tak naprawdę tak było też dziś – Stoch zachwycił skokiem w pierwszej serii – osiągnął 137,5 metra i to w świetnym stylu. Ostatecznie był czwarty, o ledwie cztery dziesiąte punktu od podium.
Bliziutko.
I jasne, może skok w drugiej serii do końca mu nie wyszedł (133,5 m, choć warunki też nie sprzyjały). I nie udało się zaatakować podium, a zamiast tego skończyło się na utrzymaniu swojej pozycji z pierwszej serii. Ale przyznajcie – serducho biło wam mocniej, gdy skakali ostatni zawodnicy. Żyliście choć przez chwilę nadzieją, że to będzie jeszcze jeden medal Stocha, jeszcze jeden wielki skok. Albo że już po próbie Polaka swoje skoki zepsują Timi Zajc (który faktycznie to zrobił) i Marius Lindvik (który odpalił petardę), by pozwolić Kamilowi raz jeszcze wejść na podium.
Lata lecą, a pan wciąż w czołówce
Nie stało się tak. I trudno. Nie zmienia to jednak faktu, że to Stoch jeszcze raz zapewnił nam wielkie emocje. Choć jeszcze dwa tygodnie wcześniej nikt by nie stawiał na to, że to możliwe. Weteran rywalizował dziś – ze swojej perspektywy – z dzieciakami. Spójrzmy na podium: Karl Geiger jest od niego młodszy o sześć lat, Ryoyu Kobayashi o dziewięć, a Marius Lindvik o jedenaście. Timi Zajc, który po pierwszej serii był przed Kamilem, aż o trzynaście. W sporcie to już niemal dwie generacje wielkich zawodników, którzy zmieściliby się pomiędzy Polakiem a Słoweńcem.
A Stoch wciąż jest wysoko. Wciąż się liczy. Wciąż zachwyca na igrzyskach. I mimo braku indywidualnego medalu w Chinach – jest wielki i na tej olimpiadzie. A może to wszystko skończy się tak, że jednak wróci z krążkiem. Drużynowym. Bo Polacy pokazują, że mogą o taki powalczyć. Dziś wszyscy byli w drugiej serii i prezentowali się nieźle. Piotr Żyła był 18., Paweł Wąsek 21., a Dawid Kubacki 26.
Jeśli coś do tego dołożą, powalczą w poniedziałek o podium. Ze Stochem w roli lidera. Bo pewne rzeczy są niezmienne.
Fot. Newspix
Niemiec z medalem? Ależ cebulaki muszą mieć potężny ból dupy 🙂
Szachy z obniżeniem belki nie pomogły Kamilowi. Po mojemu bez tego byłby w grze i może medal dałoby się ugrać, ale wyszedł po prostu brak formy i powtarzalności. Drugi skok był zauważalnie gorszy.
Szacun dla Lindvika. Nie spodziewałem się, że z niższej belki będzie w stanie tyle pierdolnąć, ale wytrzymał nerwowo, więc niech ma.
Ryōyū Kobayashi, szacunek wielki dla tego gościa. Złoto i srebro. Wielki turniej. Pewnie, gdyby odpuścił serię próbną to miałby złoto, gdyż u niego zwykle ten trzeci skok jest gorszy. Ten też był, ale i tak daleko poleciał. Fajna sportowa postawa bez łez i wyrywania sobie włosów z głowy. Super radość po srebrnym medalu bez napinki.
Po medalu Kubackiego sprzed tygodnia wiele osób pompowało, że w jakiej to formie nie są Polacy, a wyszło jak zwykle.
W drużynówce o medal będzie ciężko. Słoweńcy są równi, skaczą daleko i dodatkowo powtarzalnie. Austriacy to samo. Kraft dzisiaj zawalił indywidualnie, ale w poniedziałek na luzie i bez presji dużo da swojej ekipie. Norwegowie dzisiaj zjebali. Zwłaszcza Tande, ale może za bardzo nagrzał się na medal indywidualny. Bez presji i na luzie powinien dać tyle co w treningach, więc moim zdaniem to są ekipy, które powalczą o medale. Są jeszcze równi Rosjanie, ale im brakuje czwartego. Jeśli jednak najsłabszy będzie miał dobry dzień i żadnego skoku nie zawali to będą się liczyć. Dodatkowo są Japończycy, którzy są nieco himeryczni, ale przy dniu konia będą w stanie sprawić niespodziankę.
Obudzili się Niemcy.
By zdobyć medal w drużynie będzie trzeba oddać osiem skoków powyżej 130 m i to grubo. Czy polską reprezentację stać na coś takiego? Moim zdaniem nie. 4/5 miejsce to będzie maks co się uda ugrać bez formy i stabilności.
Rosjanom brakuje czwartego, a nam brakuje czterech.
Zamknij mordę nikt Cie nie czyta debilny i
Głupi komentarz
Coś sie przypierdolil? Gość napisał w miarę rozsądny komentarz.
Niemcy największe, co obudzili to swoje maszyny do szycia i kombinatorstwo
Kamilu ,jesteś największy w polskiej historii skoków i jednym z najlepszych w historii świata.Jestem z ciebie ogromnie dumny.
Robert „Kapitan Grawitacja” Mateja > Kamil Stoch
stado murzynów z aids > zakola.com
kupa krowiego gówna gaszona śrubokrętem > judegan cwel
Ale jesteś smieciem xD
Niby nie masz bólu dupy, a pierdolnąłeś komentarz na pół strony.
Chuj z Tobą, tfu 🙂
Oglądałem zawody, więc napisałem swoje przemyślenia. Czego nie rozumiesz? Coś w tym złego? No i niby gdzie tam widzisz jakikolwiek ból dupy, bóldupcze?
Obiektywnie rzecz biorąc pewnie byli lepsi sportowcy w historii Polski od Kamila, ale z żadnym nie byłem i jestem tak emocjonalnie związany jak z nim. Cieszę że dziś znów mogłem się poczuć tak jak przed czterema i ośmioma laty. To nic że tym razem się nie udało.
Jestem bardzo ciekawy jak potoczą się dalsze losy Mariusa Lindvika, w trakcie konkursu oczywiscie wierzyłem w Kamila, ale podświadomie czułem że brąz to max, a w sprawie złota kibicowałem właśnie reprezentantowi Norwegii, to był wspaniały spektakl na najwyższym światowym poziomie godnym rangi wydarzenia.
Dorastałem w czasach Malyszomanii i muszę uczciwie przyznać, że nigdy trofea i medale Kamila Stocha nie wywoływały we mnie większej radości od sukcesów Adama Małysza, wręcz odwrotnie. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo szanuję Kamila i jego wielką sportową klasę.
U mnie też. Tzn, skakałem z radości jak poeb gdy Kamil wygrywał i to oczywiste, że osiągnięciami już dawno Małysza prześcignął ale…
Gdy skakał Adaś to wszyscy przerywali niedzielny rosół, żeby to zobaczyć. Magia. 🙂
to przez szczepionkę. bez szczepionki by wygrał
Nawet przez chwilę nie żyłem nadzieją.Fartowny medal Kubackiego nic nie zmienił.
Tydzień temu pisałeś coś innego, panie amnezjo 🙂
Tydzień temu to był wyznacznik formy, a dzisiaj jest fartowny? 🙂
Według dzisiejszych wyników zajęlibyśmy w konkursie drużynowym 6 miejsce.
A jak to wyglądało w innych reprezentacjach? Robiłeś własne wyliczenia? To przedstaw je 🙂
Jeszcze raz .Za zawalenie sezonu olimpijskiego odpowiada w calosci Dolezal i jego sztab,ktorzy nie maja kwalifikacji ,charyzmy i wogole wszystkiego ,aby prowadzic jakichkolwiek skoczkow.Do odpowiedzialnosci trzeba teraz pociagnac bajkek opowiadacza Tajnera i Malysza,ktorzy wiedzac o tym ,nie zrobili nic .Malo tego klamiac ,opowiadali bzdury,jak to Dolezal wie i wyprowadzi ich z kryzysu i ma ich calkowite zaufanie.Za to powinni byc natychmiast zdymisjonowani.To jest ich calkowita kompromitacja.Do tego tolerowanie Kruczka(nie po raz pierwszy panie Tajner),ktory tez calkowicie rozwalil kadre dziewczyn.A dla chlopakow szacun za wszystko i tylko szkoda ze przez dyletantow zostaliscie pozbawieni szansy walki o medale olimpijskie.Ktos tych ludzi musi za to rozliczyc….
Kamil jest wielki bo jest jednym z najlepszych skoczków w historii.
Ale prawda jest taka, że nie pomógł w drugim skoku, zarówno na normalnej jak i na dużej. Głowa? Może pewność siebie, której brak w takim sezonie? Nie wiem. Szkoda, bo brąz smakowałby jak złoto i byłby pięknym ukoronowaniem jego występów na Igrzyskach.
Natomiast, nadal tylko Amman i Nykaenen mają od niego lepsze wyniki na Igrzyskach. Chłop jest i zawsze już będzie kocurem.