W pewnym momencie meczu Pogoni z Cracovią można było założyć tysiąc rzeczy, natomiast akurat nie to, że Pogoń to wygra, ba, że chociaż zremisuje. Tyle że w Ekstraklasie nie ma rzeczy niemożliwych i Portowcy ostatecznie zapisali sobie trzy punkty.

Ale naprawdę – pierwsza połowa to była przepaść między jednymi a drugimi. Cracovia piłkę miała rzadziej, jednak po prostu wiedziała co z nią zrobić – każdy atak wyglądał groźnie, Pasy strzelały na bramkę Cojocaru, gospodarze co chwilę mieli smród w swoim polu karnym. Urywał się Stojilković, w środku rządził Klich, postacią nie do przejścia w tyłach był Wójcik. Pasy mogły żałować tylko tego, że schodziły na przerwę prowadząc jedynie 1:0 po golu Stojilkovicia, bo zasługiwały na – co najmniej – dwie sztuki.
Pogoń częściej cieszyła się futbolówką – Iordanescu powiedziałby więc, że kontrolowała mecz – ale możesz mieć posiadanie nawet na poziomie 90%, natomiast jeśli będzie tak nieefektywne, jak w przypadku Portowców, to i tak nic z tego nie wyjdzie. Gospodarze byli kompletnie bezzębni, nie mieli absolutnie żadnego pomysłu na to, jak napocząć przeciwnika, po prostu klepali od lewej do prawej, czasem wrzucili do nikogo, albo prosili Grosickiego, żeby coś wymyślił.
Powtórzmy – przepaść. Jedni konkretni, drudzy żadni.
Pogoń Szczecin – Cracovia 2:1. Cudowny powrót gospodarzy
Wydawało się, że druga połowa nic w tym temacie nie zmieni, bo pierwszy kwadrans był taki sam, ale wtedy przyszedł rzut rożny. Piłka spadła pod nogi Grosickiemu, który precyzyjnie pieprznął i wszystko się zmieniło. Posiadanie piłki Pogoni przestało być jałowe, sytuacje zaczęły się pojawiać – sam Huja mógł strzelić dwa gole – i w końcu szczecinianie dopięli swego. Znów, tak jak w Poznaniu, jokerem okazał się Mukairu, który tym razem nie trafił tak ładnie jak z Lechem, gdyż tutaj po prostu obił go Ulvestad, ale jakie to ma dla Pogoni znaczenie.
Taki mecze mogą budować drużynę, ponieważ jeśli długo ci nie idzie, rywal jest zdecydowanie lepszy, a ty i tak znajdujesz w sobie siłę, by to odwrócić, to jest duża sprawa. A przecież to była cholernie ważna wygrana: czołówka wciąż jest daleko, ale widać ją na horyzoncie, tymczasem bez tych trzech punktów i takiego „komfortu” nie udałoby się utrzymać.
Na koniec trzeba się pokłonić przez Grosickim, który znów dał konkret i znów był absolutnie kluczowy. Czasy się zmieniają, piłkarze odchodzą, przychodzą, a on i tak rządzi w Szczecinie.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Jeśli wpychamy Pietuszewskiego do kadry, to Regułę też
- Alex Haditaghi kontra Cracovia. Tym razem na boisku
- Klub Bundesligi pytał o Pieńkę
Fot. Newspix