Po meczu z Holandią najwięcej pochwał – i to w pełni zasłużonych – zebrał Jakub Kamiński. Doceniono również kapitalną asystę Roberta Lewandowskiego, świetnie grającego w obronie Tomasza Kędziorę czy dużą precyzję w rozprowadzaniu piłki przez Piotra Zielińskiego. Gdzieś w tym wszystkim nieco umknął fakt, iż z bardzo dobrej strony pokazał się Michał Skóraś.

Mówimy o chłopaku, który w reprezentacji zadebiutował już ponad trzy lata temu za kadencji Czesława Michniewicza. Ma za sobą udział w dwóch dużych turniejach. Podczas mistrzostw świata w Katarze rozegrał całą drugą połowę z Argentyną, a na Euro 2024 dostał 22 minuty z Francją.
Generalnie jednak aż do tej jesieni wciąż była to dla kadry postać epizodyczna. Kilka razy na chwilę się w niej pojawiał, by potem na dłużej wylądować na ławce lub całkowicie wypaść z obiegu. Teraz jest szansa na przełom i trwałą zmianę jego statusu.
Michał Skóraś coraz ważniejszą postacią w reprezentacji Polski
Ostatnie miesiące są dla Skórasia passą dobrych zdarzeń. Długo opierał się przed odejściem z Club Brugge, niezmiennie chciał walczyć o skład i dać sobie kolejną szansę, ale w końcu dotarło do niego, że w dotychczasowym otoczeniu pewnego poziomu nie przeskoczy. Na szczęście trafił idealnie z doborem nowego pracodawcy.
KAA Gent to klub nieco słabszy, ale nadal mówimy o belgijskiej czołówce. Ekipa z Gandawy w 2015 roku zdobyła historyczne mistrzostwo Belgii, w 2020 była wicemistrzem, a trzy lata temu wywalczyła krajowy puchar. Cały czas kręci się w czołówce Jupiler Pro League, od dekady rokrocznie startuje w europejskich pucharach.

Michał Skóraś w imponujący sposób wskoczył do składu KAA Gent.
Jednocześnie nie ma tam aż tak dużej presji i rywalizacji jak w Brugii. Skóraś w Gencie otrzymał zaufanie, którego potrzebował, a którego brakowało mu w poprzednim klubie. – Duża zmiana, również pod względem zaufania i mojej roli w zespole – przyznawał w październiku przed kamerami Łączy Nas Piłka.
Początek po zmianie otoczenia miał piorunujący. W pierwszych czterech meczach ligowych strzelił dwa gole i zaliczył trzy asysty, co i tak nie do końca oddawało jego wpływ na ofensywną grę zespołu. Grał tak dobrze, że mimo dość małego wycinku czasowego Jan Urban w październiku zdecydował się go powołać.
Obiecujące występy z Nową Zelandią i Litwą
– Nawet nie spodziewałem się, że to tak szybko wystrzeli. Trener [Ivan Leko] też jest bardzo w porządku, tonuje mnie trochę, żebym zachował spokój. Był wcześniej zawodnikiem i trenerem w Brugge, więc na pewno rozumie klimat i historię klubu. Pierwszą rozmowę mieliśmy dłuższą i… fajnie. Najważniejsze, żeby zachować pokorę – komentował Skóraś na ŁNP.
Selekcjoner widział go na tej samej pozycji, na której grał w klubie, czyli lewym wahadle. Szansę wykorzystał.
W sparingu z Nową Zelandią oceniliśmy go na 6 i pisaliśmy tak: „Urban zdecydował się go powołać i wystawił przeciwko Nowej Zelandii od pierwszej minuty. A Skóraś formę z klubu przełożył na kadrę. W pierwszej połowie najlepszy z Polaków. Mógł mieć asystę, ale niecelnie strzelał kolega z drużyny. Regularnie urywał się rywalom lewą stroną. To jego strzał, obroniony przez Alexa Paulsena, był w pierwszej połowie najlepszą okazją Polaków. W drugiej części gry nie wyróżniał się aż tak, ale nie było źle”.
Starcie o punkty z Litwą było już ciut słabsze, choć nadal na zadowalającym poziomie. Skóraś otrzymał notę 5 i taki komentarz: „Miewał trochę problemów z ustawianiem się w tyłach, ale dzięki swojej szybkości potrafił sporo nadrobić. Z przodu długo można było narzekać, że jest mało efektywny i dość przewidywalny z próbą schodzenia do środka. Miał jednak spory udział przy drugim golu, gdy z drobną pomocą rykoszetu znalazł Szymańskiego podaniem między dwóch Litwinów. Również był skuteczny w pojedynkach naziemnych (9/12). Na minus niedokładne dośrodkowania, ani jedno z sześciu nie było udane”.

Donyell Malen (prawie) schowany do kieszeni
Wyciągając esencję z tych występów, 25-latek mógł wracać do Belgii z przekonaniem, że nie skończy się na „zadzwonimy do pana” i również w listopadzie zagości na zgrupowaniu. Nie wyhamował go nawet lekki uraz po kadrze, przez który opuścił mecz z Zulte Waregem, a ze Standardem Liege wszedł z ławki. Dwa ostatnie spotkania znów rozegrał od początku, z tą różnicą, że jako lewoskrzydłowy. Ivan Leko zmienił bowiem ustawienie z 3-4-2-1 na 4-2-3-1. W międzyczasie Skóraś popisał się hat-trickiem asyst w Pucharze Belgii z drugoligowym Patro Eisden (5:0).
Prawdziwym reprezentacyjnym testem miał być dla niego mecz z Holandią. Zdał go. Choć na pewno mógł się lepiej zachować przy straconym golu – Donyell Malen uprzedził go i oddał strzał głową, który dobił Depay – to na więcej chwil słabości sobie nie pozwolił. W przekroju całego meczu schował Malena do kieszeni, nie dając mu rozwinąć skrzydeł. Zaliczył aż dziewięć odbiorów. Do tego jeden przechwyt, cztery wybicia, dwa udane wślizgi (na trzy), na ziemi wygrał cztery z sześciu pojedynków. Statystyki potwierdzały dobre wrażenie w teście oka.
Pochwały za defensywę
Raczej wszyscy byli zgodni, że Michał Skóraś lepiej atakuje niż broni, ale po tym meczu bardziej zaimponował postawą w tyłach. To dobry prognostyk na przyszłość. Oglądaliśmy na boku dynamicznego zawodnika, który swobodnie się czuje w przypisanej do niego roli i nie traktuje jej jako konieczności, co dało się zauważyć, gdy w bardziej defensywnej roli grywał w kadrze Jakub Kamiński. On ewidentnie najwięcej do pokazania ma będąc ustawionym wyżej.
Skóraś w grze do przodu zdaje się być piłkarzem mniej ekscytującym od „Kamyka”, ale jednocześnie mającym w roli wahadłowego więcej do zaoferowania w ataku niż na przykład Przemysław Frankowski. Dzięki zawodnikowi Gentu jako jedna z „dziesiątek” może grać Nicola Zalewski, który z kolei męczy się pracą w obronie i kilka razy w Biało-Czerwonych barwach pokazywał, że brakuje mu odpowiedzialności w takich momentach. Spotkanie z Holandią na EURO było najbardziej pamiętnym przykładem.
W takiej formie Skóraś jest więc dla Jana Urbana rozwiązaniem godzącym ogień z wodą. Jeśli nie spuści z tonu, ma szansę stać się ważną postacią w reprezentacji na kolejne miesiące, a może i lata. A wszystko dzięki temu, że latem nie pomylił się ze zmianą klubu.
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Roman Kosecki: „Jesteśmy organizacyjnym zaściankiem” [WYWIAD]
- Probierz testował, Urban zbudował. Wreszcie wiemy, w co gramy
- Nasz pierwszy koszyk już w małym stopniu zależy od nas
- Kapitan Malty chwali Polskę. „Czysty, bezpieczny kraj” [WYWIAD]
Fot. Newspix