Jedna z najniezwyklejszych pass w Ekstraklasie dobiegła końca – Bryan Fiabema trafił w końcu do siatki (i to rywali)! Co więcej – nie była to bramka na 5:0 strzelona przeciwnikowi, który już dogorywał na boisku, a trafienie, które dało Lechowi cenne trzy punkty. Na tę wyjątkową chwilę Norweg czekał… 752 minuty i 32 ligowe spotkania.

W 33. trener Niels Frederiksen, który wierzył we Fiabemę bardziej niż buddyści w reinkarnację, wystawił Bryana w składzie Lecha od pierwszej sekundy gry. Bramką zapachniało już po niespełna kwadransie, kiedy zawodnik Kolejorza świetnie wymanewrował rywala zwodem na zamach. Norweg chyba jednak… zdziwił się, że ten pomysł mu wypalił, bo nie dodał do niego strzału, o który aż się prosiło.
Lech Poznań – Widzew Łódź 2:1. Kikolski pomógł Fiabemie przełamać tragiczną passę
Ale, jak wiadomo, co się odwlecze, to nie uciecze!
𝐁𝐑𝐘𝐀𝐍 𝐅𝐈𝐀𝐁𝐄𝐌𝐀! 🔵⚪ 𝐏𝐈𝐄𝐑𝐖𝐒𝐙𝐘 𝐆𝐎𝐋 𝐖 𝐁𝐀𝐑𝐖𝐀𝐂𝐇 𝐋𝐄𝐂𝐇𝐀! ☝️⚽
Gospodarze prowadzą z Widzewem 2:1!
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT 3, CANAL+ PREMIUM i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEj7C2 pic.twitter.com/nDst82XVST
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 31, 2025
Po przerwie Bryan wreszcie ukłuł, dając Lechowi prowadzenie 2:1. Oczywiście, jak widać na filmiku powyżej jakieś 50% tego gola to fatalna interwencja Macieja Kikolskiego, ale Fiabemie należy oddać, że zachował czujność i timing, dzięki czemu wykorzystał ten kiks. Mało? To dodamy, że zawodnik Lecha mógł mieć jeszcze dwie asysty, z których “okradli” go Leo Bengtsson i Kornel Lisman. Szczególnie ten drugi miał po podaniu Skandynawa prawdziwą patelnię, ale jej nie wykorzystał.
Dobra, ale mimo fajnego występu Fiabemy to nie był tylko mecz jednego zawodnika, więc lecimy dalej: 26 listopada 2023 roku to dla kibiców Widzewa jedna z piękniejszych dat po powrocie do Ekstraklasy. Łodzianie ograli wówczas Lecha w Poznaniu 3:1 zdobywając dwie bramki w doliczonym czasie gry. Prawdziwym liderem drużyny był wtedy autor jednego z goli Bartłomiej Pawłowski, który dziś, przez nieobecność Sebastiana Bergiera, wyszedł w pierwszym składzie na szpicy.
Przez chwilę wydawało się, że chłop znowu będzie przy Bułgarskiej talizmanem – w 10. minucie meczu zamknął zespołową akcję łodzian, dając im prowadzenie. Po chwili gola unieważnił sędzia Patryk Gryckiewicz, uznając, że w trakcie ofensywnej szarży Widzewa na spalonym był Juljan Shehu.
Niezależnie od tej sytuacji, goście przed przerwą długimi momentami mogli się podobać w ofensywie. Szukali gry do przodu, co przekładało się na konkretne sytuacje: chyba najlepszą miał w doliczonym czasie gry Mariusz Fornalczyk. Zawodnik Widzewa złamał do środka z lewej strony i mocno kropnął w kierunku długiego słupka bramki Lecha. Kibicom Kolejorza musiał się w tym momencie przypomnieć Jakub Kamiński, który uwielbiał tego typu zejścia ze skrzydła i często kończył je celnymi uderzeniami – inaczej niż gracz łodzian.
W pierwszej połowie spotkania, pod nieobecność Mikaela Ishaka i kilku innych ważnych ofensywnych zawodników, Lech nie był z przodu spektakularny. Swoją okazję zaprzepaścił wspomniany Fiabema, na szczęście dla niego i kibiców Kolejorza dużo bardziej przytomny był Luis Palma, który wykończył świetną wrzutkę Joela Pereiry i precyzyjnym strzałem głową dał miejscowym prowadzenie. W tej sytuacji nie popisali się wyżsi od niego obrońcy Widzewa – Mateusz Żyro zapomniał o Palmie, bo skupił się (co za intuicja!) na Fiabemie, a Marcel Krajewski zamiast walczyć z rywalem o piłkę w powietrzu… przyglądał się, jak ten strzela gola.
Kontrowersyjny karny dał wyrównanie
Po przerwie łodzianie ani myśleli zwolnić tempa. Angel Baena uciekł Mateuszowi Skrzypczakowi skrzydłem i oddał ciekawy, ale niecelny strzał, do przodu parł też niestrudzony Fornalczyk. To właśnie po jego wrzutce zdaniem sędziego Gryckiewicza Joao Moutinho popychał Shehu. Szczerze? Gdyby w Premier League dyktowali faule za takie zagrania, to mielibyśmy po dziesięć jedenastek w meczu. Ok, obrońca Lecha wykonał ruch w stronę gracza Widzewa, ale ten pofrunął tak, jakby cios w jego kierunku wyprowadził Tyson Fury.
Bartłomiej Pawłowski wykorzystuje rzut karny i Widzew doprowadza do remisu przy Bułgarskiej! 🎯
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT 3, CANAL+ PREMIUM i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEj7C2 pic.twitter.com/MTq4rtB8Af
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 31, 2025
Łodzianie zamienili tę sytuację na bramkę, wspomniany Pawłowski zachował zimną krew przy rzucie karnym. I kiedy wydawało się, że pójdą po swoje i w końcu zdobędą na wyjeździe w tym sezonie przynajmniej punkt, Kikolski do spółki z Fiabemą postarali się, żeby było inaczej.
Bramkarza Widzewa jest nam naprawdę żal – do czasu tej arcywpadki radził sobie naprawdę przyzwoicie, choćby broniąc bardzo groźne strzały z dystansu Palmy i Gisliego Thordarsona.
Zmiany:
Legenda
Fot. Newspix.pl