Robert Lewandowski zaskoczył wszystkich, gdy wyszło na jaw, że na start zgrupowania reprezentacji Polski przed meczami z Holandią i Maltą wyleci do Nowego Jorku. Gdy okazało się, że chodziło o zapalenie biało-czerwonych świateł na Empire State Building z okazji Święta Niepodległości, krytyczny odbiór tego wydarzenia zmalał.

Teraz głos zabrał człowiek, który narobił całego zamieszania. Jest nim Mateusz Sakowicz, Konsul Generalny RP w Nowym Jorku.
Konsul Generalny RP wyjaśnia okoliczności wizyty Roberta Lewandowskiego w Nowym Jorku
W „Przeglądzie Sportowym” opowiedział on kulisach i powodach przedsięwzięcia. – Obejmując stanowisko kierownika Konsulatu Generalnego RP w Nowym Jorku usłyszałem o historii, która wydała mi się w pierwszej chwili „miejską legendą”. Sprowadzała się ona do tego, że jeszcze do połowy lat dwutysięcznych nie było problemu, aby Empire State Building mógł być podświetlany w nasze kolory narodowe z okazji Parady Pułaskiego, która tradycyjnie odbywa się w pierwszą niedzielę października. Potem jednak — mimo rosnących oczekiwań ze strony Polonii — ta praktyka została porzucona. Podejmowano próby, aby wrócić do tej pięknej tradycji, ale pełzły one na niczym – tłumaczy Sakowicz.
I dodaje: – Ja jednak pomyślałem, że skoro można było kiedyś to pewnie można i teraz. Wraz ze swoim zespołem konsularnym chcieliśmy przełamać ten impas i obraliśmy to sobie za cel. Pierwszy kontakt z władzami budynku zainicjowaliśmy ponad rok temu. Trzeba było czekać na spotkanie z szefem wielkiej korporacji, jaką jest w praktyce Empire State Building, ale potem już bez przeszkód weszliśmy w dialog na szczeblu roboczym.
Całość udało się sfinalizować, zgrać terminami i uniknąć problemów komunikacyjnych. Ze względu jednak na powyższe zagrożenia, inicjatywę niemal do samego końca utrzymywano w tajemnicy.
– Mam świadomość, że część osób życzyła sobie, żeby wiedzieć o takim wydarzeniu wcześniej. Problem polega na tym natomiast, że bardzo chcieliśmy uniknąć rozdmuchania tematu, który ze względów niezależnych od nas, niezależnych od samego Roberta, mógł nie dojść do skutku. Nie chciałem iść w taką narrację. Nie chciałem, żeby najpierw były wielkie oczekiwania, a potem wielkie rozczarowanie. Postawiliśmy na niespodziankę i mam nadzieję, że ona się choć trochę udała z rozmaitych względów. Widziałem to po entuzjastycznych reakcjach rodaków i dzieci, które się z Robertem i Anną spotkały – przekonuje Sakowicz.
Robert Lewandowski w nocy z poniedziałku na wtorek wrócił do Polski i dziś już normalnie wziął udział w konferencji prasowej, towarzysząc Janowi Urbanowi.
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Lewandowski. Prawdziwy. Nareszcie!
- Lewandowski: Lubię Skorupskiego i nie mam pretensji do Kuby Kamińskiego
- Lewandowski o przyszłości. „Gdyby klub się dziś zgłosił, nie odpowiedziałbym”
Fot. Newspix