Reklama

Inaki Astiz. To za niego trzyma dziś kciuki Marek Papszun

Przemysław Michalak

22 listopada 2025, 13:51 • 3 min czytania 4 komentarze

Jeżeli ziści się najbardziej prawdopodobny scenariusz, o którym pisaliśmy w piątek, Marek Papszun przejmie Legię Warszawa, ale dopiero w przerwie zimowej. Oznacza to, że zamykając swoje sprawy w Rakowie Częstochowa, 51-letni trener jednocześnie po cichu mocno trzymałby kciuki za Inakiego Astiza.

Inaki Astiz. To za niego trzyma dziś kciuki Marek Papszun

Przy takim obrocie wydarzeń Hiszpan dokończyłby Legii tę rundę. A to jeszcze aż siedem meczów, od których naprawdę wiele zależy. Legia –  być może wbrew pozorom – nadal ma bardzo dużo do wygrania.

Reklama

Inaki Astiz powalczy o siebie i… Marka Papszuna

Trudno zakładać, by ekipa z Łazienkowskiej była w stanie powalczyć o mistrzostwo, to już raczej temat zamknięty. Wciąż jednak daleki od fantastyki jest wariant, w którym przystąpi ona do rundy wiosennej z realnymi szansami na top4 i dalszą przygodą w europejskich pucharach.

Jasne, brzmi to jak coś niezwykle odległego w momencie, gdy Wojskowi mają punkt przewagi nad strefą spadkową. Ekstraklasowa tabela jest jednak mocno spłaszczona i nawet teraz strata do piątego Radomiaka Radom wynosi raptem pięć „oczek”.

A na papierze Legia ma sprzyjający terminarz. W lidze zostały jej cztery mecze i mimo wszystko za każdym razem będzie faworytem.

  • Lechia Gdańsk u siebie
  • Motor Lublin na wyjeździe
  • dwa spotkania z Piastem Gliwice (jedno zaległe z 1. kolejki)

Lechia ma mocne atuty w ofensywie (Bobcek, Mena), ale pozostaje zespołem strasznie nierównym, który nie potrafi złapać lepszej serii. No i liczby nie kłamią: mówimy o najgorszej defensywie ligi (32 stracone gole). W trwającym sezonie zaledwie dwa razy zagrała na zero z tyłu, w siedmiu ostatnich spotkaniach zawsze traciła przynajmniej jedną bramkę. Do tego Lechia raczej nie lubi wyjazdów do stolicy. Ostatnie cztery wizyty na stadionie Legii to cztery porażki.

Motor najgorsze ma za sobą, ale skoro wrócił do ustawień fabrycznych, preferuje styl gry, który potentatom pasuje, bo idzie na wymianę ciosów, zamiast się murować. Takie podejście zapewnia widowisko i czasami daje lublinianom pożądany wynik, jednak często jest dla nich bronią obosieczną. Piast Gliwice Daniela Myśliwca zapewne będzie bardziej pragmatyczny, posiadanie piłki przestało być dogmatem, ale wciąż mówimy o drużynie zamykającej tabelę.

Jest więc na kim punktować, nawet będąc w głębokim dołku.

Juergen Elitim, Kacper Urbański

Nadal może być dobrze w Ekstraklasie i pucharach

Kalendarz w Lidze Konferencji także daje nadzieję. Poza trudnym bojem ze Spartą Praga Legię czekają starcia z Noah z Armenii i Lincolnem z Gibraltaru.

Ci drudzy niedawno upokorzyli Lecha Poznań, pamiętamy. To jednak powinno oznaczać, że Wojskowym nie przejdzie przez myśl lekceważenie tego przeciwnika. No i w przeciwieństwie do Kolejorza, grają z nim u siebie, co ma duże znaczenie. Lincoln poza swoim sztucznym boiskiem prezentuje się znacznie gorzej. W fazie ligowej LK na wyjeździe zdążył już dostać 0:5 od Zrinjskiego Mostar.

Noah to trochę wyższa półka, ale skoro ostatnio na jego terenie wygrała Sigma Ołomuniec, nie mówimy o jakiejś misji niemożliwej. Dziewięć punktów na koniec jawi się jako realny scenariusz. Taki dorobek powinien zapewnić przynajmniej fazę play-off na wiosnę.

Ma zatem Inaki Astiz pole do popisu. On przecież również walczy o swoją przyszłość, może pokazać szerszej publiczności, że rokuje jako pierwszy trener. Na razie idzie mu kiepsko. O ile z Celje Legia rozegrała jeden z lepszych meczów w sezonie i przegrała pechowo, o tyle w lidze ledwo wyszarpała remis z Widzewem i skompromitowała się przed własną publicznością z Termaliką. Hiszpan ma co udowadniać.

Od tego, jak Astiz dowiezie końcówkę roku zależy to, w jakim punkcie pracę w Legii rozpocznie Marek Papszun. Czy pozostanie mu już tylko budowanie na zgliszczach pod kątem nowego sezonu, czy może jeszcze będzie miał prawo myśleć o realizacji ambitniejszych celów w drugiej części rozgrywek.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

4 komentarze

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama