Reklama

Futbol XXII wieku. Bayern – najlepsza obecnie drużyna świata

Wojciech Górski

04 listopada 2025, 23:21 • 6 min czytania 23 komentarzy

Bayern Monachium to na dziś najlepszy zespół na świecie. W 4. kolejce Ligi Mistrzów pokonał na wyjeździe broniące trofeum Paris Saint-Germain, choć całą drugą połowę grał ze stratą jednego zawodnika. Bawarczyków osłabił Luis Diaz, który wcześniej zdążył strzelić obie bramki. Natomiast to, co zaprezentowali wcześniej gracze Vincenta Kompany’ego, to przykład futbolu totalnego. A może nawet futbolu XXII wieku.

Futbol XXII wieku. Bayern – najlepsza obecnie drużyna świata

Wiemy, że w piłce nie obowiązują zasady bokserskie i jeśli pokonasz mistrza – nie stajesz się automatycznie mistrzem. Ale zwycięstwo nad PSG ma swoją wymowę. To zespół, który kilka miesięcy temu w wielkim stylu wygrał Ligę Mistrzów, który teraz także jest w znakomitej formie (na 15 wcześniejszych meczów przegrał zaledwie jeden), i którego trener Luis Enrique preferuje styl bardzo podobny temu, co chce grać Vincent Kompany.

Reklama

Dziś jednak górą była drużyna Belga. Dopóki siły były wyrównane – mecz układał się pod jej dyktando. A gdy czerwoną kartkę obejrzał Luis Diaz, skutecznie się broniła.

I cóż, chyba trzeba to przyznać – Bayern Monachium jest na dziś najmocniejszym zespołem na świecie. Rozegrał 16 meczów, wygrał 16. Ma na rozkładzie i RB Lipsk (6:0), i Borussię Dortmund (2:1), i Bayer Leverkusen (3:0), i Eintracht Frankfurt (3:0) i Chelsea (3:1), a dziś dorzucił do tego bilansu zwycięstwo nad obrońcą tytułu Champions League.

PSG – Bayern. Futbol totalny Vincenta Kompany’ego

I to, drodzy państwo, zwycięstwo w jakim stylu. Bo Bayern, dopóki siły były wyrównane, prezentował nam wersję futbolu, w której boiskowe pozycje nie istnieją. W której drużyna to jeden znakomicie funkcjonujący organizm.

Bo okej, do tego, że Harry Kane schodzi nisko już się przyzwyczailiśmy. Dlatego nie zdziwiło nas, gdy już w 2. minucie zobaczyliśmy taki obrazek:

A jeśli Harry Kane schodzi niżej – to robi się miejsce z przodu. Które mogą wykorzystywać choćby skrzydłowi czy dynamiczny ofensywny pomocnik (Serge Gnabry), prawda? No prawda i nieprawda. Bo w Bayernie tę przestrzeń wykorzystują wówczas… boczni obrońcy.

Gdy Kane cofał się głęboko, skrzydłowi ustawiali się szeroko, a wolną przestrzeń atakował… Konrad Laimer. Prawy obrońca.

A ponieważ Harry Kane to nadpiłkarz, posyłał jeszcze do Laimera takie podania, jak na załączonym niżej obrazku. Austriak chwilę później, jeszcze po wymianie podań z Gnabrym, wychodził na pozycję strzelecką w polu karnym.

Okej, a co na to drugi z bocznych obrońców Bayernu? Grający w teorii na lewej stronie defensywy Josip Stanisić potrafił zakładać pressing choćby w takim rejonie boiska (dla jasności – rzecz dzieje się pod polem karnym PSG)…

Zresztą – potrafił robić to skutecznie. Dziesięć minut później w podobnej sytuacji Stanisić zaatakował piłkarza PSG przy jego linii pola karnego, odebrał mu piłkę i wymienił podania z Kimmichem. Gdyby trafił w futbolówkę po podaniu zwrotnym od środkowego pomocnika, strzelałby z pięciu metrów do niemal pustej bramki.

To słówko jeszcze o środkowych obrońcach (zaznaczonych niżej żółtym kolorem), którzy w taktyce Kompany’ego mają zadanie tyle niewdzięczne, co równie niepopularne jak boczni defensorzy. Plan na PSG zakładał bowiem krycie indywidualne niemal na całym boisku. Dlatego zdarzały się sytuacje, gdy i Upamecano, i Tah ruszali do przodu. A w rolę środkowych obrońców musieli wcielać się ci, którzy przed chwilą byli napastnikami – Laimer i Stanisić. U góry asekurujący jeszcze Michael Olise.

I sytuacja numer dwa, niemal bliźniacza. Tah i Upamecano ruszają do przodu, trio w obronie tworzą Olise – Laimer – Stanisić.

Ale bywały i takie sytuacje, gdy Jonathan Tah ruszał za przeciwnikiem aż do linii bocznej, wysoko, głęboko na połowę przeciwnika. A to wymagało, by jego koledzy mieli oczy dookoła głowy. Zwróćcie uwagę, gdzie ustawiony jest Serge Gnabry, nominalna dziesiątka w systemie Kompany’ego…

A gdzie ustawiony jest sześć sekund później. Tam, gdzie w tradycyjnym ustawieniu powinien znajdować się Tah. Gnabry asekurujący środkowego obrońcę. Futbol XXII wieku.

Słodko-gorzki Luis Diaz – dwa gole i czerwona kartka

Tyle w kąciku taktycznym, przechodzimy do emocji. A te kręciły się dziś wokół Luisa Diaza. To on błyskawicznie, bo już w 4. minucie otworzył wynik gry. Bayern zaatakował rywala wysoko, odebrał piłkę na połowie PSG, a Gnabry idealnym podaniem obsłużył wychodzącego na pozycję sam na sam Michaela Olise. Uderzenie Francuza obronił jeszcze Lucas Chevalier, ale gdy piłkę dobił Diaz – golkiper był już bezradny.

Paryżanie próbowali odpowiedzieć – do bramki Neuera w 23. minucie trafił nawet Ousmane Dembele, ale był na spalonym. A na domiar złego było to jego ostatnie kopnięcie piłki w tym meczu. Kontuzjowany musiał opuścić plac gry.

Po chwili szansę miał Bradley Barcola, ale w sytuacji sam na sam przegrał z Manuelem Neuerem. Kilkadziesiąt sekund później pod drugą bramką szalał Gnabry, a piłka po jego strzale obiła najpierw jeden, a później drugi słupek.

Do siatki trafił dopiero ponownie Diaz. I znów po wysokim odbiorze piłki. Tym razem kompletnie zagapił się Marquinhos, zupełnie nie przeczuwając, że Kolumbijczyk może wyskoczyć mu zza pleców. A tak się stało, Diaz wpadł z piłką w pole karne i wykonał wyrok. W 32. minucie było 2:0 dla Bayernu Monachium.

Bawarczykom mecz układał się więc niemal modelowo, ale napisaliśmy już, że wszystko, co budziło emocje kręciło się wokół Diaza, prawda? No, więc ten zadbał o to, by emocje w tym mecze były do samego końca.

W doliczonym czasie pierwszej połowy skrzydłowy Bayernu stracił piłkę na rzecz Achrafa Hakimiego, a później zaatakował go agresywnym, spóźnionym i niepotrzebnym wślizgiem. Marokańczyk padł jak rażony piorunem, a w jego oczach momentalnie pojawiły się łzy. Widać było, że sprawa jest poważna. Dostrzegł to też sędzia, udając się do monitora VAR. Po chwili pokazał Diazowi czerwoną kartkę.

Całą drugą połowę Bawarczycy musieli radzić sobie więc dziesięciu na jedenastu. I udowodnili, że kiedy trzeba potrafią nawet… ustawić perfekcyjny autobus.

Bo umówmy się – nie grali dziś z Mainz, Freiburgiem czy HSV. Grali z Paris Saint-Germain, absolutnie najlepszą drużyną minionego sezonu, która w tym także imponuje formą. Drużyną, która z piłką przy nodze – a co dopiero w przewadze jednego zawodnika – potrafi dosłownie wszystko.

To wpłynęło oczywiście na obraz gry. PSG oddało 25 uderzeń, trzy z nich blokował sam.. Harry Kane. Dziewięć było celnych – osiem udało obronić się Manuelowi Neuerowi. Skapitulował tylko przy jednym, uderzeniu Joao Nevesa z 74. minuty. Ale to paryżanom nie wystarczyło. Bayern dowiózł zwycięstwo 2:1.

Paris Saint-Germain – Bayern Monachium 1:2 (0:2)

  • 0:1 – Diaz 4′
  • 0:2 – Diaz 32′
  • 1:2 – Neves 74′

Czerwona kartka – Diaz (45+7′)

CZYTAJ WIĘCEJ O PIŁCE NOŻNEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

23 komentarzy

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Mistrzów

Hiszpania

Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”

Wojciech Piela
4
Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”
Reklama
Reklama