Czy istnieje bardziej elementarna część tej gry niż przyjęcie piłki? Bieg? Podanie? Strzał? Wszędzie zdefiniowany ruch, wszędzie przestrzeń do oczywistych fajerwerków, a zgaszenie futbolówki? Jakże trudniej sprawić, żeby nie było tylko nudziarskie albo tylko efekciarskie, a skuteczne i błyskotliwe w jednym hipnotyzującym połączeniu. I tego właśnie uczy poradnik autorstwa Roberta Lewandowskiego z meczów z Villarrealem i Athletic Bilbao.
„A ile strzelił z Realem? Zero? No to spadajcie z tym Lewym!”, machnie ręką ktoś złośliwy. „Niech zrobi to samo przy Militao”, doda ktoś nieżyczliwy. Ale nie dajmy sterroryzować się malkontentom. I cieszmy się z popisów geniuszu najlepszego piłkarza w historii polskiego futbolu na międzynarodowych salonach.
FC Barcelona 4:0 Athletic Bilbao. Maestria Lewandowskiego
Odpalcie sobie jakąkolwiek składankę pt. „The Art of Receiving the Ball”. Nieważne, czy w tle Danza Kuduro, czy Carmen, lwia część przypadków zawartych tam niesamowitych przyjęć piłki to zgaszenia, balanse, zamachy, krzyżaczki, wyskoki i inne cudowianki wykonywane jakieś czterdzieści metrów od bramki przeciwnika. Thiago, Xavi, Iniesta, Kroos, Modrić, Pirlo, nawet Ronaldinho, Messi czy Ronaldo – wcale niełatwo znaleźć w pamięci ich genialne przyjęcia, które miały miejsce bezpośrednio w polu karnym, na chwilę, na tuż, na sekundę, na mgnienie oka przed strzeleniem gola. Nie, że tego nie robili i nie robią, bo robili i robią, tylko za rzadko rejestruje się spektakularność tego typu zagrania.
Niesłusznie.
I najlepszym dowodem na taki stan rzeczy dwa gole z dwóch ostatnich meczów Lewandowskiego.
Villarreal? Dośrodkowanie Alby, posadzenie na tyłku Torresa, Albiola i Rulliego poprzez kierunkowe przyjęcie z obrotem, wpakowanie piłki do pustej bramki. Athletic Bilbao? Dogranie Dembele, całkowite zmylenie Ascara de Marcosa poprzez kierunkowe przyjęcie z obrotem, huknięcie pod ladę. Maestria. Kiedyś zachwycaliśmy się jego zgaszeniem z powietrza i no-look passem do Zielińskiego w meczu z Austrią, ale między tamtą akcją z eliminacji do Euro a tymi dwoma popisami z boisk La Ligi jest jedna zasadnicza różnica. Gole, gole i jeszcze raz gole. Wspomniane hipnotyzujące połączenie skuteczności z błyskotliwością.
FC Barcelona 4:0 Athletic Bilbao. Koncert Barcelony
Nic tylko podziwiać, nawet jeśli tydzień temu Barcelona musiała uznać wyższość Realu w El Clasico. Trzeba przy tym powiedzieć, że piłkarze z Katalonii odpowiedzieli na tamtą porażkę w najlepszy możliwy sposób. Najpierw w tygodniu pyknęli 3:0 Villarreal, a następnie w weekend poprawili poprzez 4:0 z Athletic Bilbao. Na tle Basków niekrótkimi momentami wyglądali zresztą rewelacyjnie. Xavi trafił z taktyką. Słusznie wystawił aż czterech środkowych pomocników – De Jonga, Busquetsa, Pedriego i Gaviego. I tym samym zabezpieczył i zagęścił środek pola. Gra się kleiła, piłeczka chodziła.
Zwykle lubujący się w huraganowych atakach zespół dziwnie bezradnego Ernesto Valverde stracił wszelkie swoje atuty. Całkiem nieprzypadkowo jedyną swoją poważniejszą sytuację bramkową miał po fatalnym błędzie Marca-Andre ter Stegena w samej końcówce, gdy już wszystko było pozamiatane. Do tego nic z tego nie wyszło. Szkoda gadać o przegranych.
Tym bardziej, że Barcelona bawiła się w najlepsze. Świetne zawody rozgrywał Ousmane Dembele. Francuz nie tylko otworzył wynik strzałem głową po doskonałym dośrodkowaniu Lewego, nie tylko chwilę później zrewanżował się Polakowi, ale też dogrywał Sergiemu Roberto przy jego trafieniu na 2:0 i Ferranowi Torresowi przy jego golu na 4:0. Doskonały występ. Gdy tylko Francuz błyszczał tak częściej… cóż, nie ma piłkarzy idealnych.
Barcelona wraca na właściwe tory. Jimmy Burns pisał niedawno, że ten klub i ta drużyna wciąż szuka swojej drogi wyjścia z tunelu. Pewnie do światła nie jest bliżej niż było choćby miesiąc temu, ale przynajmniej wiadomo, że nikt się nie poddaje, poszukiwania wznowione.
FC Barcelona 4:0 Athletic Bilbao
Dembele 12′, Sergi Roberto 18′, Lewandowski 22′, Torres 73′
Czytaj więcej o Barcelonie:
- Czas ściągać aureolę z głowy Xaviego
- Barcelona i Pep Guardiola. Para, której Liga Mistrzów nie zapomni
- Hector Bellerin. „Mes que un futbolista”
Fot. Newspix