Nie zdążyliśmy się jeszcze otrząsnąć po pełnym niespodzianek wtorku, a już dziś czeka nas kolejna dawka emocji w Lidze Mistrzów. Oczy całego świata będą w środę zwrócone na Camp Nou, gdzie FC Barcelona z Robertem Lewandowskim w składzie stoczy być może najważniejszą walkę tej jesieni. Katalończycy podejmą Inter Mediolan i w przypadku porażki po raz drugi z rzędu pożegnają się z Ligą Mistrzów już na etapie fazy grupowej.
Jeszcze do niedawna w Barcelonie można było czuć ogólną euforię związaną z całkowitą przemianą drużyny Xaviego Hernandeza. Po bardzo nieudanym poprzednim sezonie w klubie doszło do rewolucji. Na Camp Nou pojawili się tacy zawodnicy jak Robert Lewandowski, Raphinha czy Joules Kounde, dzięki czemu gra zespołu wyglądała zupełnie inaczej. Piłkarze zachwycali efektowną grą i znacznie poprawili wyniki. Okazuje się jednak, że wcale nie jest tak dobrze, jak mogłoby się wydawać.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Barcelona – Inter. Marzenia Lewandowskiego legną w gruzach?
Na początku tego sezonu nikt nie przypuszczał, że spotkanie niejako definiujące ten sezon Barcelony przyjdzie jej rozegrać już w październiku. A tak to rzeczywiście wygląda. Dwie porażki z rzędu w fazie grupowej Ligi Mistrzów – z Bayernem (0:2) i Interem (0:1) sprawiły, że w środę Katalończycy zagrają o swoje “być albo nie być” w tych rozgrywkach.
Nastąpiła więc spora zmiana narracji wokół katalońskiego klubu, bo przecież jeszcze niedawno był on wymieniany nawet jako jeden z faworytów do triumfu w Lidze Mistrzów. Co do tego można mieć sporo wątpliwości, ale oczywiście nie należy skreślać Blaugrany. Misja, którą mają do wykonania podopieczni Xaviego nie jest przecież niemożliwa.
Nie jest też oczywiście łatwa. Inter pokazał przed tygodniem, że jest w stanie wyłączyć największe atuty Barcelony. Na San Siro kompletnie niewidoczny był Robert Lewandowski, który został schowany do kieszeni przez obrońców gospodarzy. Został za to zresztą dość mocno skrytykowany przez hiszpańskie media. Katastrofalnie zagrał Ousmane Dembele, który wyglądał jak cień samego siebie sprzed kilku tygodni. Tego dnia po prostu nic nie wychodziło całej drużynie.
Inter wykorzystał z kolei swoją szansę, a raczej zrobił to sam Hakan Calhanoglu, popisując się fantastycznym trafieniem sprzed pola karnego. Nie należy jednak zapominać o kontrowersjach, które towarzyszyły temu meczowi. Arbiter tego spotkania Slavko Vincic nie podyktował rzutu karnego dla Barcelony po ewidentnym zagraniu ręką przez Denzela Dumfriesa. Słoweniec nie obejrzał nawet całej sytuacji na monitorze VAR, co wywołało ogromny skandal. Szczególnie że wcześniej nie miał wątpliwości i anulował bramkę Pedriego, która padła po zagraniu ręką Ansu Fatiego.
Refereeing inconsistency in the same match. Goal denied to Pedri for an involuntary hand of Fati that does not deviate the trajectory. Regulation (as questionable as it is) applied But hand of Dumfries who prevents Fati from going to the goal no penalty No similar application⁉️ pic.twitter.com/WLYi1SkqSh
— Passion Barça (@PassionBarca) October 4, 2022
W środowy wieczór na Camp Nou na pewno można się spodziewać fajerwerków, bo dla obu drużyn może to być decydujące spotkanie. W gorszej sytuacji są jednak gospodarze, bo w zasadzie urządzi ich tylko zwycięstwo. Nawet remis może nie wystarczyć do awansu. Pocieszające dla kibiców Blaugrany może być to, że Inter nie wygrał w Lidze Mistrzów w Hiszpanii od października 2004 roku. W dodatku stadion Barcelony jest dla nich wyjątkowo nieprzyjaznym miejscem, bo w Lidze Mistrzów przegrywali tam już aż pięciokrotnie.
Ewentualna porażka Barcelony będzie szczególnie bolesna dla Roberta Lewandowskiego. Polak jest jednym z tych zawodników Blaugrany, którym nie można zbyt wiele zarzucić, choć dwa mecze z rzędu bez trafienia, to coś, czego w jego przypadku dawno nie widzieliśmy. Jeżeli tej serii nie uda się przerwać, to może oznaczać brak 11 awansu do fazy pucharowej Ligi Mistrzów w karierze. A brak kapitana reprezentacji Polski w tych najważniejszych rozgrywkach na wiosnę, może oznaczać po raz kolejny szybką utratę szans na Złotą Piłkę.
Ciekawie w środę będzie nie tylko na Camp Nou. Pomimo dość jednostronnego widowiska w pierwszym spotkaniu, warto zwrócić uwagę na to, co będzie się działo w Neapolu. Tam pojawi się Ajax Amsterdam, który z pewnością będzie zdeterminowany, aby zrewanżować się za porażkę 1:6 sprzed tygodnia. Z polskiej perspektywy liczymy na kolejny popis Piotra Zielińskiego, który jest ostatnio w gazie i ma już na swoim koncie aż trzy trafienia w Lidze Mistrzów.
Na Ibrox Park w Glasgow zobaczymy z kolei Liverpool, który jest chyba największym zawodem tego sezonu wśród czołowych europejskich drużyn. Jeszcze w minionym sezonie The Reds grali w finale Ligi Mistrzów i do ostatniej kolejki walczyli o mistrzostwo Anglii, a dziś męczą siebie i kibiców. W weekend ponieśli porażkę 2:3 w spotkaniu z Arsenalem, którą dodatkowo okupili urazami Trenta Alexandra-Arnolda i Joela Matipa. Pierwszy mecz z Rangers udało się wygrać 2:0, ale dziś może być o to zdecydowanie trudniej. The Gers będą mieli ogromne wsparcie kibiców, a przecież podopieczni Juergena Kloppa w tym sezonie jeszcze nie wygrali na wyjeździe.
Rozkład jazdy:
- Atletico Madryt – Club Brugge (18:45)
- Napoli – Ajax Amsterdam (18:45)
- FC Barcelona – Inter Mediolan (21:00)
- Bayer Leverkusen – FC Porto (21:00)
- Viktoria Pilzno – Bayern Monachium (21:00)
- Glasgow Rangers – Liverpool (21:00)
- Sporting Lizbona – Olympique Marsylia (21:00)
- Tottenham Hotspur – Eintraht Frankfurt (21:00)
Czytaj więcej o Lidze Mistrzów:
- Stworzony do trenerki. Xabi Alonso zaczął rządy w Leverkusen
- Na czym polega fenomen Club Brugge?
- Robot zaprogramowany na bicie rekordów. Kosmiczne statystyki Haalanda
Fot. Newspix