Już słychać głosy, że Katalończycy są rozczarowani tym, jak Robert Lewandowski prezentuje się w ważnych meczach. Cóż, niby za Robertem dopiero dwa takie spotkania, ale musi się przyzwyczajać – skoro Hiszpanie śledzą każdą pierdołę na treningu, kto jak stawia stopę, kto jak poprawia włosy, kto z jaką miną mówi dzień dobry, to tym bardziej będą zwracać uwagę na wielkie mecze. Oczywiście jest też sposób na to, by się nie przejmować. Czyli: grać lepiej.
Lewandowski nie został ściągnięty po to, żeby strzelać Cadizowi czy Elche. Albo raczej: nie tylko po to, bo te gole są ważne w wyścigu po mistrzostwo Hiszpanii, natomiast przeciwko takim rywalom mógłby strzelać również napastnik nieco gorszy. Lewandowski ma więc też inne zadanie – trafiać przeciwko wielkim.
A na razie wygląda to słabo. Z Bayernem nic i to nie tak, że Lewandowski nie miał sytuacji, bo miał, tylko po prostu był nieskuteczny. Jedną sztukę co najmniej powinien mieć, dwie? Też nikt by się nie obraził. Z Interem za to zagrał bardzo słabo, Skriniar schował go do kieszeni i nie dał w ogóle pograć. Drugi raz w ciągu nieco ponad roku, bo przecież przeciwko Słowacji na Euro napastnik też musiał pytać o pozwolenie, by pierdnąć.
No i jak tak się zastanowimy, to w krótkim czasie Lewandowski trzykrotnie zawiódł przeciwko mocnym. W reprezentacji z Holandią, no i w Barcelonie przeciwko Bayernowi i Interowi. O ile w tym pierwszym przypadku można zwalać na niedołężność kolegów, o tyle w drugim (szczególnie) i trzecim – bez szans. Zresztą jak spojrzymy w przeszłość, to też były problemy, czy to z Polską na wielkich turniejach, czy z Bayernem w Lidze Mistrzów – przecież w zwycięskim finale też gola nie strzelił.
Oczywiście są i przykłady pozytywne, choćby cztery gole z Realem, czy zwycięska kampania z Bayernem do finału, ale jak jest źle, to ludzie będą wyciągać negatywy. Normalne. Czy to w Polsce, czy w Hiszpanii, czy u Eskimosów.
A zaraz kolejne sprawdziany. Rewanż z Interem, który trzeba wygrać, bo Barcelona po wydaniu tyle pieniędzy w letnim okienku transferowym musi wyjść z grupy, tym bardziej że ma tam ten Inter, który nie zachwyca w Serie A. Potem Klasyk z Realem. Przypominam – ostatnio na Santiago Bernabeu strzelił Aubameyang, a miał wokół siebie gorszych piłkarzy i sam też jest gorszym napastnikiem niż Lewandowski.
Jeśli więc Robert zawiedzie w tych dwóch przypadkach, nie będzie przebacz, Hiszpanie będą z nim jechać. Dlatego wypada życzyć, by tym razem to Lewandowski pojechał i z Interem, i z Realem.
WOJCIECH KOWALCZYK
WIĘCEJ O ROBERCIE LEWANDOWSKIM: