Kiedy Mateusz Kuchta popisał się fenomenalną robinsonadą po strzale głową Igora Łasickiego w ostatniej akcji meczu i utonął w objęciach kolegów z Chojniczanki, stało się wielce prawdopodobne, że Wisła Kraków zakończy wrzesień jako najgorsza drużyna miesiąca w pierwszoligowej stawce.
Nie, to niemożliwe, aż tak źle nie jest, sami przecieramy oczy ze zdumieniem. To jakaś aberracja. Albo, po prostu, kicha podlana nędzą, żeby nie bawić się w trudne słówka. Biała Gwiazda nie wygrała piątego ligowego spotkania z rzędu. Ba, w siedmiu ostatnich meczach na zapleczu elity przegrała pięć razy. Ostatnio równie fatalnie punktuje tylko Sandecja, ale postawmy sprawę jasno: gdzie Rzym, a gdzie Krym, gdzie Kraków, a gdzie Nowy Sącz?
Chojniczanka – Wisła Kraków 1:0. Degrengolada Białej Gwiazdy
Czas grać hejnał mariacki, pora bić na alarm, bo źle się dzieje w tej drużynie. Relatywnie udany początek pierwszego sezonu w I lidze po fatalnym spadku z Ekstraklasy uśpił czujność krytyków. Ludzie narzekali, że zwycięstwa nieco szczęśliwe, że styl mało efektowny, że brakuje fajerwerków, ale punkty wpadały, a Jerzy Brzeczek wysyłał wątpiącemu nadwiślańskiemu narodowi prosty komunikat: my tu jeszcze żyjemy. Tym samym przygaszał rozognione nastroje wokół klubu i tworzył przestrzeń do względnie spokojnego budowania czegoś trwalszego i solidniejszego niż euforia po chwilowym zrywie.
To już jednak przeszłość. Niedaleka, bo niedaleka, ale jednak przeszłość. Pierwszoligowej Wiśle Kraków niezmiennie brakuje pary i rozmachu – tak jak w lipcu jednak przekonywała jeszcze szczelna defensywa i w ataku zawsze coś wpadało, tak w sierpniu coś się zatrzymało, a we wrześniu działa już naprawdę niewiele.
Gdy Bartosiak z Grolikiem kompletnie zgłupieli i ucięli sobie dyskusję filozoficzną pt. „Nie wiemy, o czym gadamy i co robimy, więc piłeczkę stracimy”, a Angel Rodado stanął oko w oko z Kuchtą i mógł wykazać się snajperskim kunsztem, wpakował piłkę wprost w nogi świetnie dysponowanego bramkarza Chojniczanki. Gdy Boris Moltenis mógł ukrócić zapędy klocowatego Patryka Tuszyńskiego, wpakował się w jego kolano i sprokurował karnego, którego na gola zamienił nieśmiertelny Tomasz Mikołajczak (ponad dekadę temu wiązano z nim wielkie nadzieje w Lechu Poznań, dziś jest ikoniczną postacią współczesnej historii Chojniczanki).
Chojniczanka – Wisła Kraków 1:0. Kuchta bohaterem
Ciut koślawej konstrukcji z „gdy” używamy, żeby unaocznić i uplastycznić, że podczas tego meczu zdarzyły się dwie rzeczy, które najpewniej nie zdarzyłyby się półtora miesiąca temu, gdy Biała Gwiazda jeszcze jako tako się prezentowała, nie marnowała setek i nie traciła głupich goli. Przy tym co królewskie, należy oddać Kuchcie, który obronił chociażby inną próbę Rodado, kąśliwy rzut wolny Fernandeza, centrostrzał Cisse, no i przede wszystkim wspomnianą główkę Łasickiego. Zapracował sobie na miano bohatera, bo generalnie Chojniczanka stała słabością Wisły Kraków. Sporadycznie przesuwała ciężar gry pod bramkę Biegańskiego, a od strzelenia gola skupiała się głównie na kupowaniu czasu i przeszkadzaniu rywalom. No i miała szczęście, że goście nie mieli na siebie pomysłu. Bo nie mieli i już. Szarpał Hugi, machał rękami Fernandez, kółeczka kręcił Duda, jakieś tam ożywienie wniosło wprowadzenie Bashy i kilku młodziaków, ale nie miało to ładu i składu.
Źle się dzieje w Wiśle Kraków.
A to może być dopiero początek większych problemów, bo gdy nie idzie na boisku, zaczyna wrzeć w gabinetach, a gdy zaczyna wrzeć w gabinetach…
Chojniczanka 1:0 Wisła Kraków
Mikołajczak 50′ z karnego
Czytaj więcej o Wiśle Kraków:
- Problemy finansowe Wisły Kraków. Właściciele dołożą pieniądze
- Angel Rodado: Uznałem, że powinienem opuścić swoją strefę komfortu [WYWIAD]
- Królewski nie chce zwalniać Brzęczka
- Igor Łasicki: „Wisła musi dominować rywali”
- Wisła Kraków ma nową perełkę. Kim jest Kacper Duda?
Fot. 400mm.pl