Reklama

Igor Łasicki: „Wisła musi dominować rywali”

Kacper Bagrowski

Autor:Kacper Bagrowski

20 sierpnia 2022, 11:31 • 10 min czytania 22 komentarzy

Wielu z nas mogło to umknąć, ale Igor Łasicki ma już 27 lat. Kiedyś zapowiadał się na defensora, z którego będziemy mieli pociechę w reprezentacji Polski. W jego talencie zakochało się Napoli. Dziś po wielu perypetiach zdrowotnych wylądował w pierwszoligowej Wiśle Kraków. Dlaczego to wszystko tak się potoczyło? Czy sam piłkarz czuje się niespełnionym talentem? Jak wyglądały kulisy jego transferu do Wisły Kraków? Jak ma grać zespół pod wodzą Jerzego Brzęczka? Zapraszamy.

Igor Łasicki: „Wisła musi dominować rywali”

Męczą cię już pytania o Włochy?

Nie, przyzwyczaiłem się do tego. To normalne, że ludzie chcą wiedzieć jak było w Napoli. Moja droga była dość nietypowa, byłem w dużym klubie. Wiadomo, że gdy byłem kontuzjowany mało kto się mną w ogóle interesował, teraz to wszystko wraca, ludzie chcą ze mną rozmawiać. Ale nie mam problemów z tym, żeby mówić o przeszłości.

Czy ty jakkolwiek żałujesz tego wyjazdu?

Nie! To była świetna decyzja i gdybym mógł jeszcze raz wyjechać, to bym to zrobił. Mam stamtąd same pozytywne wspomnienia, gra dla tak wielkiego klubu dla Napoli, trenowanie ze wspaniałymi piłkarzami. To niesamowite przeżycia. Oczywiście, nie wszystko poszło tak, jak bym chciał, jak sobie to wyobrażałem – nie przebiłem się w Napoli, na wypożyczeniach też nie zawsze wyglądało to najlepiej, ale nie na wszystko miałem wpływ. Zobaczyłem wielką piłkę, zwiedziłem kawałek świata, nauczyłem się języka, mieszkałem w pięknym miejscu. Nie mam czego żałować.

Reklama

Powiedziałeś, że bardzo chętnie byś wyjechał. Dokąd?

Szczerze mówiąc to ja na ten moment nawet się nie zastanawiam nad tym wyjazdem. Mam za sobą ciężkie trzy lata, w których nie grałem regularnie w piłkę. Oczywiście atmosfera i zespół w Pogoni były naprawdę świetne, nie chcę zostać źle zrozumiany. Chodzi jednak o samą grę, której mi brakowało. Najpierw przytrafiła mi się kontuzja, a gdy już się wyleczyłem to w zespole była określona hierarchia, przez którą naprawdę trudno było się przebić i i nie udało się notować występów w pożądanym przeze mnie wymiarze czasowym. Skupiam się na tym co tu i teraz.

Czujesz się trochę zmarnowanym talentem? Oczekiwania wobec ciebie były większe.

No były większe, były… Niestety, zdrowie często nie pozwalało mi rozwinąć skrzydeł, często wybijało mnie z formy. Gdy zaczynałem już gdzieś fajnie grać, nawet na wypożyczeniach we Włoszech, w niższych ligach, udawało mi się już łapać rytm, musiał pojawić się uraz. W Polsce, w Pogoni tak samo – wywalczyłem sobie miejsce w składzie, wygrałem rywalizację, miałem zacząć regularnie grać i rozwaliłem sobie kolano. A później – tak jak mówiłem – duet obrońców grał tam dobrze, hierarchia była ustalona, nie miałem szans się przebić.

W twoim przypadku nie dojechało tylko zdrowie, czy może też głowa?

Reklama

Zdrowie. Zawsze uważałem, że mental jest u mnie na wysokim poziomie, starałem się twardo stąpać po ziemi.

Podniesienie się po tak ciężkich urazach wymaga silnej psychiki.

Długo i ciężko pracowałem nad powrotem do zdrowia. Zerwane więzadła to nie jest lekka kontuzja. To bardzo ważne, żeby w takich sytuacjach mieć wszystko poukładane w głowie.

Pracowałeś nad tym sam, czy korzystałeś z usług psychologów sportowych?

Korzystałem z pomocy psychologa, nie ukrywam tego. To żaden wstyd. Zawsze, gdy zdarzały mi się słabsze momenty – czy to tutaj, czy jeszcze we Włoszech, nie bałem się pójść i porozmawiać z profesjonalistą. Myślę, że w dłuższej perspektywie te rozmowy dużo mi dały i dzięki nim jestem tak silny mentalnie.

Mam wrażenie, że to trochę temat tabu w polskiej piłce. Piłkarze boją się korzystać z usług psychologów.

Każdy ma swoje sumienie, swoje potrzeby. Ja uważam, że to nie jest nic złego, a wręcz przeciwnie. Warto rozmawiać o swoich problemach z kimś kompetentnym, z profesjonalistą. Ja obecnie do psychologa nie chodzę, ale wiem, że kiedy poczuję taką potrzebę to zapukam do odpowiednich drzwi i otrzymam pomoc. Sam w słabszych momentach korzystałem i uważam, że to zaprocentowało. Nie ma co się tego bać czy wstydzić.

Z twoim zdrowiem fizycznym też już wszystko w porządku?

Tak. Jestem w stu procentach zdrowy.

Urazy sprzed lat mają jakiś wpływ na twoją grę, masz to cały czas z tyłu głowy?

Nie. Zawsze grałem, gram i będę grał na sto procent. Nienawidzę odpuszczać. Być może to właśnie dlatego łapałem niektóre urazy, bo nie wiedziałem, kiedy powiedzieć sobie stop. Ale taki już jestem i tego nie zmienię.

Kiedy pierwszy raz pojawił się temat Wisły Kraków?

Od razu po ostatnim meczu ligowym. Już dzień później zadzwonił do mnie trener Jerzy Brzęczek i powiedział, że jest mną zainteresowany, monitorował moją sytuację. Wiedziałem już wtedy, że nie zostanę w Pogoni.

Twoja pierwsza myśl, po otrzymaniu tej oferty to…

Powiedziałem trenerowi, żeby dał mi trochę czasu, bo muszę się zastanowić. Wisła jest wielkim klubem, ale…

Ale pierwszoligowym.

Tak. Na początku priorytetem dla mnie było pozostanie w Ekstraklasie, nie chciałem schodzić ligę niżej i chciałem poczekać na kolejne oferty. Trener to zrozumiał, byliśmy w stałym kontakcie. Ja mówiłem otwarcie, że nie mam w planach przedłużania kontraktu z Pogonią. Wiedział też, że mogę liczyć na oferty z innych klubów. Był cierpliwy.

Nie miałeś ofert z Ekstraklasy?

Miałem. Jedną nawet bardzo konkretną.

Skąd?

Z Widzewa Łódź. I było już bardzo, bardzo blisko sfinalizowania transferu. Ale ostatecznie wybrałem Wisłę.

Osoba trenera Brzęczka miała jakiś wpływ na twoją decyzję?

Zdecydowanie tak. Współpracowaliśmy razem już w Wiśle Płock, znałem metody treningowe trenera Brzęczka. Zresztą, trenując pod jego okiem w Płocku naprawdę dobrze się czułem. Wiedziałem, czego mogę się tu spodziewać i że będzie dobrze.  Ostatecznie to trener mnie przekonał.

Jak wyglądają wasze treningi? Ostatnio na łamach Sportu Krystian Wachowiak bardzo chwalił sobie przygotowanie fizyczne.

Pracujemy z trenerem Leszkiem Dyją i zdecydowanie są to treningi zupełnie inne niż te, które miałem do tej pory. Trener duży nacisk kładzie na mięśnie brzucha. Trenujemy na specjalnych piłkach, mamy sporo ćwiczeń siłowych, poprawiających naszą zwinność. I są to treningi naprawdę bardzo intensywne. Zresztą, my całe przygotowania do sezonu mieliśmy na wysokiej intensywności i to powoli będzie procentowało.

Nie czujecie się nieco „zajechani” przez tę wysoką intensywność?

Jeżeli chodzi o mnie – nie, ja czuję się dobrze, na meczach nie jestem zmęczony. Przygotowania były dobrze rozpisane. Zresztą początek sezonu w naszym wykonaniu pokazał, że jako zespół wyglądamy naprawdę dobrze, nie odstajemy od rywali, a wręcz mamy nad nimi przewagę.

Dostałeś opaskę kapitana tuż po przyjściu do klubu. Zaskoczyła cię ta propozycja?

Tak, bardzo. Kompletnie się tego nie spodziewałem. Byłem w szoku, gdy trener mi to zaproponował, ale nie wahałem się ani chwili. Bycie kapitanem w takim klubie jak Wisła Kraków to ogromny zaszczyt. Wiąże się z tym też wielka odpowiedzialność, czego jestem świadomy.

To była decyzja trenera?

Tak.

Zostajesz kapitanem na stałe?

Nie, zastępuję Kubę Błaszczykowskiego i Alana Urygę. Taka jest hierarchia.

Ale boiskowym liderem możesz pozostać. Zresztą, jesteś bardzo głośnym liderem.

Zawsze staram się podpowiadać kolegom z zespołu. W grze obronnej to bardzo ważne i potrzebne, defensywa potrzebuje dowódcy. A dowodzę w sposób dość głośny, to prawda, ale to pomaga podtrzymać koncentrację na boisku zarówno u mnie, jak i u innych zawodników. Myślę, że zespół dobrze mnie przyjął, zaakceptował, ja sam świetnie czuję się w klubie.

Punktowo zaczęliście ten sezon bardzo dobrze, ale wielu zarzucało wam nudną grę, chaos, brak zgrania.

Praktycznie cały zespół został przebudowany. W nowym zestawieniu, od pierwszego treningu do pierwszego meczu, trenowaliśmy tylko przez trzy tygodnie. To bardzo mało czasu, nie można więc dziwić się, że my po prostu jeszcze się zgrywamy. Zresztą nawet teraz nie omijają nas problemy, kontuzje. Co chwile ktoś wypada – nie ma Bashy, Colleya, Pereiry. Nie trenujemy tą samą jedenastką i jest nam trochę ciężej. Ale cały czas idziemy do przodu, widać już zalążki dobrej gry, jak chociażby podczas pierwszej połowy w Opolu, w Katowicach dobrze zareagowaliśmy, udało nam się odrobić straty spokojnie grając swoją piłkę. Z pewnością musimy poprawić element koncentracji, po strzeleniu pierwszej bramki zbyt łatwo się rozpraszamy, rozluźniamy. Zostaliśmy już za to skarceni w Tychach.

No tak, ta porażka była dość bolesna. Zdaje się, że Dominik Nowak dość dobrze was rozczytał.

Czy ja wiem? W pierwszej połowie GKS nie zagroził nam z akcji ani razu.

Od początku mówił, że kluczem do zwycięstwa będą sprawnie działające wahadła i faktycznie, z wrzutkami Wołkowicza nie mogliście sobie w niej poradzić, zabrakło tylko wykończenia. Co zresztą zmieniło się w drugiej połowie.

No tak, to też trochę nas zabiło. Oni konsekwentnie grali jeden i ten sam schemat, z którym sobie nie poradziliśmy. Popełnialiśmy głupie błędy w obronie, choć w poprzednich pięciu kolejkach ta formacja wyglądała bardzo dobrze. Bezsensownie traciliśmy piłkę w środku pola, ja sam przy dośrodkowaniach powinienem się lepiej zachować. Wszystko za łatwo. Wkradło się w naszą grę trochę chaosu, a GKS to wykorzystał. W tym tygodniu już trenowaliśmy tak, aby takich bramek nie tracić i wystrzegać się prostych błędów. Z podniesionym czołem do przodu.

Odnoszę wrażenie, że nie zabolała was ta porażka.

Nie, wręcz przeciwnie. Myślę, że trochę nas podrażniła, a przynajmniej mam taką nadzieję. Mnie osobiście podrażniła. Mimo słabej drugiej połowy czułem na boisku, że to my byliśmy lepszym zespołem, choć wynik tego nie odzwierciedla. Gdybyśmy wykorzystali którąkolwiek z sytuacji w pierwszej połowie, zamknęlibyśmy ten mecz. Nie ma co się załamywać, z podniesionym czołem i wolą walki trzeba iść dalej. Wiemy już, że ta liga jest naprawdę, trudna, każdy może w niej wygrać z każdym. Pokazał to ten mecz, Tychy po dwóch porażkach z rzędu potrafiły pokonać nas – lidera tabeli, ekipę bez przegranej na koncie. Trzeba być skupionym na każdym kolejnym meczu i walczyć o trzy punkty, a nie patrzeć w przeszłość.

Mówisz, że cały czas się zgrywacie. Jak więc ma wyglądać finalna wersja tego zespołu?

Do tej pory rozegraliśmy 6 kolejek i graliśmy różnie. W pressingu wysokim, średnim, niskim. Dostosowywanie taktyki pod przeciwnika musi być naszą domeną. Przede wszystkim jednak Wisła Kraków musi dominować rywali. Chcemy mieć wysokie posiadanie piłki, grać szybką piłkę opartą na podaniach. Teraz te pierwsze kolejki pokazały, że to jest element nad którym musimy pracować. Za wolno konstruowaliśmy swoje ataki, przez co rywalom łatwiej było je przerywać. Z meczu na mecz wygląda to coraz lepiej, poznajemy się i swoje możliwości. Stać nas na lepszą grę i to udowodnimy.

Czujesz, że w tej waszej maszynie brakuje jeszcze jakiegoś trybiku?

Wydaje mi się, że jest to napastnik. O tym mówił otwarcie już nawet trener. Oczywiście jest Luis Fernandez i Michał Żyro, ale to za mało. W okolicy 70-80 minuty potrzebne są nam świeże siły z ławki, a my ich nie mamy. Podobno sprawa jest już bliska finalizacji, ale nie znam szczegółów. Czekamy.

Waszym celem jest wygranie ligi?

Awans. Myślę, że każdy o tym wie, to oczywiste. Chcemy wrócić do elity.

Jesteś świeżo upieczonym mężem. Ślub zmienił coś w twoim życiu? Często mówi się, że to zmienia sportowca, uspokaja. Mówił o tym ostatnio chociażby Damjan Bohar.

Nie miałem jeszcze chwili, żeby na poważnie poczuć smak tego „nowego życia”. Był ślub, transfer, cały czas nie mamy jeszcze swojego mieszkania w Krakowie i żyjemy w pokoju hotelowym. To znaczy, inaczej – mieszkanie mamy zapewnione, ale czekamy, aż w końcu wyprowadzi się z niego Michal Frydrych. Jesteśmy w fazie ciągłej przeprowadzki, wszystko dzieje się szybko. Pewnie dopiero za jakiś czas będę mógł poczuć spokój i zmianę w moim życiu.

Jak widzisz swoją przyszłość? Okej, wiem już, że nie chcesz składać żadnych deklaracji, ale na pewno masz jakieś cele, ambicje, plany.

Chcę rozegrać cały, pełny sezon. W poprzednich mi się to nie udawało – albo przez kontuzję, albo przez to, że przegrywałem rywalizację sportowo. Tym razem nie chcę do tego dopuścić. Chcę być zdrowy i grać na najwyższym poziomie, tak, jak najlepiej potrafię. No i chcę awansować z Wisłą do Ekstraklasy, wspomóc zespół swoją grą. Takie są moje cele.

CZYTAJ WIĘCEJ O WIŚLE KRAKÓW:

fot. Newspix

Rodem z Wągrowca, choć nigdy nie pokochał piłki ręcznej. Woli tą kopaną, w wydaniu polskim i chorwackim. Student dziennikarstwa, który lubuje się w felietonach i reportażach. Miłośnik absurdu i Roberta Makłowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
0
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”
Piłka nożna

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB
1
Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
3
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

1 liga

Piłka nożna

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB
1
Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
3
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

22 komentarzy

Loading...