Działacze Śląska Wrocław zapowiadali, że taki sezon, jak ten 21/22 nie ma prawa się już powtórzyć i drużyna musi być zdecydowanie lepsza. Zatrudnienie Ivana Djurdjevicia wpuściło trochę świeżego powietrza do szatni, niemniej wrocławianie to wciąż przeciętna drużyna – raz przegra, raz wygra i tak w kółko, ponadto w nudnym stylu, bo ma ledwie sześć bramek po siedmiu meczach. Czy to wina Djurdjevicia? Szczerze mówiąc: na razie dalibyśmy mu spokój, patrząc na materiał, z jakim ma do czynienia.
W badziewiakach tej kolejki znalazło się miejsce dla aż czterech zawodników Śląska: Janasika, Gretarssona, Samca-Talara i Olsena. A pewnie wybrać można by jeszcze więcej, skoro drużyna z Dolnego Śląska przeciw Rakowowi zaprezentowała się żenująco. Przebiegła o dziewięć kilometrów mniej niż częstochowianie, kiedy to oni mieli w nogach 120 minut w Pradze, a Śląsk mógł ten mecz co najwyżej obejrzeć w telewizji.
Trudno nie odnieść wrażenia, że kadra tej drużyny jest zbudowana pokracznie. Regularnie gra przeciętny Janasik, który jednak wygrywa rywalizację z Konczkowskim, a to on miał być największym wzmocnieniem okienka wrocławian. Tymczasem z drugiej strony jest w zasadzie jeden lewy obrońca, Garcia, o którym trudno mówić pozytywnie.
W środku? Też nędza, w badziewiakach wylądował Gretarsson (i nie pierwszy raz gra słabo w tym sezonie), natomiast: kto za niego? Verdascę klub chce wypchnąć, Bejgera chcą inne zespoły, zostaje Poprawa. Naprawdę – bez szału.
Z kolei pozycję młodzieżowca obsadza Samiec-Talar, też obecny w badziewiakach, o którym nasłuchaliśmy się, że w trakcie okresu przygotowawczego był znakomity i tylko czekać, aż odpali w Ekstraklasie. Cóż, delikatnie mówiąc, na razie nie odpala – nie dał gola, nie dał asysty, tylko dwukrotnie nie spadł w naszych notach powyżej oceny wyjściowej. Czyli wiele pożytku z niego nie ma.
I tak sobie to bimbanie Śląsk trwa. Chcielibyśmy wierzyć, że się odkręcą i będzie to drużyna przyjemna do oglądania, ale nie ma ku temu wielkich podstaw, patrząc na personalia.
Co do kozaków – w szczególności wyróżniamy Almqvista. Był zapowiadany jako gość, który wniesie sporo dynamiki w szeregi Pogoni, będzie grał efektownie i być może nas nie okłamano. Chyba nie ma przypadku w tym, że w przeszłości płacono za niego blisko cztery miliony euro. Facet po prostu potrafi grać w piłkę i jest ciekawą alternatywą dla Zahovicia, bo Szwed i Słoweniec to piłkarze o różnej charakterystyce.
Co więcej – Zahović z Almqvistem mogą grać przecież razem, co daje trenerowi jeszcze większe pole manewru. Szkoda tylko, że Szwed nie był w optymalnej dyspozycji na puchary, może z tą większą siłą ognia Pogoń byłaby bardziej konkurencyjna w dwumeczu z Broendby (inna sprawa, że tam wiele rozbiło się o defensywę).
No i na koniec: miło, że wrócił Carlitos. Bramka ze Stalą bardzo przypominała tę, którą zdobył kiedyś z Wisłą. Obrońca skręcony, sztuka pod ladę i cześć. Współpraca Carlitosa z Josue może być kluczową kwestią dla Legii w tym sezonie. A widać, że panowie świetnie się rozumieją.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
Fot. Newspix