Naprawdę sporo sobie obiecywaliśmy po Robercie Podolińskim. Młody, z niezłymi wynikami w Dolcanie, ze świeżym pomysłem i umiejętnościami, by ten pomysł wprowadzić w życie. Do tego bardzo medialny, dowcipny. Nie przypuszczaliśmy jednak, że to właśnie ta “dowcipność”, poczucie humoru sprawią, że powoli zaczynamy mieć jego drużyny serdecznie dość. Oglądaliśmy wczorajszy mecz i nie mogliśmy pozbyć się wrażenia, że trener Cracovii chichocze przy ławce – “ale wywinąłem numer”!
No bo jak inaczej uzasadnić obecność w składzie Adama Marciniaka? Okej, Marciniak miewa przebłyski, może Podoliński liczy, że łodzianin wreszcie wróci do reprezentacyjnej formy (wybaczcie, teraz my sobie pożartowaliśmy). Ale dobra, już bez szydery, Marciniaka jeszcze przeżyjemy.
Co jednak, do licha, robi w najwyższej polskiej lidze zawodnik, który spadł z niej już cztery razy, a kto wie, czy właśnie nie szykuje się mały jubileusz w postaci piątego zlotu z krajowej elity? Mateusz Żytko. Facet, który po kompromitacji z Błękitnymi został zesłany do rezerw, z których powinien wyjść dopiero jako ligowy ekspert po zakończeniu swojej fantastycznej kariery. Sympatyczny, wygadany – idealnie pasowałby do komentowania spotkań Cracovii na antenie NC+. Niestety, sympatycznością nie da się powstrzymywać dryblingów rywali, a elokwencja nie stanowi raczej problemu dla szybkiego napastnika. Zresztą, postawa Żytki nie stanowi problemu nawet dla wolnego, emerytowanego i kulejącego napastnika, a nie damy sobie uciąć ręki, że Żytki nie minęłaby cyrkowa foka podbijająca piłkę nosem.
Przypomnijmy raz jeszcze (i przypominajmy do znudzenia, po każdym sabotażu w postaci wystawienia Żytki w składzie na mecz Ekstraklasy).
Żytko w tym roku skończy 33 lata, więc – nie licząc rewolucyjnych systemów Pilarz-5-2 – prochu już nie wymyśli. Prześledźmy jego dotychczasową karierę w Ekstraklasie i sezony, w których rozegrał więcej niż trzy mecze.
2001/02: Śląsk Wrocław (15 meczów) – 15. miejsce, spadek
2004/05: Zagłębie Lubin (24 mecze) – 12. miejsce, ostatnie nad strefą spadkową
2005/06 (wiosna): Polonia Warszawa (11 meczów) – 16. miejsce, spadek
2010/11: Polonia Bytom (28 meczów) – 16. miejsce, spadek
2011/12: Cracovia (21 meczów) – 16. miejsce, spadek
2013/14: Cracovia (33 mecze) – 14. miejsce, ostatnie nad strefą spadkową
Dodajmy, że w każdym z tych sezonów defensywa, w której grał, traciła ponad 40 goli. Mamy więc następujący bilans – spadek z czterema różnymi zespołami i dwie ucieczki spod topora.
Okej, dość. Kolejny as. Rymaniak. Po spadku z Zagłębiem trafił do Cracovii, a my już zastanawiamy się – czy po spadku z Cracovią, znów trafi do Lubina? To byłby numer. A rok później – no bo przecież Lubin z Rymaniakiem w obronie szans na utrzymanie nie ma żadnych – kolejny transfer. Zawsze nas to bawi: no spadli, ale ten zawodnik nie zasługuje na grę na niższym poziomie. No jak nie zasługuje, skoro Żytko spadał już cztery razy, a Rymaniak pozostaje na kursie i ścieżce, by pójść w ślady starszego kolegi?
A mimo to, jajcarz Podoliński nadal wstawia ich wszystkich do składu i czeka, aż coś wywiną. Trenerze, żart powtórzony dwa razy staje się nudny. A Żytko swój numer ze spadkiem serwuje już po raz piąty. Nie idźmy tą drogą…
Fot. FotoPyK