Reklama

Mistrzostwa Europy. W kolarstwie i pływaniu medale. Na lekkoatletów czekamy

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

17 sierpnia 2022, 00:05 • 7 min czytania 0 komentarzy

Mistrzostwa Europy w nowej formule mają zapewnić więcej emocji w tym samym czasie. Dlatego są rozgrywane równocześnie w wielu dyscyplinach i miejscach. W Rzymie na przykład rywalizują pływacy, a w Monachium kolarze torowi i lekkoatleci. Dziś traf chciał, że tylko ci ostatni nie dali nam medali, choć blisko była Ewa Swoboda. Na pływalni po srebro sięgnęła za to Katarzyna Wasick, a na torze popisała się Urszula Łoś, która drugim miejscem w keirinie udanie zamknęła ostatni dzień zmagań kolarzy. 

Mistrzostwa Europy. W kolarstwie i pływaniu medale. Na lekkoatletów czekamy

Cztery medale Polski, w tym dwa Uli

Do tej pory na mistrzostwach Europy w kolarstwie torowym mieliśmy trzy medale. Wszystkie brązowe. Na podium stały nasze sprinterki (Urszula Łoś, Marlena Karwacka i Nikola Sibiak) w drużynie, Nikola Wielowska w wyścigu na 10 kilometrów i Daria Pikulik w Omnium. Dziś, ostatniego dnia rywalizacji torowców w Monachium, srebro dołożyła Łoś w keirinie – sprincie, w którym na pierwszych, napędzających okrążeniach, zawodniczki jadą za pilotem na rowerze elektrycznym. Ula tym samym opowiada za połowę dorobku medalowe Polski.

Ten krążek był jednak zaskakujący, bo Polka nie należała do największych faworytek rywalizacji w keirinie. Choć trzeba dodać, że równą, stabilną formę prezentowała przez cały czas trwania rywalizacji. W eliminacjach zajęła drugie miejsce. W półfinale też – lepsza od niej były tylko aktualna mistrzyni świata, Lea Friedrich, jedna z największych gwiazd światowego kolarstwa torowego. W finale zresztą też to ona okazała się nie do pokonania. Za jej plecami przyjechała Ula, która odparła ataki Nicky Degrendele i Mathilde Gros, a w dodatku na ostatnich metrach wyprzedziła jeszcze Ołenę Starikową z Ukrainy.

Orlen baner

Reklama

To dało jej srebrny medal. Co ważne – w konkurencji olimpijskiej, bo nie wszystkie rozgrywane na mistrzostwach takie są. Nie zalicza się do nich na przykład wyścig na 10 km, więc Nikola Wielowska nie mogłaby powtórzyć swojego sukcesu na olimpiadzie. Ula Łoś może pokusić się o powtórzenie obu, bo sprint drużynowy też ma na igrzyskach swoje miejsce. O ile jednak medalu w nim się spodziewała, o tyle tego w keirinie już niekoniecznie. Widać to było zresztą w jej wypowiedziach na antenie TVP.

Czuję się znakomicie, jeszcze nie dowierzam, że mam to srebro. Srebro, tak? Dobrze mówię? W zasadzie nie lubię jeździć keirinu z pierwszej pozycji [w wyniku losowania Ula musiała jechać jako pierwsza przez trzy rundy, co oznacza, że to rywalki ją atakowały – przyp. red.], bo to długi dystans do pokonania. Jednak jak wylosowałam jedynkę w półfinale, powiedziałam sobie, że chyba nie jest taka zła. Kiedy wylosowałam ją w finale, to już wiedziałam, co zrobić. Udało się. Nigdy takich mistrzostw Europy nie miałam. To pierwsze z dwoma medalami. Jestem szczęśliwa – opowiadała szczęśliwa zawodniczka Grupy Sportowej ORLEN.

Niech to będzie doskonały prognostyk na kolejne lata, bo że Ula ma potencjał – wiemy nie od dziś. To w końcu kilkukrotna medalistka zawodów z cyklu Pucharu Świata. I wreszcie, w wieku 28 lat, pokazała, że może zdobywać medale na największych imprezach.

Kasia robi swoje

Jeszcze dłużej na wielkie sukcesy czekała Katarzyna Wasick na pływalni – pierwszy medal mistrzostw Europy czy świata na długim basenie zdobyła przecież w wieku 30 lat, kiedy w 2020 roku wywalczyła srebro w odbywającym się w Budapeszcie europejskim czempionacie. Dziś – ale w Rzymie, na Foro Italico – powtórzyła ten sukces. Oczywiście na swoim koronnym dystansie, 50 metrów stylem dowolnym. Przegrała tylko z Sarą Sjoestroem, absolutną dominatorką tego dystansu.

Nie da się ukryć, ona cały czas mi trochę przeszkadza. Z drugiej jednak strony jej obecność mnie motywuje, mogę się od niej uczyć – mówiła jakiś czas temu Onetowi Wasick o Szwedce. I faktycznie, Sjoestroem to wręcz przekleństwo Polki, bo gdyby nie ona, dorobek medalowy Kasi byłby znacznie bardziej imponujący. To przez Sarę Wasick nie ma złota mistrzostw świata, to przez nią też dziś zadowoliła się “tylko” srebrem mistrzostw Europy. Choć nie mielibyśmy nic przeciwko, żeby Polka wreszcie z nią wygrała.

Reklama

Udało jej się zresztą popłynąć szybciej od wielkiej rywalki na czerwcowych mistrzostwach świata. Ale w półfinale. W rywalizacji o tytuł Sjoestroem popłynęła w swoim najlepszym stylu i zgarnęła złoto. Dziś było tak samo – bo choć Wasick płynęła poza zasięgiem sześciu rywalek (czas Polki to 24.20, czas trzeciej na mecie Valerie van Roon – 24.64 s), to poza jej zasięgiem była z kolei Szwedka (23.91). Inna sprawa, że Polka i tak może być z siebie dumna. Od lat nie mieliśmy pływaczki, która na kolejnych wielkich imprezach – z wyłączeniem, niestety, igrzysk w Tokio – gwarantowałaby niemalże pewne medale.

Kasia medale zdobywała przecież na poprzednich mistrzostwach Europy, potem była piąta w Tokio, a następnie krążki zdobywała już bez przerwy – na ME i MŚ na krótkim basenie, MŚ na długim basenie i wreszcie trwających ME w Rzymie. Może i sam wierzchołek jest zajęty przez Sjoestroem, ale Wasick wygodnie rozsiadła się tuż pod szczytem. I nie zapowiada się, by chciała to miejsce opuścić.

U lekkoatletów dzień przejściowy

Dzisiejsze zmagania lekkoatletyczne w Monachium rozpoczęły się dla nas nieźle – od piątego miejsca Olgi Niedziałek w chodzie na 35 kilometrów. Skończyły się nawet lepiej, bo czwartą lokatą Ewy Swobody w biegu na setkę. Ale pomiędzy przeżywaliśmy istną mieszaninę nastrojów. Przede wszystkim – rozczarowała Malwina Kopron. Polska młociarka była jedną z faworytek konkursu, a nie weszła nawet do finału. W kwalifikacjach trzy razy rzuciła w siatkę i straciła szansę na medal.

Czułam się bardzo dobrze. Dwa dni temu zrobiłam dobry trening. Wczoraj odpoczywałam. Byłam zadowolona. Rzuty próbne też były dobre. Skupiałam się na stałych elementach, ale w końcówce coś nie zagrało. To pierwszy start, po którym płaczę i jestem załamana. Po Eugene [na MŚ również nie przeszła kwalifikacji – przyp. red.] przyszły wnioski, ale nie byłam tak załamana, bo tam trudno byłoby rzucić medal. Przebolałam to Eugene, zebrałam się na Monachium, wszystko wyglądało bardzo dobrze, ale… coś nie zagrało. To nie były najgorsze rzuty, gdyby któryś poleciał, pewnie weszłabym do finału. Ten sezon jest dla mnie tragiczny, cieszę się, że to już koniec – mówiła Kopron ze łzami w oczach przed kamerą TVP.

Kopron przez dużą część sezonu męczyła się z urazami, ale nie tylko jej one przeszkadzały. Paweł Wiesiołek z powodu kontuzji nie pojechał na mistrzostwa świata, a gdy już stanął na starcie mistrzostw Europy i radził sobie na nich całkiem nieźle, to odnowienie urazu nie pozwoliło mu dokończyć rywalizacji. Zawodnik Grupy Sportowej ORLEN zrezygnował więc po ośmiu z dziesięciu konkurencji.

Świetnie z kolei spisały się nasze “czterystumetrówki”. W świetnym stylu do finału weszły Natalia Kaczmarek i Anna Kiełbasińska, a z jednym z dwóch najlepszych czasów – mimo że nie znalazła się w najlepszej dwójce w żadnych z trzech biegów – dołączyła do nich też Iga Baumgart-Witan. Odpadła jedynie obrończyni tytułu, Justyna Święty-Ersetic, ale od razu zapowiedziała, że chce powetować to sobie w sztafecie. Do finału u mężczyzn wejść udało się za to Karolowi Zalewskiemu, a w biegu na 1500 metrów kobiet w świetnym stylu przez eliminacje przebrnęła Sofia Ennaoui.

Wieczorem czekaliśmy jedynie na rywalizację w sprintach. U mężczyzn wejść do finału – mimo rezultatów bliskich życiowym – nie udało się ani Dominikowi Kopciowi, ani Przemysławowi Słowikowskiemu. U pań w półfinale odpadła Magda Stefanowicz, ale już Ewa Swoboda spokojnie weszła do biegu o medale. Tam przybiegła na czwartym miejscu, choć do pierwszej trójki (która zmieściła się… w jednej setnej sekundy – 10.99, 10.99 i 11.00 s) sporo jej jednak zabrakło. Polka wykręciła 11.18 s.

Niby jestem zadowolona, niby nie. Zawsze to czwarte miejsce, ale to chyba nie był mój dzień na pobijanie życiówek. Dziewczyny się postarały, szybkie bieganie. Jestem zadowolona, bo to  już prawie koniec sezonu, za niedługo zaczyna się moja ulubiona hala. Tu ciężko mi się biegało. Nie umiałam się rozpędzić, nie umiałam zachować prędkości. Spinało mnie, ale dałam z siebie wszystko, co mogłam. Wydaje mi się, że nieco przeszkodziła infekcja [po powrocie z MŚ Ewa przeszła koronawirusa – przyp. red.]. Tak to jest, jak jedna osoba przyjeżdża do Stanów chora – potem chorzy są wszyscy. Nie ma co się jednak na to denerwować. Mimo wszystko jest motywacja do szybkiego biegania. W tym roku nie było medalu, myślę, że następnym razem będzie – mówiła Polka w TVP.

SPONSOREM POLSKIEJ LEKKIEJ ATLETYKI JEST PKN ORLEN

Rywalizację w jej finale sensacyjnie wygrała Gina Lueckenkemper, reprezentantka gospodarzy, która za wygraną zapłaciła… krwią. Po tym, jak przewróciła się tuż za metą, pozdzierała sobie skórę. Oprócz niej w finałach triumfowali dziś: Miltiadis Tentoglou (skok w dal, 8.52 m, rekord mistrzostw Europy), Sandra Perković (rzut dyskiem, 67.95 m, szóste! złoto z rzędu), Jakob Ingebrigtsen (bieg na 5000 metrów, 13:21.13), Niklas Kaul (dziesięciobój, 8545 punktów) i Marcell Jacobs (bieg na 100 metrów, 9.95 s).

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Kolarstwo

Geniusz. Urazy. Zwycięstwa. Choroby. Depresja. I rekord wszech czasów. Kariera Marka Cavendisha

Sebastian Warzecha
1
Geniusz. Urazy. Zwycięstwa. Choroby. Depresja. I rekord wszech czasów. Kariera Marka Cavendisha
Kolarstwo

“Murzyn z tarantulą na głowie i blondynka”, czyli jak się zbłaźnić i obrazić wybitnych sportowców [KOMENTARZ]

Sebastian Warzecha
118
“Murzyn z tarantulą na głowie i blondynka”, czyli jak się zbłaźnić i obrazić wybitnych sportowców [KOMENTARZ]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...