Wypada zwrócić honor Łukaszowi Teodorczykowi. Jeszcze parę tygodni temu wszystko wskazywało na to, że o ile miejsca pierwsze, drugie w ataku reprezentacji mamy na trwałe obszadzone, to o to trzecie można śmiało walczyć, bo będziemy tam potrzebować zawodnika, który nie ugrzązł na ławce. Rzecz w tym, że Teodorczyk żadnych Robaków, Bilińskich i im podobnych napastników do tej rywalizacji jednak nie dopuszcza.
Okres marca, kwietnia ma na Ukrainie znakomity – najlepszy odkąd wyjechał do Dynama Kijów. To już nie poprzednia runda, kiedy bezczynnie czekał na okazję, widząc, że jest dopiero trzecim napastnikiem w drużynie. Wciąż nie gra od deski do deski. Ten nieszczęsny Mbokani pewnie będzie mu się kiedyś śnił po nocach, ale z minut, które dostaje od trenera Rebrova, wyciska maksimum.
Weźmy cztery ostatnie mecze:
Dynamo – Illichivets Mariupol w lidze: 23 minuty na boisku i gol
Dynamo – Everton w Lidze Europy: 75 minut i gol
Dynamo – Czarnomorec Odessa w lidze: 23 minuty i gol
Dynamo – Zoria Ługańsk w Pucharze Ukrainy: 90 minut i gol
Do tego trzeba doliczyć jeszcze bramkę z Guingamp w Lidze Europy, co będzie w sumie oznaczało, że Teodorczyk zagrał w tym roku w 7 meczach i zdobył w nich 5 bramek. Ukraińskie media coraz głośniej piszą o niezawodnym jokerze w talii Serhija Rebrowa, który – nawet wchodząc z ławki – odpłaca się golami średnio raz na 79 minut. Ukrainiec coraz chętniej zresztą z tej karty korzysta.
Poniżej dwa ostatnie, zdobyte w ciągu tygodnia. Żadne cuda, ale jednak dobry nos w szesnastce.