Nowy sezon Premier League jeszcze się nie rozpoczął, ale za kulisami trwa już inna walka. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze i rzeczywiście to właśnie one są obecnie głównym tematem poruszanym w gabinetach szefów klubów piłkarskich w całej Anglii. EFL i niższe ligi domagają się więcej pieniędzy spływających z góry piramidy, ale giganci z najwyższej klasy rozgrywkowej niespecjalnie chcą się dzielić. Porozumienia na razie nie ma, ale poczyniono już pewne postępy. Co zmieni “New Deal for Football” i jak to wpłynie na angielską piłkę?
To zawsze wzbudza ogromne emocje na Wyspach Brytyjskich. W minionym tygodniu przedstawiciele klubów Premier League spotkali się w Londynie m.in. z władzami EFL, aby negocjować nową umowę finansową. Jej idea jest szlachetna, bo chodzi o to, żeby kluby z niższych lig korzystały na ogromnych zyskach, które generują kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej. Nikt nie zamierza jednak robić absolutnie nic za darmo. Giganci są gotowi podzielić się trochę większymi kwotami, ale oczywiście oczekują czegoś w zamian.
Championship poligonem doświadczalnym?
Podstawowym żądaniem klubów Premier League jest po prostu wykorzystanie klubów z niższych lig do własnych interesów. Przecież nikt tam nie myśli o tym, żeby komukolwiek pomagać i ryzykować powstaniem dodatkowej konkurencji. Wiadomo już, że działacze z najwyższej klasy rozgrywkowej doszli do wspólnego wniosku, że ich młodzież ma zbyt mało okazji do ogrywania nie na boiskach Championship, League One czy League Two. Można mieć wątpliwości co do tej tezy, ponieważ wydaje się, że te ligi wręcz opierają się właśnie na zawodnikach wypożyczonych z akademii klubów Premier League.
Oczywiście nie dotyczy to wszystkich, bo jedni wysyłają tam znacznie więcej młodzieży, jak choćby Chelsea. Trzeba przyznać, że The Blues są absolutnymi liderami w tym zakresie i dzięki temu wypromowali już całą masę młodych talentów. Ale jak wiadomo pieniędzy nigdy mało więc także londyńczycy podpisali się pod żądaniami pozostałych klubów, które dotyczyły “zwiększenia możliwości rozwoju dla młodych piłkarzy”. W skrócie oznacza to po prostu, że Premier League chce zmusić kluby z niższych lig do jeszcze częstszego wypożyczania zawodników poniżej 23 roku życia. Przyczynił się do tego także Brexit, który utrudnił stanowczo wypożyczanie piłkarzy za granicę.
W ten sposób giganci chcą zwiększyć konkurencję wśród młodych zawodników, którzy ze względu na niezwykle wysoki poziom ligi nie mają zbyt wielu okazji do rozwinięcia swoich skrzydeł. Trenerzy rzadko stawiają na młodzież w Premier League, ponieważ tylko pojedyncze przypadki są w stanie od razu wejść na ten poziom. Pojawiają się jednak obawy o poziom niższych lig, który jest daleki od oczekiwanego, a na dodatek gra opiera się tam głównie na aspektach fizycznych. Eksperci mają więc obawy o to, że niektórym zawodnikom może być trudno rozwinąć tam swoje umiejętności.
Mimo wszystko kluby Premier League mają w tym pełne poparcie angielskiego związku, który uważa, że jest to wzmocnienie ścieżki rozwoju dla potencjalnych przyszłych reprezentantów Anglii. Wychodzi się raczej z założenia, że najważniejsza jest regularna gra, bez względu na to, jaka by nie była. W końcu zawodnicy z dużymi pokładami talentu i tak powinni sobie poradzić. Pytanie, czy to rzeczywiście słuszne podejście.
Ucieczka się nie udała. Ronaldo wraca do Manchesteru
Porozumienie coraz bliżej
Przedstawiciele EFL nie są entuzjastycznie nastawieni do tego pomysłu, ale są w stanie pójść na ustępstwa. Oczywiście tylko w przypadku dogadania się co do większego kawałka tortu. Pieniędzy dla klubów z Championship ma być więcej, ale podstawową zmianę będzie sposób ich rozdysponowywania. W nowej umowie kwoty mają być ustalane na podstawie miejsca w tabeli, które zajmie dany klub. Tutaj pojawia się jeszcze kwestia tzw. “spadochronowego”, czyli dodatkowej kasy dla spadkowiczów z Premier League.
Każdy zespół, który opuści najwyższą klasę rozgrywkową, dostaje dodatkowe pieniądze, aby spadek nie był aż tak bolesny. Różnice finansowe pomiędzy Premier League a Championship są gigantyczne i w przeciwnym wypadku niektóre kluby mogłyby się nie pozbierać. Ten przepis wzbudzał spore kontrowersje, odkąd tylko został wprowadzony, ponieważ kluby z dolnych rejonów Championship uważały to za niesprawiedliwe. Dodatkowa kasa dla spadkowiczów miała według nich wypaczać rywalizację na zapleczu i trudno się z tym nie zgodzić. Zwróćmy uwagę chociażby na przypadki Fulham czy Norwich, które w ostatnich latach najpierw z hukiem opuszczały Premier League, a następnie znów wywalczały awans, dominując pozostałe kluby z zaplecza.
I właśnie pomysł z płaceniem klubom Championship większych pieniędzy i dostosowywanie kwot do miejsc w tabeli ma zmniejszyć tę różnicę. Nie wiadomo jeszcze, czy ta zasada zostanie wprowadzona także w League One i League Two, ale według brytyjskich mediów są pewne ustalenia, które zapewnią klubom z tych lig dodatkowe pieniądze z góry na rozwój infrastruktury.
Przebudowa w Leeds trwa w najlepsze. Jak wpłynie na pozycję Mateusza Klicha?
Zmiany w rządzie spowalniają rewolucję?
Oprócz podstawowych punktów nowej umowy finansowej na spotkaniu w Londynie wybrano nowego przewodniczącego Premier League. Została nim Alison Brittain, która była do tej pory dyrektor generalną giganta hotelarskiego Whitbread. Oznacza to, że dwa najważniejsze stanowiska w brytyjskim futbolu od tej pory będą zajmowały kobiety. Szefową angielskiego związku jest w końcu Debbie Hewitt, która również została wybrana całkiem niedawno.
Klubom nie udało się natomiast dojść do porozumienia w sprawie dobrowolnego usunięcia firm bukmacherskich z koszulek, co było jednym z głównych punktów spotkania. Wszystko wskazuje więc na to, że w tym celu będą musiały zostać wprowadzone specjalne przepisy, którymi zajmie się rząd. Problem w tym, że we władzach Wielkiej Brytanii nie dzieje się ostatnio najlepiej i panuje tam ogólny bałagan. O przejęcie stanowiska przewodniczącego Partii Konserwatywnej po Borisie Johnsonie i jednocześnie stołka premiera walczą pomiędzy sobą Liz Truss i Rishi Sunak.
Pewne jest więc, że nowe zasady panujące w brytyjskim futbolu narzucą kobiety. Nie wiadomo, jednak kiedy one zostaną ustalone i, czy w ogóle jest szansa, że ktoś się nimi zajmie w najbliższym czasie. Nie będzie to na pewno łatwe, bo nie rozchodzi się tutaj tylko o zakłady bukmacherskie. Wszyscy czekają bowiem na zapowiadany już od roku specjalny rządowy raport, który miał regulować m.in. kwestie właścicielskie w klubach. Inicjatorem tych zmian był Johnson, który w ten sposób zareagował na pomysł powstania Superligi. On sam zresztą odegrał kluczową rolę w namówieniu angielskich klubów do wycofania się z tego pomysłu.
Przemiany na zasady niemieckiego 50+1 raczej nie ma się co spodziewać, ale rząd na pewno będzie chciał zwiększyć kontrolę nad tym kto przejmuje klub i regulować to ile pieniędzy może w niego wpompować. Do tego znacznie zwiększony ma zostać wpływ fanów na sprawy klubowe. Szczególnie te dotyczące zmian w barwach czy herbach. To tylko część zmian, ale już widać, że mogą one zmienić zasady gry. Nie wiadomo, jednak kiedy powstanie przynajmniej jakiś ich wspólny zarys, więc tym bardziej nieznana jest data ich wprowadzenia. Mówiło się o jesieni, ale w związku ze zmianami w rządzie wszystko może się znacznie opóźnić. Pozostaje tylko życzyć angielskim kibicom, aby ktoś się całkowicie nie rozmyślił.
Czytaj więcej o angielskiej piłce:
- Najważniejsze pytania przed nowym sezonem Premier League
- Człowiek, który odbudowuje Arsenal. Kim jest Edu Gaspar?
- Kolejny do kolekcji. Thomas Partey oskarżony o gwałt
Fot. Newspix