Kłopoty, kłopoty Ronaldo – tym doskonale znanym cytatem ze świata sportów walki można określić obecną sytuację Portugalczyka. Takich przypadków jest mnóstwo w zasadzie co okienko, ale rzadko się zdarza, aby ucieczkę z klubu planował akurat piłkarz takiego formatu. Albo inaczej – rzadko się zdarza, aby kompletnie nikt nie chciał zatrudnić piłkarza takiego formatu. A w takim właśnie położeniu znalazł się pięciokrotny zdobywca Złotej Piłki i jeden z najlepszych w historii tej dyscypliny.
Przede wszystkim nie jest to pierwszy przypadek, kiedy Cristiano Ronaldo próbuje wymusić na swoich pracodawcach zgodę na odejście z klubu. Przecież niespełna rok temu miała miejsce dokładnie taka sama sytuacja. Wtedy Portugalczyk również uciekał z powoli zatapiającego się okrętu, którym był Juventus tracący Scudetto po raz pierwszy od dziewięciu lat. W dodatku drużynie Andrei Pirlo ledwo udało się awansować do Ligi Mistrzów, rzutem na taśmę zajmując czwarte miejsce w Serie A.
Powtórka z rozrywki
Swoją drogą, kto by pomyślał, że akurat Ronaldo będzie członkiem tej drużyny Bianconerich, która przerwie niesamowitą passę kolejnych mistrzostw. Trzeba jednak podkreślić, że trudno winić za taki stan rzeczy akurat Portugalczyka, bo i tak był on zdecydowanie najlepszym zawodnikiem tamtego zespołu. Choć wielu doszukuje się problemu akurat w nim. 37-latek miał mieć bowiem zbyt wielki wpływ na grę drużyny, wszystko było dostosowywane do niego i przez to inni zawodnicy byli poważnie ograniczani.
Latem ubiegłego roku Ronaldo powtórzył niemal dokładnie ten sam schemat co teraz. Z nie do końca jasnych przyczyn opuścił początek okresu przygotowawczego, w mediach pojawiały się kolejne plotki informujące o jego transferze, które były wypuszczane przez jego agenta Jorge Mendesa. Dziennikarze śledzili każdy jego krok, obserwowali jego dom i doszukiwali się jakichkolwiek ruchów mogących świadczyć o rozpoczęciu przeprowadzki. Trwało to bardzo długo, bo Portugalczyk zdążył nawet rozegrać jeszcze jedno spotkanie w pierwszej kolejce Serie A.
W końcu się udało. Ronaldo triumfował i w chwale przybył z powrotem na Old Trafford, czyli do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło. Dopiero teraz widać, jak szybko taka piękna historia może się przerodzić w najprawdziwszy koszmar. Podczas sezonu 2021/2022 do Cristiano nie można było mieć większych zarzutów. Portugalczyk robił, co mógł i znów był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem w drużynie. Niestety dla niego, podobnie jak w Turynie nie dojeżdżali koledzy. I znów pojawiały się głosy, że to właśnie wina 37-latka.
Arnold, Maguire, Ronaldo. Trudne początki ten Haga
Odrzucony geniusz
Dziś wydaje się, że Ronaldo na Old Trafford nie chce już prawie nikt. Oczywiście oprócz władz klubu, które patrzą na Portugalczyka głównie pod względem biznesowym. Wydali na niego sporo kasy, bo oprócz gigantycznej pensji musieli jeszcze zapłacić za transfer Juventusowi. Nie była to może zawrotna kwota, ale nie szkodzi. Nie ma też znaczenia to, że cała ta transakcja już dawno im się zwróciła i to właśnie dzięki potencjałowi marketingowemu 37-latka. W końcu brytyjskie media informowały, że już we wrześniu Czerwone Diabły z samej sprzedaży koszulek z nazwiskiem tego zawodnika zarobiły na czysto 13,1 miliona funtów.
Więc na Old Trafford Ronaldo jest już pożądany tylko przez zarząd klubu. Większość kibiców wolałaby, żeby już zniknął i skoro nie chce już grać w klubie, który tyle mu dał, to niech da wszystkim spokój. I Ronaldo pewnie chętnie właśnie tak by zrobił, ale jest jeden problem – nikt inny też go nie chce. Tego, że Portugalczyk będzie chciał opuścić Manchester, można się było domyślać już od kilku dobrych miesięcy, bo przecież oczywiste wydawało się, że kto jak kto, ale akurat on nie będzie chciał grać w Lidze Europy.
Pewne jest więc, że Jorge Mendes dwoił się i troił już od dłuższego czasu, aby znaleźć swojemu najważniejszemu klientowi nowe miejsce pracy. Opcji było bardzo wiele, ale żadna nie wypaliła. W to wszystko wtrąciła się nawet matka Ronaldo, która przyznała, że pragnie, aby jej syn wrócił do Portugalii. To spotęgowało doniesienia o możliwym powrocie 37-latka do Sportingu Lizbona, ale wydawało się to mało prawdopodobne. Dziennikarze wyśledzili ostatnio nawet rzekomo jego samochód na Estadio Jose Alvalade, ale to tylko poszlaki.
Nie będzie misji ratunkowej. Rooney ucieka do MLS
Ofiara własnej wielkości
W kontekście transferu Ronaldo wymieniany był nawet Bayern Monachium, który jak cała Bundesliga potrzebuje pilnie jakiejś postaci, która przyciągnie uwagę po tym jak sprzedano Roberta Lewandowskiego. Władze mistrzów Niemiec stanowczo zaprzeczyły jednak tym informacjom, mówiąc, że taki transfer nie pasuje do ich filozofii prowadzenia klubu. W gronie rzekomo zainteresowanych sprowadzeniem Cristiano nie mogło oczywiście zabraknąć też Realu Madryt, ale to raczej opcja z gatunku science-fiction. W końcu, po co Królewskim taki zawodnik?
Taki piłkarz przydałby się z kolei w drugim klubie z Madrytu, czyli Atletico i tutaj rzeczywiście było coś na rzeczy. Oczywiście te doniesienia wzbudziły sporo kontrowersji, bo kibicom Realu nie mieściło się to w głowie. Hiszpańskie media informowały nawet, że władze Rojiblancos mają się pozbyć Antoine’a Griezmanna, aby zrobić miejsce dla Portugalczyka. Jednak w tym przypadku również temat upadł tak szybko, jak tylko się pojawił. Szaleństwo wokół transferu Ronaldo osiągnęło więc absurdalny poziom. W końcu podawano nawet informacje, że o jego sprowadzeniu myśli jeszcze FC Barcelona.
Wydaje się, że Cristiano Ronaldo stał się przede wszystkim ofiarą własnej wielkości. Większość klubów odstrasza wielka pensja, którą trzeba by było dać Portugalczykowi. Dodatkowo trzeba by było przecież zapłacić coś Manchesterowi United, bo piłkarz ma wciąż obowiązujący kontrakt. A ten ma już 37-lat i młodszy nie będzie, więc trudno to nazwać inwestycją na przyszłość.
Prawda jest też taka, że mało który trener chciałby go w swojej drużynie, ponieważ pewne jest, że musiałby wszystko do niego dostosować. Trudno powiedzieć, ile do powiedzenia przy jego transferach mieli Massimiliano Allegri i Ole Gunnar Solskjaer, ale prawda jest taka, że obaj dość szybko po jego przyjściu żegnali się z pracą. Norweg w trybie wręcz ekspresowym, bo już po kilku miesiącach. Ronaldo ma więc ogromny problem, bo skoro nawet Jorge Mendes nie jest w stanie go nigdzie wcisnąć na siłę, to nikt inny tego nie zrobi.
„Rzeźnik z Amsterdamu” w Manchesterze. Kim jest Lisandro Martinez?
Syn marnotrawny
W poniedziałek Cristiano Ronaldo po dość długim rozbracie z drużyną i opuszczeniu obozu przygotowawczego w Azji, w końcu pojawił się w Manchesterze. Czy jest to typowy przykład syna marnotrawnego, który wraca z podkulonym ogonem? Tego nie wiemy na pewno, ale póki co wszystko na to wskazuje. We wtorek odbyło się spotkanie na szczycie w ośrodku treningowym w Carrington, na które zjechały najważniejsze tuzy United.
Początkowo mówiło się tylko o spotkaniu z Erikiem ten Hagiem, który miał się dogadać z Ronaldo co do jego roli w drużynie. Niespodziewanie na miejsce przybył oczywiście Mendes, ale także dyrektor generalny klubu Richard Arnold i sam Sir Alex Ferguson. Szkocki trener jest dla Portugalczyka jak ojciec, więc kto inny miałby go namówić na pozostanie w klubie?
You know it’s going to be serious talks when Sir Alex, Cristiano Ronaldo, and Jorge Mendes have all been pictured arriving Carrington.
Decision time⏳️ #mufc pic.twitter.com/591cfJ5055
— UtdFaithfuls (@UtdFaithfuls) July 26, 2022
Wszystko zmierza więc w kierunku porozumienia, bo Ronaldo prawdopodobnie i tak nie ma innego wyjścia. Ciekawostką pozostaje to, jaki stosunek ma tak naprawdę do niego Erik ten Hag. Początkowo mówiło się, że Portugalczyk nie pasuje do jego koncepcji, ale później sam trener dementował te plotki i mówił stanowczo, że Cristiano nie jest na sprzedaż. Prawda leży zapewne gdzieś po środku.
Patrząc na to wszystko z zewnątrz, wydaje się, że największym wygranym tej sytuacji jest klub. Przełożeni 37-latka dali mu się wyszaleć, a teraz mogą przejść do konkretów. O jego przydatność dla drużyny można być spokojnym. Pytanie tylko, czy po tym wszystkim poważnie nie ucierpi atmosfera w drużynie. Kto wie, co Ronaldo ma w tej chwili w głowie? Jego status na pewno nie będzie już taki sam, bo kibice nie zapomną mu tej wolty. W krótkim czasie z króla zamienił się w pracownika miesiąca, który nie może sobie znaleźć innej roboty.
Czytaj więcej o Premier League:
- Zaskakujący ruch Nottingham. Po co im Jesse Lingard?
- „Sonomania” w Korei. Tottenham bije rekordy popularności
- Sterling, Koulibaly, a to nie koniec. Chelsea zbroi się przed nadchodzącym sezonem
Fot. Newspix