Dawno nie sprawdzaliśmy, co u niego słychać. Zniknął nam trochę z radarów, lecz chyba najwyższa pora, by „odświeżyć znajomość”. Adrian Mierzejewski – bo o nim mowa – w dalszym ciągu przytula niezły szmal gdzieś na końcu świata, w egzotycznej lidze saudyjskiej, lecz – co ważniejsze – robi to w myśl zasady: jest kasa, jest klasa.
Na pewno nie grozi mu to, co niedawno było udziałem wyróżniającego się w Ekstraklasie Daniego Quintany, czyli odstawienie od składu i ewakuacja. Wręcz przeciwnie, w Al-Nassr dorobił się statusu gwiazdy, ba!, nie będzie wielkim nadużyciem napisanie, że jest wyróżniającym się piłkarzem w całej lidze. No bo jak inaczej nazwać drugiego strzelca najlepszej drużyny w tamtejszych rozgrywkach?
Wczoraj polski pomocnik strzelił ważną, wyrównującą bramkę w spotkaniu z Al-Ittihad, czyli zespołem Łukasza Szukały. Do tego dołożył asystę przy bramce Ahmeda Al Fraidiego, czyli odegrał kluczową rolę w ograniu czwartej drużyny w tabeli. Swoją drogą, przy jego trafieniu przypadkową asystę zaliczył wspomniany przed momentem Szukała. Zwróćcie też uwagę na trybuny – 60 tysięcy głów!
Warto też odświeżyć sobie inny występ pochodzącego z Olsztyna pomocnika. Dwa tygodnie temu jego klub mierzył się z irańskim Persepolis w ramach rozgrywek Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Gol, asysta i oryginalna cieszynka. Widać luz w poczynaniach.
Ogólnie we wszystkich rozgrywkach w tym sezonie “Mierzej” strzelił siedem bramek i zanotował cztery asysty w dwudziestu jeden spotkaniach. Równie skuteczny jest napastnik Hassan Al Raheb, a częściej strzela jedynie prawdziwy lis pola karnego Mohammad Al Sahlawi (18 bramek).
Umówmy się – gdy w najlepszym dla piłkarza wieku (ma 28 lat) zamieniał ligę turecką na tak egzotyczne miejsce, chyba większość z nas zwiastowała jego rychły koniec. Zero ambicji! Mógł przecież jeszcze pograć 2-3 sezony w solidnej lidze, wydawało się, że jest zdecydowanie za wcześnie na emeryturę. Tymczasem okazuje się, że Mierzejewski jeszcze się nie skończył. Jakkolwiek patrzeć, lekkie zaskoczenie.
Tytułem puenty – celowo nie wspomnieliśmy o wątku reprezentacji Polski, w której zawodnik rozegrał do tej pory 41 spotkań. Podobnie jak w przypadku Kuby, tak i tutaj – to nie kwestie sportowe decydują o powołaniu (a raczej jego braku). Gdyby było inaczej, Mierzejewski zapewne w kadrze by był.