Poniedziałkowa prasówka bez przełomowych materiałów.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Mateusz Wdowiak bardzo obiecująco zaczął sezon w Rakowie.
Kiedy Deian Sorescu musiał opuścić boisko w 21. minucie za drugą żółtą kartkę to musiał być dla was trudny moment. Mieliście w perspektywie około 70 minut gry w osłabieniu.
Było to na pewno niespodziewane. Mecz się ułożył super dla nas dzięki bramce Iviego w pierwszych minutach. Czuliśmy dobrą energię, czuliśmy, że to my napieramy na przeciwnika, a tu taka sytuacja. Wiadomo, że było to coś niespodziewanego, natomiast na takie sytuacje też musimy być przygotowani. Broniliśmy się wtedy nisko, graliśmy konsekwentnie przede wszystkim. Nie spanikowaliśmy przy piłce, potrafiliśmy operować grą grając jednego zawodnika mniej.
Wygrana 5:0 to wynik, który pozwala chyba lecieć do Kazachstanu z dużo lżejszą głową?
Zaliczka jest spora, ale wiadomo, że to jest dwumecz. Trzeba tam polecieć i dokończyć robotę. Bardzo cieszymy się z takiej zaliczki, na pewno daje nam spory handicap. Natomiast trzeba podejść profesjonalnie i przypieczętować ten awans.
Jak pan myśli, co będzie trudniejsze: podróż do Kazachstanu czy gra na sztucznej nawierzchni?
Na pewno są to niecodzienne okoliczności – sztuczna murawa, daleka podróż, która ze względów politycznych musi się odbyć naokoło. Wiemy przecież jaka jest sytuacja na Ukrainie. Podróż na pewno będzie długa, ale z tego co wiem lecimy tam dwa dni wcześniej, więc będzie czas na aklimatyzację. W Nur-Sułtanie są 4 godziny czasu do przodu, to na pewno też będzie miało wpływ na aklimatyzację. Wszystko jednak wydaje się być ze strony naszego klubu bardzo dobrze zorganizowane i lecimy tam tak jak powiedziałem dopełnić formalności.
*
Bartosz Mrozek wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie Stali, ale w klubie zapewniają, że mają trzech bramkarzy na podobnym poziomie.
Z tej trójki rywalizację wygrał Mrozek. Przy Bułgarskiej tydzień temu zagrał rewelacyjnie, kilka razy ratując Stal przed utratą gola. Paradoksem jest, że dla 22-latka był to debiut na stadionie Lecha, ale w barwach innej drużyny. Występ w pierwszej kolejce sprawia, że golkiper w najbliższych tygodniach na pewno zachowa miejsce między słupkami. Musi mieć się jednak na baczności, bo Kochalski ma nad nim przewagę: został sprowadzony na stałe. W Mielcu nie ukrywają, że liczą na talent z Legii (ostatnio był w Radomiaku), dlatego 19-latek dostał kontrakt na trzy lata (żaden z letnich nabytków klubu nie podpisał dłuższej umowy).
*
Antoni Bugajski o dalszym graniu Warty Poznań w Grodzisku Wielkopolskim.
Fatalny start w nowych rozgrywkach zaznaczony wysoką porażka z Wisłą Płock (0:4) i brak w drużynie czołowych w poprzednim sezonie piłkarzy, czego na razie nie udaje się rekompensować, nie są jedynymi problemami Warty Poznań. Klub musi ratować sytuację na wielu frontach, co nie znaczy, że w każdym wypadku powinien liczyć na powszechne wsparcie i pobłażanie. Już trzeci sezon domowe mecze w ekstraklasie rozgrywa poza Poznaniem, choć jest klubem Poznania i niestety, wszyscy do tej prowizorki się przyzwyczaili.
To znacznie większa porażka Warty niż ta doznana na boisku z Wisłą Płock. Jeszcze większymi przegranymi są Ekstraklasa SA i przede wszystkim Polski Związek Piłki Nożnej. Już zdążyliśmy się przyzwyczaić, że do Warty trzeba mieć anielską cierpliwość. Trudno nie czuć sympatii do budowanej za niewielkie pieniądze drużyny prowadzonej prze najmłodszego trenera w Ekstraklasie. Jednak jeszcze trudniej być wyrozumiałym dla jawnej kpiny z oczywistych zasad, które tylko w teorii obowiązują wszystkie kluby chcące występować w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na zdrowy rozum powinny w niej występować tylko ci, którzy spełniają wymogi sportowe, finansowe i infrastrukturalne. Wszystkie są równie ważne. Ale Warta tego ostatniego wymogu nie spełnia. I co? I nic, bo PZPN notorycznie przymyka na to oko.
*
Jerzy Dudek ironizuje, że w Realu przywitano go lepiej niż Roberta Lewandowskiego w Barcelonie.
W ostatnich dniach dyskusję jednak zdominowała prezentacja Roberta. Nie była taka, jaka być powinna. Nie tego oczekuje się od wielkich klubów w przypadku wielkich transferów. Pamiętam ogłaszanie najlepszych piłkarzy, którzy przychodzili do Madrytu. Zawsze było to robione z wielką „pompą”, pamiętacie pewnie państwo prezentację Cristiano Ronaldo. Na Santiago Bernabeu było ponad 90 tysięcy ludzi i ogromna feta. Inaczej to wyglądało w moim przypadku, było bardziej skromnie.
Pamiętam, że na małej trybunie zgromadziło się niewiele ponad tysiąc osób, ale oczywiście ja nie byłem taką gwiazdą, jak pozostali zawodnicy. Mimo wszystko uważam, że moją skromną osobę przywitano trochę lepiej niż Roberta i to już uważam za dziwną sytuację. Sądzę, że powinno to wyglądać inaczej, Lewy po prostu na to zasłużył, bo też wśród fanów Barcelony jego przyjście jest sporym poruszeniem.
Z kolei Dariusz Dziekanowski widział wiele niedociągnięć w pożegnaniu Artura Boruca.
Skoro mowa o szacunku – w środę oglądałem z trybun stadionu przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie pożegnalny mecz Artura Boruca. I z przykrością stwierdzam, że było to wydarzenie smutne, nieadekwatne do okazji. Owszem, wybór rywala jak najbardziej trafny, bo przecież Artur stał się idolem wielu kibiców klubu z Glasgow. Na trybunach Ł3 zjawiło się około 10 tysięcy widzów, a więc mniej więcej jedna trzecia pojemności. Zabrakło oprawy, zabrakło transparentów, zabrakło chóralnym śpiewów, z których ten stadion i kibice słyną. Z jakichś powodów ci najzagorzalsi i najgłośniejsi fani, którzy o taką atmosferę dbają, postanowili na mecz nie przychodzić. Na Żylecie wisiał jeden wielki transparent z podziękowaniami dla Boruca i były to podziękowania od kibiców…Zagłębia. Nie przyszli także niektórzy najważniejsi ludzie z władz klubu. Zabrakło też oficjalnych przemówień i podziękowań, jak również bliskich mu trenerów, kolegów z klubów (Legia, Celtic, Fiorentina, Bournemouth,Southampton), którzy towarzyszyli mu w karierze.
SPORT
Techniczny stoper, którego brat gra w Bundeslidze. Richard Jensen jak najszybciej chce pomóc Górnikowi Zabrze.
O transferze reprezentanta Finlandii mówiło się już przed meczem z Cracovią, więc nie dziwi, że 26-latek na żywo obejrzał zmagania nowych kolegów z „Pasami”. Szczególnie kibice zrobili na nim wielkie wrażenie. – Było niesamowicie. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że dołączenie to tak dużego klubu, z tak wspaniałymi kibicami było dobrą decyzją – opowiadał dobrą angielszczyzną Jensen.
Jak scharakteryzował się nowy defensor zabrzan? – Jestem typem fizycznego zawodnika, lubię wchodzić w pojedynki i jestem lewonożny. Ćwiczyłem dużo nad wykonywaniem trudniejszych podań, które mogą otworzyć grę. To jeden z moich atutów, który pokażę grając dla Górnika – zdradził piłkarz.
Jensen przeszedł przez kilka klubów fińskich, zanim w wieku 16 lat przeniósł się do młodzieżowych zespołów Twente. Wówczas drużyna z Enschede była liczącą się siłą w Holandii, ale gdy aktualny piłkarz Górnika debiutował w Eredivisie, „The Tukkers”… akurat szykowali się do spadku. – Myślę, że przeprowadzka w młodym wieku była wyzwaniem, ale chyba nieco trudniej było moim rodzicom niż mnie (śmiech). Mam młodszego brata, który gra w Niemczech, a który rok po mnie także przeniósł się do Holandii. Spędziliśmy razem czas w Twente – wspominał Jensen.
Piotr Zieliński znalazł się w kręgu zainteresowania West Hamu. Angielski klub złożył już ofertę, ale doskonale wie, że trzeba będzie głębiej sięgnąć do kieszeni.
West Ham zaoferował za pomocnika reprezentacji Polski 20 mln euro. Wg portalu transfermarkt.de, piłkarz naszej drużyny narodowej wart jest dwa razy więcej, a z doniesień włoskich mediów wynika, że taka kwota mogłaby Napoli zadowolić. Nie wiadomo, co na to sam zawodnik, ale skoro oferta się pojawiła, to całkiem możliwe, że stanowisko Zielińskiego jest odmienne od tego, jakie zaprezentował Fabian Ruiz. Dziennikarze z Italii donoszą, że sprawa nabiera rozpędu. Wiadomo, że żurnaliści z Półwyspu Apenińskiego bardzo lubią podgrzewać atmosferę, szczególnie w temacie transferów, ale jeżeli rzeczywiście coś jest na rzeczy, to warto się nad tym pochylić.
Piotr Zieliński ma ważny kontrakt z Napoli jeszcze przez dwa najbliższe sezony. Taka długość umowy sama w sobie może sugerować transfer za konkretne pieniądze. Jeżeli nasz zawodnik nie złoży w ciągu najbliższych miesięcy podpisu pod nowym kontraktem, to Napoli może zapomnieć o tym, że np. za rok sprzeda go za satysfakcjonującą kwotę. Kolejnym argumentem za transferem wydaje się miejsce, do którego miałby trafić nasz piłkarz. West Ham to – przynajmniej na pierwszy rzut oka – odpowiednie miejsce dla piłkarza o takiej charakterystyce. David Moyes, który w pierwszym sezonie skutecznie ratował drużynę przed spadkiem, w kolejnych miesiącach zbudował znakomitą atmosferę w drużynie. Dzięki temu „The Hammers” stali się znaczącą siłą w Premier League. Zajęli kolejno, szóste i siódme miejsce w Premier League. Dwa razy z rzędu zakwalifikowali się do europejskich rozgrywek, a w ubiegłym sezonie dotarli aż do półfinału Ligi Europy.
FAKT
Jacek Ziober ma bardzo dobre przeczucia związane z Robertem Lewandowskim w Barcelonie.
Kapitan reprezentacji Polski mógł z nową drużyną przywitać się golem. W 11. minucie szarpnął od połowy boiska, wpadł w pole karne, jednak jego mocny strzał sparował na rzut rożny bramkarz Realu Tibault Courtois.
Świetna akcja! Robert wysłał sygnał, że wie, po co jest w Katalonii, że nie zamierza jedynie czekać na podania, że jest gotów na wzięcie odpowiedzialności za tworzenie akcji. Pokazał, że może być liderem zespołu.
Lewandowski zagrał inaczej niż w Bayernie. Nie czekał na piłkę w polu karnym, tylko cofał się po futbolówkę, był ruchliwy, „szukał” gry.
Piłkarze Barcelony muszą sobie przyswoić, że mając kogoś takiego jak Polak przy polu karnym rywali, nie powinni klepać na małej przestrzeni, wykonywać 10–15 podań, tylko od razu długim crossem uruchomić Roberta. Zmiana tej filozofii wymaga czasu, ale jestem przekonany, że gdy partnerzy z zespołu nauczą się „Lewego”, Barca będzie w nim miała prawdziwego killera.
SUPER EXPRESS
Nic, czego byśmy już nie wiedzieli. “SE” ostatnio szału nie robi.
Fot. FotoPyK