Sobotnia prasówka.
SPORT
Transfer reprezentanta Finlandii Richarda Jensena daje nadzieję, że wkrótce obrona zabrzan będzie prezentować się tak, jak powinna.
(…) To dobrze świadczy o piłkarzu, który w czerwcu tego roku zadebiutował w kadrze swojego kraju (w przeszłości był kapitanem młodzieżówki). 26-latek wystąpił na razie w trzech ostatnich spotkaniach, ramię w ramię pilnując fińskiej bramki z Robertem Ivanovem z Warty Poznań. Dlaczego więc pozostawał bez klubu? Nie jest tajemnicą, że Roda marzy o powrocie do najwyższej ligi, do występów w której wszystkich przyzwyczaiła. Tamtejsze media podają jednak, że wraz z kolejnym rokiem jej budżet ulegnie zmniejszeniu. Latem w drużynie przeprowadzono czystkę, a szatnię opuściło wielu graczy, którym wygasły kontrakty – także Jensen oraz… pozostali dwaj kapitanowie zespołu. Oprócz tego nowy nabytek Górnika bywał przez holenderskie media określany mianem podatnego na kontuzje. W trakcie czteroletniego pobytu w Kerkrade kilka razy zdarzyło mu się wypaść na kilka tygodni lub miesięcy.
Jeśli jednak zdrowie będzie mu dopisywać, w Zabrzu może być wartościową postacią. Zastanawiający jest jednak fakt, że z klubem podpisał tylko roczny kontrakt, co budzi pewne pytania odnośnie przyszłości. Nie wiadomo też, kiedy Jensen będzie w pełni gotowy do gry, choć brak meczu w najbliższy weekend na pewno wyjdzie wszystkim w Górniku na dobre – szczególnie dwóm nowym stoperom. – Każdy, którego teraz ściągniemy, przyjdzie do nas bez letniego okresu przygotowawczego, co oznacza kilka tygodni bez treningu. Potrzebny więc będzie czas, bo to nie będzie tak, że wrzucimy go do składu i będzie w stanie zagrać solidne 90 minut. Chciałbym powiedzieć coś innego, ale trzeba być realistą. Nie mogę obiecać, że piłkarz, który był bez klubu, będzie nam pomagał od razu w następnych dniach – mówił po meczu z Cracovią trener Bartosch Gaul, zanim jeszcze ogłoszono (w praktyce przyklepany już) transfer Jensena.
Adrian Kostrzewski miał tylko tydzień na poznanie tyskiej piłki.
We wtorek rano Adrian Kostrzewski podpisał dwuletni kontrakt z GKSem Tychy, a już w niedzielę może stanąć między słupkami, żeby wypełnić dziurę spowodowaną eksplozją kontuzji w zespole. Bramkarz z numerem 44 na koszulce miał więc mało czasu na poznanie kolegów i zrozumienie taktyki trenera Dominika Nowaka, ale mający za sobą 2 występy w ekstraklasie golkiper jest pełen wiary w swoje umiejętności. – W tamtym tygodniu odebrałem telefon z propozycją GKS-u Tychy – powiedział w pierwszym wywiadzie dla klubowych mediów zbliżający się do 24. urodzin wychowanek Naprzodu Zielonki. – To był więc intensywny czas, ale szybko udało się sfinalizować kontrakt i od razu po złożeniu podpisu zdążyłem wyjść z drużyną na trening. Wiem, że jest tu trójka bardzo dobrych bramkarzy: Konrad Jałocha, Adrian Odyjewski oraz Kacper Dana i cieszę się, że będę mógł podjąć z nimi rywalizację i walczyć o miejsce w pierwszym składzie, bo moim celem jest regularna gra w bluzie z trójkolorowym trójkątem. Po rozmowie z trenerem wiem, jaki plan na mnie ma sztab szkoleniowy i wiem, jakie jest moje zadanie.
Protest kibiców GKS-u Katowice mocno wpłynie na frekwencję przy Bukowej.
Opisywaliśmy to już na łamach „Sportu” i naszej strony internetowej, zaznaczając, że przedstawiciele kibiców podziękowali na razie za możliwość rozmowy, a ich „cisza medialna” potrwa co najmniej do niedzieli. Fani GieKSy mają zebrać się w czasie meczu pod stadionem i prowadzić doping zza ogrodzenia. W tym miejscu warto zauważyć, że będzie to 54. mecz o punkty rozegrany przez katowiczan od momentu powrotu do klubu trenera Rafała Góraka i dyrektora Roberta Góralczyka. I już 30. z zaburzoną frekwencją! Tylko 24 spotkania toczyły się na trybunach normalnie. 10 – z ograniczoną pojemnością trybun (pandemia),a 19 bez udziału publiczności (pandemia oraz decyzje związkowe i administracyjne). Ostatni raz ze swoimi kibicami GKS grał 6 kwietnia podczas pamiętnego i „okraszonego”… zadymą spotkania z Widzewem. Kolejne – z Odrą Opole, Skrą Częstochowa, GKS-em Jastrzębie i ŁKSem – rozgrywane były przy pustych trybunach po karach PZPN-u i wojewody.
W niedzielę na Bukowej trudno spodziewać się frekwencji wyższej niż kilkusetosobowa. Okaże się, jaką siłę ma bojkot i jak solidarni są kibice. Klub zaprasza na mecz najmłodszych, za darmo na trybuny wejdą członkowie akademii, uczestnicy programu „Serduszko GieKSy” czy podopieczni placówek edukacyjno-społecznych, na których już 1,5 godziny przed pierwszym gwizdkiem czekać będzie strefa zabaw.
FAKT
To jemu Robert Lewandowski strzelił pierwszego gola.
Choć Robert Lewandowski (34 l.) w seniorskiej karierze strzelił po- nad 600 goli, z pewnością szczególne miejsce w jego pamięci zajmuje pierwsza bramka w „dorosłej” piłce. Zdobył ją siedemnaście lat temu dla Delty Warszawa w meczu z KS Łomianki. – Poszło dośrodkowanie, a Lewandowski lekko dotknął piłkę i ta wpadła do siatki. Przegraliśmy 1:4 – wspomina w rozmowie z Faktem Kamil Ryłka, wtedy bramkarz Łomianek, a dziś trener golkiperów w norweskim pierwszoligowym klubie FK Haugesund. Kilka miesięcy później spotkali się w rezerwach Legii. – Nie byliśmy może jakimiś bliskimi „ziomkami”, ale jako że mieszkałem w pokoju z Adrianem Stępniem, z którym chodził do klasy i się przyjaźnił, to Robert często nas odwiedzał. Zazwyczaj graliśmy w piłkę na playstation. Nie pamiętam, czy „Lewy” grał Barceloną – śmieje się Ryłka.
Janusz Gol wspomina czasy w Rosji i komentuje decyzję Macieja Rybusa o dalszej grze w tym kraju.
Często życiem nie tylko sportowca, ale w ogóle człowieka rządzi przypadek i łut szczęścia. Jeden strzał, jedna bramka w Moskwie w pamiętnym meczu ze Spartakiem w 2011 roku zapewniła panu miejsce w historii Legii.
Co ciekawe, wtedy w sumie strzelałem mało goli. Tak się potoczyło, że przez to jedno trafienie zostałem zapamiętany na zawsze.
Tamten czas w Legii to był szczyt kariery?
Nie, za taki uznaję pierwszy sezon w Amkarze Perm. Wtedy naszym trenerem był Stanisław Czerczesow. O ile w późniejszych latach zazwyczaj walczyliśmy o utrzymanie w lidze, to wtedy otarliśmy się o puchary. Grałem na tyle dobrze, że w klubie dziwili się, że nie przychodzi powołanie do reprezentacji Polski. Może nominacji do kadry nie było, bo strzelałem za mało goli?
Jakie wspomnienia wywiózł pan z Rosji po pięciu latach w Permie?
Do dziś mam tam przyjaciół, z którymi utrzymuję, obecnie raczej rzadki, ale stały kontakt. Ludzie byli bardzo życzliwi, mili, pomocni. Nigdy nie spotkała mnie żadna przykrość z tego powodu, że jestem Polakiem. Odwrotnie. Wszyscy okazywali mi dużą sympatię.
Jak odbiera pan decyzję Macieja Rybusa o pozostaniu w Rosji?
Maciek ma żonę Rosjankę, jego dzieci urodziły się w Rosji. Jego rodzina tam czuje się najbezpieczniej. I to ze względu na nią Rybus nie zdecydował się kontynuować kariery gdzie indziej. Uważam, że wykazał się dużą odpowiedzialnością, jako mąż i ojciec.
SUPER EXPRESS
Bramkarz Legii, Kacper Tobiasz jest zapatrzony w Artura Boruca.
– Męczą cię pytania o niego? Ostatnio jest ich trochę.
– Absolutnie nie. Był moim idolem od zawsze. Grał w Legii, a potem przeniósł się do Wielkiej Brytanii, a ja zawsze uwielbiałem ligę angielską i te klimaty angielskie oraz szkockie. Fajnie było na Artura Boruca popatrzeć, teraz fajnie byłoby też dokonać tego co on.
– Ile Artura Boruca jest w Kacprze Tobiaszu?
– Jak nie 100 proc., to zrobię tak, aby było 100 proc. Jego piłkarskie umiejętności są na najwyższym poziomie, inaczej nie grałby w najlepszej lidze świata. Pokazywał wiele razy w meczach klubowych i reprezentacyjnych, że jest jednym z najlepszych.
RZECZPOSPOLITA
Piotr Żelazny o wydawaniu “Kopalni”, teraz także jako gazety.
Mam wrażenie, że dzisiaj dużo wspólnego ma robienie tak tradycyjnej papierowej gazety i pisanie na poważnie o futbolu. Ten futbol, o którym piszecie, już nie istnieje. Dziś to już tylko olbrzymie pieniądze i piłkarscy celebryci.
Być może masz trochę racji, dlatego my nie piszemy o piłkarzach. Nie pamiętam, kiedy ostatnio popełniłem taki tekst. Biznes biznesem, ale to my nadajemy temu wszystkiemu kontekst społeczny, polityczny, kulturowy itd. Można oczywiście konsumować futbol tradycyjnie, po prostu patrzeć, kto do kogo zagrał, kto ile goli strzelił, kto co wygrał. Nie ma nic złego w takim podejściu, ale można też spojrzeć na to głębiej.
To wyjaśnij mnie i czytelnikom, dlaczego nie zaczniesz pisać po prostu o tych ważnych rzeczach: kwestiach społecznych, kulturowych, o polityce czy filozofii? Zresztą jesteś po studiach filozoficznych. Masz 40 lat, jesteś już poważnym człowiekiem. Po co tak kurczowo trzymasz się tego futbolu?
Ale to tak, jakbyś pytał rapera, dlaczego nie porzuci tej formy i nie napisze w końcu poważnej książki albo nie zrobi sztuki teatralnej. Rap to jego narzędzie pracy, na tym się zna, to potrafi robić. I tak samo chyba mam ja.
A jakby oddzielić futbol od kontekstu społeczno-kulturowego, to ty przeżywasz wciąż futbol jak mecz piłkarski?
Bywa, muszę przyznać, że nie. Same mecze na pewno mniej mnie interesują niż ich kontekst. Ale nie jest też tak, że już w ogóle nie potrafię zachwycić się spotkaniem piłkarskim.
Kiedy ostatnio tak się zachwyciłeś?
Podczas zeszłorocznego Euro. Zachwycali mnie przede wszystkim Duńczycy. Tu, oczywiście, był też kontekst pozasportowy, bo najpierw mieliśmy przecież ogromną tragedię Christiana Eriksena, który dostał podczas meczu zawału serca i wydawało się, że umierał na naszych oczach. Później, po tej na szczęście niedoszłej tragedii, duńska drużyna wspaniale się skonsolidowała i grała piękny futbol, a przy okazji grała jakby dla niego, Eriksena. I ta historia bardzo mnie niosła. Ale podobała mi się też gra Włochów.
Sama gra czy też kontekst?
I to, i to, bo tego przecież nie da się oddzielić. Patrząc na nich, trudno było nie myśleć o historii trenera Roberta Manciniego, który kiedyś był enfant terrible włoskiego futbolu, piłkarzem wywalanym z kolejnych reprezentacji. Mimo wielkiego talentu miał z kadrą wiecznie pod górę, nigdy tak naprawdę niczego z nią nie osiągnął. I teraz, już jako dojrzały pan, w roli selekcjonera odkupuje grzechy z młodości. Do tego ta piękna męska przyjaźń z asystentem, Gianlucą Viallim, też kiedyś świetnym piłkarzem, przez lata zmagającym się z rakiem trzustki, po 17 miesiącach chemioterapii, a teraz będącym niezbędnym elementem tej mistrzowskiej układanki. Ale oprócz tego ich kadra naprawdę pięknie grała w piłkę, żeby było jasne.
Fot. FotoPyK