Sto lat nie wystarczyło, by AC Monza zagrała w Serie A, a Silvio Berlusconi z Adriano Gallianim osiągnęli to w cztery. Teraz wzmacniają zespół, który w przyszłym sezonie ma zająć 10. miejsce w Serie A. Tak na dobry początek.
Dla Silvio Berlusconiego niezmiennie nie ma rzeczy niemożliwych. W latach 70. zdołał zmienić trasy powietrznych korytarzy na lotnisko Linate, by dwa razy drożej sprzedawać mieszkania na swoim osiedlu Milano 2, a teraz wprowadził AC Monza do Serie A, czego nie dokonał nikt wcześniej przez 110 lat istnienia klubu. Bo jak nie on, to kto? I – oczywiście – z kim, jeśli nie z Adriano Gallianim, z którym kiedyś budował wielki AC Milan, swoją prawą, a może i lewą ręką?
Monza – odczarowanie przekleństwa
Klątwa Renato Pozzetto działała 43 lata. To aktor, nie żaden szaman, ale rzucił urok i koniec. Choć nawet nie pod swoim imieniem i nazwiskiem, bo jako detektyw Riccardo Finzi, i tak przez lekko ponad cztery dekady mówiono o „maledizione di Pozzetto”. Przekleństwie Pozzetto.
– Jestem z Monzy, nigdy nie będziemy w stanie awansować do Serie A – to jedno zdanie z „Agenzia Riccardo Finzi… praticamente detective” w głowach kibiców Brianzoli żyło dłużej niż fabuła filmu z 1979 roku. Jeszcze dwa lata temu pół żartem, pół serio tifosi zastanawiali się, czy aby władze klubu nie powinno poprosić aktora o powtórzenie tych kilku słów z jedną zmianą. Że Monza da radę awansować.
Ostatecznie obyło się bez czarów aktora. Wystarczyła magia pieniądza Berlusconiego z Gallianim. O tym, że pojawienie się w klubie „Il Cavaliere” z „Il Condor” działa jak dotknięcie różdżki, jako pierwszy przekonał się Filippo Antonelli. Dyrektorem sportowym Monzy był od połowy 2015 roku i zdążył się przyzwyczaić, że ludzie nie odbierają od niego telefonów. Zawodnicy, agenci, prezesi. Musiał dzwonić cztery albo pięć razy, by ktokolwiek kliknął zieloną słuchawkę. Aż we wrześniu 2018 Brianzolich przejął Fininvest, holding zarządzany przez rodzinę Berlusconich. Od tego momentu nie było problemu z kontaktem z kimkolwiek. Ba! Sami dzwonili.
Ale najczęściej rozmawiał z Gallianim, który przez 31 lat (od 1986 do 2017 roku) rządził w Milanie, a cztery lata temu przejął funkcję dyrektora zarządzającego w Monzie. Jak sam mówi, w Rossonerich działał „na wypożyczeniu”, bo jest, był i będzie „monzese”. Tam się wychowywał, tej drużynie kibicował, w niej zaczynał karierę w calcio. W trakcie pierwszego okna transferowego – w styczniu 2019 – Antonelli z Gallianim zrobili rewolucję i przeprowadzili ponad 30 transakcji.
– Nie było za bardzo czasu na spanie. Czułem się jak na maratonie przebiegniętym w tempie sprintu – opowiadał Antonelii w New York Times.
Sześć transferów potwierdzonych, siódmy w drodze, a potem napastnik
To był początek marszu z Serie C do A. Dłuższego niż zakładał Galliani, bo mówił o awansie w 2021 roku, ale zakończonego sukcesem. To najważniejsze. Monza jest w elicie, pierwszy raz w historii. Rekordowo długo kopała w II lidze, ponieważ aż 40 sezonów, jednak basta. Dlatego „Il Condor” błyskawicznie ruszył na łowy i już sprowadził sześciu piłkarzy, a ogłoszenie siódmego ma być jedynie kwestią czasu.
O spokój w bramce zadba Alessio Cragno, jeden z najlepszych golkiperów we Włoszech, którego genialne interwencje długo pomagały utrzymać Cagliari na powierzchni. Jak określała to La Gazzetta dello Sport, do obrony dodano doświadczenie – Andreę Ranocchię z Interu Mediolan, młodość – Andreę Carboniego z Cagliari, i umiejętności – Marlona z Szachtara Donieck (przy czym właśnie ten transfer nie został jeszcze potwierdzony). Poza tym defensywę uzupełniono Samuele Birindellim z Pisy.
O środek pomocy będzie dbał Stefano Sensi z Interu, swego czasu genialnie grający w Sassuolo i na początku kariery w Nerazzurrich, tyle że bez zdrowia. Gdyby nie urazy, pewnie w ogóle nie opuszczałby Mediolanu. Swego czasu kręcono film dla klubowych mediów i na pytanie, jakim określiłby się słowem, jeden z życzliwych kumpli krzyknął zza kadru: „Kontuzjowany!”. Wreszcie sprowadzono Matteo Pessinę, miejscowego chłopaka, ostatnio w Atalancie Bergamo. Galliani twierdzi, że zna babcię, matkę i ojca pomocnika, więc dobrze, że ten wrócił do domu.
⚽️⚪️❤️#ACMonza #Monza #WelcomeBackPessina pic.twitter.com/chBbyIhERr
— AC Monza (@ACMonza) July 7, 2022
A to nie koniec, bo potrzebny jest napastnik. Mówiło się o Mauro Icardim z Paris Saint-Germain, Andrei Pinamontim z Interu, Wilfriedzie Gnonto z FC Zurich, Luisie Suarezie z Atletico Madryt i Edinsonie Cavanim, ostatnio Manchester United, a obecnie bez klubu. Same grube ryby i nastoletni Gnonto, odkrycie ostatniej przerwy reprezentacyjnej. W normalnych okolicznościach mało kto dałby wiarę, że tacy goście mogą trafić do absolutnego nowicjusza Serie A. Ale przy Berlusconim wszystko się może zdarzyć.
Jedno jest pewne – Monza ma nie być przeciętnym beniaminkiem, który do końca będzie się szarpał o pozostanie nad kreską.
– Naszym celem jest 10. miejsce. Nie musimy rozmawiać o utrzymaniu. Rok temu przestrzegano mnie, że mówienie o konieczności awansu do Serie A przyniesie pecha. Zdecydowanie nie przyniosło. Dlatego powinniśmy mówić o celu i tak robimy. 10. pozycja na zakończenie sezonu – zapowiada Galliani.
Po co Monza Berlusconiemu?
A tak właściwie po co to wszystko Berlusconiemu? Według Gallianiego z potrzeby serca. Zainwestowanie w Monzę to czysty romantyzm, nie chodzi o nic innego, ale raczej można to włożyć między bajki. Chociaż Arcore – rezydencja „Il Cavaliere” – dzieli od stadionu Brianteo kilka kilometrów, do przejścia w półtorej godziny, nie mówiąc o jeździe autem, początkowo właścicielowi klubu nie za bardzo chciało się stawiać nawet na mecze domowe. Z czasem się to zmieniło.
Więc po co mu to? Jedni mówią, że chciał pokazać, że jeszcze żyje i ma się dobrze. Ciągle potrafi czynić cuda, choć lata mijają, a wielu wieszczy jego koniec. A on wciąż kiedy tylko chce, tworzy potęgę i nie zmienia się nic. Ale drudzy twierdzą, że ponownie zamierza wrócić do polityki. Na przełomie 2020 i 2021 myślał o prezydenturze i już szukał poparcia u Braci Włoskich, Ligi i Ruchu 5 Gwiazd, ale zrezygnował z kandydowania i Sergio Mattarella w styczniu zachował urząd. W związku z tym wznowił działalność swojej centroprawicowej partii – Forza Italia – i znów z rozrzewnieniem przemawia podczas konwencji, jak w maju w Neapolu czy w czerwcu w Alessandrii. A Berlusconi doskonale zdaje sobie sprawę, że trzykrotnie został premierem Włoch w dużej mierze za sprawą sukcesów na boisku Milanu, którego był właścicielem w latach 1986-2017. W tym okresie Rossoneri zdobyli 29 trofeów, m.in. osiem scudetti i pięciokrotnie triumfowali w Pucharze Mistrzów/Lidze Mistrzów.
– Wątpliwe, by był nim bez tego – twierdzi analityk polityczny Franco Pavoncello, cytowany przez New York Times.
Najgłośniejsi od czasu Juventusu
Kto ma rację? Tifosi Monzy odpowiedzieliby, że nieważne. Dla nich liczy się to, że przy okazji Berlusconi spełnia ich marzenia. Brianzoli nie tylko awansowali do Serie A, lecz także już na starcie wyglądają na solidnego średniaka, co w przypadku beniaminków rzadkie, a do tego cały świat na nich patrzy i już wie. W Monzie nie tylko szybko się jeździ (miejscowy tor uważany jest za jeden z najszybszych w kalendarzu Formuły 1), a także kopie piłkę.
– Teraz chcę wygrać mistrzostwo, a potem Ligę Mistrzów. Ja w swoim życiu jestem przyzwyczajony do zwycięstw. Zobaczymy – zapowiadał Berlusconi po dramatycznej wygranej w rewanżowym finale baraży z Pisą. Mówił to z przymrużeniem oka, ale przecież skoro kiedyś potrafił zmienić tor lotów maszyn Alitalia, może da radę wznieść jeszcze wyżej Monzę? Szczególnie, że jego majątek szacuje się na sześć miliardów dolarów.
Na początek – o żadnym beniaminku Serie A od czasu Juventusu nie mówiło się tak dużo, jak o Brianzoli.
CZYTAJ WIĘCEJ O SERIE A:
- Powrót do przeszłości. Pogba ma tchnąć życie w pomoc Juve
- Po scudetto z zaciśniętym pasem. Inter się zbroi
- Maldini to już nie Capitano, a Direttore. Współtwórca dzieła sztuki zostaje w Milanie
- Z ziemi angielskiej do włoskiej, czyli drugie życie w Serie A
foto. Newspix