Zwykło mówić się, że zwycięzców się nie sądzi. Musimy dziś jednak znów pochylić się nad Kristofferem Velde, który ma za sobą kolejny bezbarwny mecz naznaczony błędami. Dostał kolejną szanse w Lechu, tym razem mając czystą kartę u nowego szkoleniowca. I szansę tę zmarnował. Nie tego spodziewano się po transferze Norwega.
Sama obecność Kristoffera Velde w pierwszej jedenastce zelektryzowała kibiców Lecha Poznań. Dlaczego John van den Brom od razu chce strzelić sobie w stopę? Dlaczego nie Ba Loua? O co tu w ogóle chodzi? Nie da się ukryć, że Velde – delikatnie mówiąc – swoją grą nie przekonał do siebie fanów mistrzów Polski. Sprowadzony z Haugesund skrzydłowy pojawił się w Poznaniu w styczniu. Od tego momentu na boiskach Ekstraklasy pojawiał się ośmiokrotnie, wykręcając przy tym zawrotne liczby. Rozegrał 338 minut i zaliczył jedną, jedyną asystę – w debiucie przeciwko Bruk-Betowi.
O i ile na tle „Słoników” zaprezentował się nieźle, nie bez przyczyny w dalszej części sezonu dorobił się ksywki „Norweski pasterz”. Piłkarz sprowadzony docelowo w miejsce Jakuba Kamińskiego zawodził na całej linii. Nie notował liczb i swoją grą odstawał od zespołu. Już wtedy zaczęły pojawiać się wątpliwości, dlaczego ktoś wpadł na pomysł sprowadzania tu takiego gościa za prawie milion euro?!
Festiwal pomyłek
Otoczenie wokół Lecha często mówi, że piłkarz potrzebuje w Poznaniu pół roku na aklimatyzację. Podaje się przykłady Paulusa Arajuuriego czy – ostatnio – Jespera Karlstroma. Po mitycznych sześciu miesiącach piłkarze sprowadzeni do Poznania mają zacząć grać dużo lepiej. Tyle tylko, że ta teoria nie zawsze się sprawdza. I zdaje się, że nie sprawdzi się też w przypadku Kristoffera Velde.
Norweg kolejny raz nie wykorzystał swojej szansy. Od samego początku meczu grał chaotycznie, niedokładnie. Popełniał najprostsze błędy, kiedy stroną jego i Joela Pereiry przez całą pierwszą połowę wesoło hasali sobie Abdellah Zoubir i Elvin Jafargulijew. Jeżeli krył – to daleko od zawodnika, na alibi. Niby był blisko, ale nie miał realnej szansy na zrobienie czegokolwiek dobrego.
Velde wyglądał jak wydziarana, wystraszona mała sarenka w środku lasu. Na konferencji prasowej trener John van den Brom powiedział, że wybór Velde był spowodowany chęcią większego zabezpieczenia defensywy. I z jednej strony – jasne, udało się, Lech zagrał na zero z tyłu. Z drugiej jednak strony trudno nie oprzeć się wrażeniu, że najmniej w tym zasług Norwega. Świetnie pokazali się Joel Pereira i Pedro Rebocho.
W ofensywie było niewiele lepiej. Na połowie rywala także nie za bardzo wiedział, co się dzieje. Często znikał z radarów i bał się piłki, a gdy już ją miał i stracił – tempo jego powrotów pozostawiało wiele do życzenia. W jest postawie brakowało walki o futbolówkę. Walki, której kibice Lecha Poznań przecież tak oczekiwali.
Zresztą, żeby nie rzucać słów na wiatr – wypisaliśmy błędy Velde, które popełnił przed zejściem z boiska (bo nie mamy pewności, czy zepsuł czegoś w szatni)
- 2. minuta – Velde klatką piersiową zgrywa piłkę wprost pod nogi skrzydłowego Karabachu
- 5. minuta – Zoubir ogrywa Velde i Pereire przy polu karnym, Francuz oddaje strzał na bramkę
- 10. minuta – Zoubir ucieka Velde, Pereira ratuje Lecha
- 12. minuta – Velde poślizgnął się i zostawił piłkarza Karabachu na wolnym polu, na szczęście zepsuli
- 13. minuta – Velde kryje Zoubira na alibi i pozwala mu bez problemów zagrać do Qarajewa
- 16. minuta – Norweg przepuścił rywala w pole karne, piłka przeszła mu pod nogą
- 20. minuta – Velde zostawia Pereire bez asekuracji
- 27. minuta – Velde nie dochodzi do piłki zagranej na wolne pole przez Amarala, uprzedza go Jafangulijew
- 33. minuta – Velde pozwala na dośrodkowanie Zoubira, Rebocho ratuje Lecha wybiciem
- 38. minuta – Velde próbuje dośrodkować, ale trafia w pierwszego lepszego obrońcę na skraju pola karnego
- 47. minuta – Velde nie był w stanie wyhamować i niezdarnie staranował Richarda
- 48. minuta – Velde poślizgnął się i zamiast od razu dośrodkować zwolnił akcję i wycofał do Pereiry. Bez gola.
- 59. minuta – nieudane wyprowadzenie piłki i łatwa strata. Nie pofatygował się, aby odebrać piłkę.
Sporo tego, prawda?
Bez błysku
Po nieco ponad godzinie gry 22-latek został zmieniony przez Adriela Ba Louę, który zdawał się robić zdecydowanie więcej zamieszania pod polem karnym rywala. Oczywiście, nie wiemy, jak sympatyczny Iworyjczyk wyglądałby w pierwszej połowie, kiedy to ataki Zoubira i Jafangulijewa były znacznie częstsze, niemniej jednak na koniec lepsze wrażenie zostawił po sobie właśnie rezerwowy Kolejorza.
Oczywiście, nie będziemy udawać, że norweski skrzydłowy nie miał w tym meczu udanych zagrań. Tu można wyróżnić przerzut do Skórasia z piętnastej minuty, celne podanie do Amarala przy akcji bramkowej, rozdzielenie kłócących się Pereiry i Jafangulijewa czy też fragment drugiej połowy, kiedy to wyglądał zdecydowanie mniej kasztanowo. Ale to nadal za mało.
Velde znów nie zachwycił, znów nie porwał, znów nie dał tego, czego od niego oczekiwano. Z dwójki skrzydłowych, sprowadzonych w ubiegłym roku większe nadzieje nadal rozbudza Adriel Ba Loua. Jeżeli Citaiszwili będzie prezentował się przynajmniej tak dobrze, jak w Wiśle Kraków kilka tygodni temu, a do Poznania trafi jeszcze Damian Kądzior, o którego mistrzowie Polski wciąż walczą – ryzykujemy tezę, że Kristoffer Velde na murawie zbyt często się nie pojawi. No, chyba, że uda się na wypożyczenie.
CZYTAJ WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
- Trzymajmy się tego, że liczy się wynik, a Lech go ma
- Afonso Sousa – jak gra diamencik Lecha Poznań?
- Jak grały zespoły van den Broma? Analiza taktyczna nowego trenera Lecha
fot. Newspix