Prawdopodobnie Jakub Dryś z beniaminka 2. ligi – Siarki Tarnobrzeg – jest najmłodszym szefem działu skautingu w Polsce. Dzięki zaufaniu, jakim obdarzył go prezes klubu Dariusz Dziedzic stworzył unikatową siatkę skautów. Za jego sprawą Siarka obserwuje młodych piłkarzy na terenie całego kraju, a kilku z nich już gra w pierwszej drużynie. Przy nowatorskim przedsięwzięciu pomagał mu Phil Antwi, który odpowiada za rekrutację w londyńskim Arsenalu. Ten sam człowiek był m.in. pierwszym trenerem reprezentanta Anglii Jadona Sancho. Tarnobrzeski klub koncentruje się na sprowadzaniu młodych graczy do swojej Szkoły Mistrzostwa Sportowego, ale nie zamyka się też na transfery starszych piłkarzy. Zawodnikiem Siarki jest na przykład Hiszpan Ivan Agudo, który w swoim kraju grał przeciwko Atletico Madryt w Pucharze Króla. Z naszym rozmówcą porozmawialiśmy o skautingu w Polsce, jego autorskim projekcie w Siarce i całych planach tarnobrzeskiego klubu na najbliższe lata.
Jak doszło do tego, że tak młody człowiek jak ty został szefem skautów w klubie ze szczebla centralnego? Siarka Tarnobrzeg, dla której pracujesz, w zbliżającym się sezonie będzie beniaminkiem 2. ligi. Masz 19 lat, więc spokojnie mógłbyś dopiero zaczynać grać na poziomie seniorów, a jesteś już działaczem.
Jakub Dryś (szef działu skautingu Siarki Tarnobrzeg): Teoretycznie nadal mógłbym grać w piłkę, ale dość szybko musiałem zamknąć ten etap. Piłka nożna jest moją największą życiową pasją. Mimo że przestałem grać i trenować w klubie to chciałem być przy futbolu. Może od nieco innej strony, ale jednak. W Siarce otrzymałem olbrzymią szansę i zaufanie od prezesa klubu Dariusza Dziedzica. Dzięki niemu mogę się rozwijać i spełniać pod kątem skautingu. Jestem za to bardzo wdzięczny. Z roku na rok nabieram nowych doświadczeń. Rozwijam się w temacie skautingu. Staram się rozwijać indywidualnie, tak żeby przynosić jak największe korzyści dla klubu.
Dlaczego przestałeś grać? Różne są koleje losu, ale często wpływają na to kontuzje. Tak było w twoim przypadku?
Jak mawia klasyk: „Byłem nieźle zapowiadającym się piłkarzem, którego zniszczyły kontuzje”. Jedna, potem druga i zaczęło brakować zaparcia, żeby to przezwyciężyć. Zostało więc granie amatorskie na orlikach, ewentualnie na niskich poziomach rozgrywkowych, ale czysto amatorsko. Miałem uraz kolana. Chodziło o dość specyficzne schorzenie, bo dość szybko urosłem. W jeden rok było to 30 centymetrów. Pojawiła się u mnie choroba Osgood-Schlattera, czyli tzw. „przypadłość młodych kolan”. Objawiało się to tym, że czułem bardzo duży ból w rzepce przy jakimkolwiek wysiłku. Długo się z tym zmagałem i było to bardzo męczące. Teraz czasami dolegliwości bólowe wracają, ale już nie na taką skalę. W pewnym momencie nie byłem w stanie nawet chodzić po schodach.
Jak urosłeś 30 centymetrów w trakcie jednego roku, to ile masz wzrostu?
176 centymetrów. Od III klasy szkoły podstawowej urosłem już tylko cztery centymetry.
Dziś masz 19 lat i nadal jesteś bardzo młody, jak na stanowisko, które masz w Siarce. Kiedy zacząłeś na poważnie myśleć o skautingu?
Zajmuję się tym mniej więcej od dwóch lat. Wtedy też zacząłem rozwijać cały pion skautingowy w Siarce. W Polsce skauting, jako dziedzina piłkarskiego biznesu dopiero raczkuje.
Powiedziałbym nawet, że bardzo kuleje i to nawet w klubach Ekstraklasy…
Dokładnie tak jest. Dlatego doszedłem do wniosku, że możemy to fajnie zorganizować trochę oddolnie w Siarce, żeby w pewnym sensie wyznaczyć pewne trendy. Zaczęliśmy to wszystko robić, kiedy byliśmy w 3. lidze. Dzięki temu, że od dwóch lat to wszystko rozwijamy, mamy coraz większą siatkę skautów. Organizacja całego działu jest coraz lepsza. Dlatego też możemy weryfikować coraz większą liczbę zawodników i eliminować ryzyko nieudanych transferów. Szczególnie dotyczy to grup młodzieżowych. Głównie wyszykujemy młodych graczy, od wieku trampkarza. Oczywiście proces monitoringu często rozpoczynamy dużo wcześniej. Uważam, że sztuka skautingu polega na tym, żeby znaleźć takiego zawodnika, którego wcześniej jeszcze nikt nie odkrył. Ja to tak rozumiem. Trzeba wyszukać piłkarza i to w jak najmłodszym wieku, żeby później go szkolić, promować i rozwijać w klubie.
Mówisz o tym, żeby ściągnąć zawodnika do klubu w jak najmłodszym wieku. W rozmowach z dyrektorami sportowymi, szefami działów skautingu, dyrektorami akademii, trenerami czy skautami wiele razy słyszałem, że ściągać do większych klubów należy chłopaków w wieku 13 – 14 lat, a nie młodszych, bo wcześniej trudno ocenić potencjał danego chłopca. Uważasz podobnie?
Jak najbardziej podzielam taki pogląd. Tak robimy z młodzieżą spoza naszego regionu. Takich chłopaków namawiamy do przyjścia do nas właśnie w wieku 14 lat. Jest to też związane z tym, że infrastrukturalnie w tej chwili jesteśmy w stanie ściągać młodych piłkarzy do naszego liceum. Mamy Szkołę Mistrzostwa Sportowego, która coraz lepiej działa. Zapewniamy na miejscu: internat, pełne wyżywienie i edukację, ale tylko od I klasy liceum. Czynimy pewne kroki, żeby otworzyć klasy piłkarskie również w szkole podstawowej.
Jak szukacie młodych zawodników to koncentrujecie się w pierwszej kolejności na Tarnobrzegu i okolicach, później na miejscowościach ościennych, a w dalszej kolejności na szukaniu w całym kraju? Czy może działacie wielotorowo?
Mamy zakresy regionalne czy jak kto woli „pierścienie” działania. Pierwszy – Tarnobrzeg i miejscowości przylegające. Tutaj chcemy mieć jak największą wiedzę, żeby nikt nam nie umknął i żaden inny klub nie podebrał nam interesującego zawodnika. Nie zawsze się to udaje, bo na Podkarpaciu mamy bardzo dużą konkurencję. Główną jest Stal Rzeszów, której akademia bardzo dobrze się rozwija. Kładą na to bardzo duże nakłady finansowe. Często są w stanie przechwycić wielu zdolnych chłopców i to nawet młodszych niż te 13-14 lat. Po prostu zapewniają szkołę i internat już na poziomie szkoły podstawowej. Tak jak mówiłem, na razie my takich możliwości nie mamy. Natomiast jako Siarka nie boimy się rywalizować ze Stalą Rzeszów czy Resovią. Podchodzimy do tego „bez respektu”, bo wierzymy w to, co robimy. W tym wieku licealnym często chłopcy wybierają nasz kierunek. Uważam, że SMS Siarka Tarnobrzeg to dla młodego zawodnika jedno z najlepszych miejsc do realnego rozwoju piłkarskiego w całym kraju. Konkurencja jest spora, bo Podkarpacie powoli staje się mocnym regionem, jeżeli chodzi o rozgrywki młodzieżowe. Tutejsze ligi stoją naprawdę na niezłym poziomie w skali całego kraju. Konkurencja między klubami na pewno napędza to wszystko.
Czym Siarka może przekonać młodych zawodników i ich rodziców, do tego że jest lepszym miejscem na rozwój niż inne kluby z regionu?
Nasza drużyna trampkarzy młodszych awansowała właśnie do Centralnej Ligi Juniorów U-15. Drużyny juniora młodszego i juniora starszego występują na poziomie 1. ligi wojewódzkiej. Junior starszy walczył o Centralną Ligę Juniorów U-18, gdzie w lidze makroregionalnej ustąpiliśmy tylko Koronie Kielce, która akurat wcześniej spadła do rozgrywek ligi wojewódzkiej. Z roku na rok nasze drużyny się rozwijają i idą w górę. Najważniejsze w całym naszym procesie szkolenia jest to, że ogromna liczba młodych piłkarzy trafia stosunkowo szybko do pierwszej drużyny Siarki. W kadrze pierwszego zespołu, robiącego awans z 3. do 2. ligi mieliśmy aż piętnastu młodzieżowców, z czego jedenastu było w wieku juniora. Oni nadal będą więc mieli wiek młodzieżowca w zbliżającym się sezonie 2. ligi. Uważam, że to są liczby, którymi nie może się pochwalić każdy klub. DNA Siarki to jest młodzież, stawianie na nią i jej promowanie.
Trzy lata temu, kiedy Siarka spadała z 2. do 3. ligi i we wcześniejszych sezonach słynęliście z tego, że niemal co roku byliście w czołówce Pro Junior System. W 2. lidze zwycięzca zgarnia 1,1 mln zł, a ostatni nagradzany finansowo klub 0,2 mln zł. Cała pula to 5 mln zł. W zbliżającym się sezonie strategia Siarki nadal będzie taka, żeby być jak najwyżej w PJS czy ważniejszy będzie wynik sportowy?
Na pewno klasyfikacja PJS będzie dla nas bardzo ważna. Może to nie będzie celem takim, jak w latach minionych, kiedy szkoleniowcem pierwszego zespołu był Włodzimierz Gąsior (2015 – 2019 – przyp. red.). Wtedy zdarzało się, że w pierwszym składzie Siarki pojawiało się dziewięciu, dziesięciu czy nawet jedenastu młodzieżowców. Wówczas było to spowodowane sytuacją finansową klubu. Siarka była na skraju upadku. Na szczęście te czasy minęły i do 2. ligi wchodzimy teraz jako dużo zdrowszy klub. Promowanie młodzieży i dawanie szans młodym graczom na pewno będzie dla nas bardzo ważne, bo po prostu w naszej akademii mamy zdolnych piłkarzy. Oni już są w kadrze pierwszej drużyny i na pewno zaistnieją w 2. lidze, na poziomie centralnym. Na pewno będziemy chcieli zgarnąć jakąś premię z PJS. Tym bardziej, że hegemonem finansowym nadal nie jesteśmy. Premiami z PJS można znacząco podreperować budżet i nie ma sensu ukrywać, że tak jest.
Patrząc na kadrę Siarki z rundy wiosennej minionego sezonu, dostrzegam że znajdują się w niej również bardziej doświadczeni zawodnicy w tym gracze zagraniczni. To wynika nieco ze zmiany strategii po spadku do 3. ligi?
Chcieliśmy mieć doświadczony i ograny trzon zespołu, żeby mieć gwarantowaną jakość ze strony takich zawodników. Podczas tych trzech sezonów w 3. lidze nie zawsze mieliśmy odpowiednich starszych graczy. W tych dwóch pierwszych latach, między innymi oni zawodzili, bo nie dawali tyle jakości, ile można by było oczekiwać. W poprzednich rozgrywkach postawiliśmy na sprawdzone nazwiska. Tak postrzegam Marcina Stefanika (35 lat – przyp. red.). Trafił do nas rok temu z pierwszoligowej Puszczy Niepołomice. Wiedzieliśmy na co go stać, bo wcześniej występował u nas w 2. lidze. W ostatnim sezonie jako środkowy obrońca strzelił 16 goli. Jak na defensora jest to wynik niesamowity. Kolejną ważną postacią drużyny jest Bartek Sulkowski (31 lat), który również ma za sobą kapitalny sezon – miał aż 16 asyst. On ma jeszcze jedną niesamowitą statystykę. Sławomir Strzałka – statystyk i człowiek, który o Siarce wie wszystko – wyliczył, że jeżeli wszystkie dogrania Bartka, które kończyły się strzałem naszego zawodnika przyniosłyby gola w ostatnim sezonie, to rozgrywki zakończyłby z zawrotną liczbą 81 asyst. Miał aż tyle kluczowych podań. Świetny sezon mają też za sobą Kamil Adamek czy Michał Bierzało. Kręgosłup drużyny w postaci doświadczonych piłkarzy naprawdę nieźle funkcjonuje i oni też uczą młodszych kolegów tego, jak trzeba się zachowywać na boisku.
Jeżeli chodzi o zawodników z zagranicy, to mamy ich dwóch: Hiszpana Ivana Agudo (29 lat) i Ukraińca Ołeksandra Jacenko (22 lata – przyp. red.). „Saszkę” można traktować jak Polaka, bo jest w naszym kraju od ponad ośmiu lat. Grał w Escoli Varsovia i Lechu Poznań. Świetnie mówi po polsku i stara się o nasze obywatelstwo.
Agudo to zawodnik, który na poziomie trzeciej ligi hiszpańskiej rozegrał 147 meczów. Jak takich graczy można namówić do gry w 3. lidze polskiej, czyli de facto czwartym poziomie rozgrywkowym?
Ivan szukał jakichś wyzwań. Chciał znaleźć klub, w którym mógłby się wypromować poza Hiszpanią. Nie jest to przypadkowy piłkarz. Kiedyś grał nawet w Pucharze Króla przeciwko Atletico Madryt (w barwach Lleida Esportiu 3 stycznia 2018 roku; jego klub przegrał 0:4 – przyp. red.). Drużyna Diego Simeone wystąpiła w naprawdę mocnym składzie: z Fernando Torresem, Diego Godinem, Diego Costą czy Antoine Griezmanem. Sprawdzaliśmy to przed transferem Ivana. Przyszedł do nas, żeby się wypromować na naszym rynku. To przesympatyczny człowiek, któremu gra w piłkę sprawia olbrzymią radość. On się tym wszystkim po prostu cieszy. Przed przenosinami do nas był w pewnym momencie blisko związania się z innym polskim klubem. Jeżeli dobrze pamiętam, to starał się o niego ŁKS Łódź. To było gdzieś w 2019 roku. Wybierali pomiędzy nim, a Pirulo. Wybór padł na tego drugiego. Agudo dwa lata pograł jeszcze w Hiszpanii i rok temu trafił do nas. Na pewno znajduje się w notesach dyrektorów sportowych klubów z 1. ligi czy Ekstraklasy. Ivan 3. ligę pod względem piłkarskim „zjadał”. Uważam, że w 2. lidze nie ma wielu zawodników na podobnym poziomie, jeżeli chodzi o wyszkolenie techniczne.
Do którego z Hiszpanów, grających w ostatnich latach w Ekstraklasie można go porównać?
Ma w sobie coś na pewno z Daniego Ramireza (Lech Poznań – przyp. red.). Trudno jednak znaleźć kogoś podobnego do niego w skali jeden do jednego, bo to dość filigranowy gracz (ma 176 cm wzrostu – przyp. red.). Ma niezłe przyspieszenie na pierwszych metrach i kapitalnie ułożoną lewą nogę. Czasami ma się wrażenie, że piłka trzyma się jego nogi, jakby używał kleju. Jest typowym ofensywnym pomocnikiem – „dziesiątką”. Jego najmocniejszą stroną nie jest na pewno gra w destrukcji, ale to co daje z przodu jest wartością dodaną (w ostatnim sezonie 29 meczów, 7 goli i 6 asyst – przyp. red.). Jego gol na 4:2 w meczu derbowym ze Stalą Stalowa Wola powinien zostać „oprawiony w ramkę” i być wystawiany w Muzeum Historycznym Miasta Tarnobrzega.
Tak jak mówisz macie wielu młodzieżowców i wielu z nich jest ogranych, a to jest „towar” na miarę złota i to w każdej lidze. Nie boicie się, że bogatsze kluby kogoś od was podbiorą? Kto z młodych najbardziej się wyróżnia?
Jednego z naszych podstawowych młodzieżowców będziemy właśnie transferować do Pogoni Szczecin. Chodzi o bramkarza Macieja Kowala (ma niespełna 20 lat – przyp. red.). Kolejny gracz, który wcześniej nie miał w zasadzie ogrania w piłce seniorskiej, odchodzi do bardzo poważnego klubu i idzie w świat. Jeżeli chodzi o pozostałych młodych, to na pewno trzeba wyróżnić Dawida Bałdygę, to 19-letni napastnik z rocznika 2003. Będzie u nas już trzeci sezon. Przychodził do nas z juniorów Błękitnych Wronki (klub z Wielopolski mający pierwszą drużynę seniorów w 5. lidze – przyp. red.). Też nie miał wcześniej styczności z dorosłym futbolem, a u nas w 3. lidze uzbierał już 62 występy, w których zdobył 15 bramek. Chłopak z takim ograniem, mający 190 centymetrów – na pewno może zwracać na siebie uwagę. Dużo jeszcze pracy przed nim, ale na pewno jest to jeden z młodzieżowców, na którego mocno liczymy.
W bramce będzie występował teraz Piotr Pietryga z 2002 rocznika. On był zmiennikiem Kowala w poprzednim sezonie i też kilka meczów pobronił. Inny ciekawy chłopak to Cezary Stańczyk (2003) – wahadłowy, który też przyszedł z Błękitnych Wronki. Ma bardzo duży potencjał i wyróżnia się przede wszystkim kapitalną motoryką. Jest też nasz wychowanek z rocznika 2004 Wojciech Bieniarz. Dla niego to będzie trzeci sezon w pierwszej drużynie, a występuje w Siarce od czasów dziecięcych.
Kolejny ciekawy gracz to Krystian Furman (2004) – defensywny pomocnik. On przyszedł do nas z Jagiellonii Białystok, a jest wychowankiem Wisły Sandomierz. Następny obiecujący młodzieżowiec to obrońca Kacper Zbyradowski (2004), który jest naszym wychowankiem. On akurat wrócił do nas z Resovii. Kolejny wychowanek to lewonożny pomocnik Filip Krempa (2004) z kapitalnym przyspieszeniem. Tak więc tych młodych zawodników z naprawdę dużym potencjałem mamy wielu. Mam nadzieję, że pokażą się z dobrej strony w najbliższym czasie. Trener Majak zdecydował, że kilku młodszych piłkarzy trafi na wypożyczenia. Tak stanie się z Piotrem Miszczukiem (2002) czy Leonem Zmarzlikiem (2003). Mamy nadzieję, że złapią minuty na poziomie 3. czy 4. ligi i wrócą do nas jako lepsi zawodnicy.
Wspomniałeś, że ściągaliście zawodników z Błękitnych Wronek i Jagiellonii Białystok. Wychodzi więc na to, że wasza siatka skautingu sięga nawet do innych województw?
W każdym województwie mamy przynajmniej jedną osobę, która szuka dla nas zawodników. Dostajemy raporty i polecenia. Raz na jakiś czas robimy konsultacje szkoleniowe. Akurat dziś mamy jedną (rozmawialiśmy w piątek 1 lipca – przyp. red.). Przyjeżdża do nas 59 chłopaków w wieku od 14 do 18 lat. Obserwujemy zawodników w całej Polsce. Mając Szkołę Mistrzostwa Sportowego nie musimy się ograniczać. Wiadomo, zawodnicy z regionu to jedno i na nich się najbardziej koncentrujemy, ale nie zamykamy się na to, żeby ściągać też zawodników z kraju.
Rozumiem, że skoro macie przynajmniej 18 skautów to taka armia ludzi nie jest tania w utrzymaniu…
Przypominam, że hegemonem finansowym nie jesteśmy. Nasz projekt skautingu polega na tym, że chcemy dawać szanse styczności z futbolem osobom, które wcześniej nie miały takich szans, a są pasjonatami i mają oko do piłkarzy. Często ludzie sami mają zacięcie i po prostu chcą zajmować się obserwacjami zawodników. Taki człowiek później ma poczucie, że ma wpływ na to, co się dzieje w klubie. Oczywiście taka praca na początku jest na zasadach wolontariatu. Mamy jednak swój system wynagrodzeń, który powoli wprowadzamy. Mam nadzieję, że to będzie fajnie funkcjonowało, bo praca naszych skautów jest dla nas nieoceniona. Chciałbym z tego miejsca podziękować Tomkowi Pęśko i Kubie Mazurkiewiczowi, którzy są z nami od początku projektu.
Rozumiem, że im więcej będzie grał piłkarz polecony przez jakiegoś skauta, tym większe będzie on miał później profity?
Mniej więcej tak. Dopiero teraz to wprowadzamy. Wynagrodzenie będzie uzależnione od transferu, albo od tego jak zawodnik się rozwinie i jaki będzie miał wpływ na pierwszą drużynę. Oczywiście może to być związane też z przyszłym transferem. Z każdym skautem będziemy rozmawiać. Teraz to wprowadzamy i sam jestem ciekawy jak będzie to funkcjonować. Jeżeli ktoś jest chętny, ogląda sporo meczów na każdym poziomie rozgrywkowym i czuje, że w skautingu mógłby się spełniać, to jesteśmy otwarci na każdą współpracę.
Robicie też jakieś swoje autorskie szkolenia dla skautów?
Tak. Mamy swój wewnętrzny system. Chodzi o organizację, oceny i raporty. Wszystko jest oparte na doświadczeniach osób z innych klubów. Przy tworzeniu naszej sieci bardzo pomógł nam Phil Antwi z Arsenalu, który odpowiada w londyńskim klubie za rekrutację do akademii. Co ciekawe on był też pierwszym trenerem Jadona Sancho. Kiedyś wysłał mi zdjęcie siedmiu dwunastolatków i miałem zgadnąć, kto na nim jest. Powiedziałem: „Ten przypomina mi Sancho”. Odpowiedział: „On go nie przypomina, bo to jest Jadon Sancho”. Nie ukrywam, że rady Phila naprawdę dużo nam pomogły.
Podobnie jak te od mojego serdecznego kolegi Wojciecha Śmiecha. On jest obecnie dyrektorem sportowym w ŁKS Łagów. Na konferencji, którą prowadził na temat „networkingu” w świecie skautingu nawiązałem wiele cennych znajomości. Organizował je z Rafałem Kwietniem. Wszystkie eventy, które obaj robili są świetne dla osób, które chcą zacząć przygodę ze skautingiem. Nasz system w Siarce jest już mocno rozbudowany i nieźle działa. Jak ktoś nowy pojawia się w naszej siatce skautów, to zawsze przejdzie u nas odpowiednie szkolenie. Działamy na takich zasadach. To nasz autorski pomysł. Nie kopiowaliśmy tego z żadnego innego klubu, aczkolwiek były różne inspiracje. Nie korzystamy też z ogólnodostępnych raportów skautingowych, które można pobrać z internetu. Mamy całkowicie swoje arkusze.
Efekty siatki, którą tworzysz już są? Możesz zdradzić nazwiska zawodników, którzy dzięki temu trafili do Siarki albo są już w pierwszym zespole?
Oczywiście. Głównie chodzi o zawodników młodych i tych sprowadzanych do drużyn juniorskich. Roczniki 2004, 2005, 2006 i 2007. Graczami z pierwszej drużyny są wspomniany już Krystian Furman czy Leon Zmarzlik. Podobnie było z wymienianymi już przeze mnie Stańczykiem czy Zbyradowskim. Takich chłopaków jest naprawdę wielu.
Uważasz, że działy skautingu nadal są traktowane w wielu klubach po macoszemu? Znam kluby w 1. lidze czy Ekstraklasie, gdzie za skauting odpowiadają dosłownie trzy osoby.
Na poziom Ekstraklasy to zdecydowanie za mało. Skauting w Polsce nie jest doceniany. Ta odnoga piłkarskiego biznesu nie jest w zasadzie wcale rozwinięta. W zachodniej Europie jest zupełnie inaczej, przez co mniej talentów przepada. Cieszy mnie, że coś się ruszyło. Ludzie w klubach zaczynają zdawać sobie sprawę, że sieć skautów to bardzo ważny element budowy całego klubu jako instytucji. Poszło to do przodu, natomiast wiem, że są ośrodki, które nadal traktują skauting, jak „piąte koło u wozu”. Czasami stanowisko jest stworzone tylko po to, żeby było. Realnie nic się nie dzieje. Beton w głowach niektórych działaczy sprawia, że temat skautingu jest lekceważony. Tendencja jest jednak taka, że kluby zaczynają na to stawiać.
Chciałem zapytać o trenera Majaka. To były reprezentant Polski. Ma 22 występy w pierwszej kadrze. Grał w Lidze Mistrzów z Widzewem, występował też w niemieckiej Hansie Rostock. Rzadko byli piłkarze z lat 90. odnajdują się jako szkoleniowcy. A z tego co wiem, to w Tarnobrzegu ze współpracy z trenerem Majakiem jesteście bardzo zadowoleni. Jak on w ogóle zapatruje się na twoją pracę i cały skauting?
Z trenerem Majakiem mamy bardzo dobre relacje. Do sprawy skautingu ma fajne podejście i zrozumienie. Dużo ze sobą rozmawiamy na różne sportowe tematy. Nasz kontakt jest bieżący. Współpraca jest wyśmienita. Podobnie z prezesem Dziedzicem. Mam nadzieję, że trener Majak w dalszej perspektywie pokaże, że byli piłkarz z lat 90. mogą z powodzeniem i sukcesami prowadzić zespoły na różnych poziomach, również na tych centralnych.
W jego warsztacie jest więcej szkoły niemieckiej czy polskiej?
Myślę, że przewijają się obie. On miał wielu trenerów i z wieloma zawodnikami też grał. Przypomnę, że występował również w Anothossisie Famagusta na Cyprze. Z każdego miejsca coś wyniósł. Mnie podoba się to, że potrafi znaleźć fajny balans pomiędzy różnymi nowinkami technologicznymi w futbolu w zakresie trenerskim i różnych pomysłów, ale też potrafi wykorzystać niektóre elementy warsztatu z lat ubiegłych, kiedy wiele rzeczy robiło się na nos. Zresztą w Siarce świetnie funkcjonuje cały sztab. Dariusz Dul – asystent, Dawid Korona – trener przygotowania fizycznego, Kuba Zolech – trener bramkarzy, Artur Skutnik – kierownik drużyny i asystent oraz Adam Kumor – fizjoterapeuta. Naprawdę mamy sztab, który wykonał kawał dobrej roboty, żeby Siarka znalazła się w tym miejscu, w którym jest.
Wracając do twojego wieku, to czasami przeszkadza? Trudniej jest namówić kogoś na przejście do Siarki, jeżeli rozmawia z nim nastoletni szef skautów? Nie ma tak, że na przykład rodzice młodych zawodników patrzą na ciebie z dystansem?
Nie. I jakoś za bardzo się nad tym nie zastanawiałem. Uważam, że w piłce nożnej zawsze się obronią dwie rzeczy: jakość i prawda. W trakcie rozmów o transferach nikt mnie o wiek nie pyta. Oczywiście nie ukrywam tego, ile mam lat. Staram się to przekuć w swój atut. Raczej nie to jest to coś, co przeszkadza mi w jakiś sposób w mojej pracy.
Jakie masz cele zawodowe i marzenia? Zostaniesz w Siarce na lata, czy może w przypadku jakiejś oferty będziesz ją rozważać?
Siarka to klub, który jest w moim sercu. Chcę po prostu robić coś pożytecznego dla Siarki. Nie myślę o odejściu do innych klubów. Pragnę rozwijać się w tym co robię tutaj, w moim klubie. Na pewno jak się pojawi kiedyś, w przyszłości jakaś oferta, to temat przemyślę. Nie ukrywam, że moim celem zawodowym jest praca przy piłce i to na jak najwyższym profesjonalnym poziomie. Mam nadzieję, że wspólnie wejdziemy na ten poziom z Siarką i będziemy wspólnie wspinać się w piłkarskiej hierarchii. Liczę, że jakąś drobną cegiełkę od siebie do tego dołożę. W przyszłości chciałbym rozwijać się w środowisku piłkarskim. W jakiej roli? Zobaczymy. Mogę pracować w skautingu, zarządzie klubu, może jako prezes czy dyrektor sportowy. Wszystko jest teorią i wszystko przede mną. Priorytetem jest dawać z siebie jak najwięcej dla rozwoju Siarki Tarnobrzeg. Najważniejsze w życiu to być szczęśliwym.
Możliwe, że w nowym sezonie będziesz najmłodszym dyrektorem skautingu na poziomie centralnym?
Myślę, że jest na to szasna. Nie wiem czy ktoś prowadzi takie statystyki i czy jest do sprawdzenia w jakiś sposób. Możliwe, że tak jest. Czy ktoś młodszy ode mnie pracuje na podobnym stanowisku? Nie wiem. Nie myślę o swojej pracy w takiej kategorii. Powtarzam, mój wiek staram się przekuć w atut.
W Szkole Trenerów PZPN w Białej Podlaskiej mają ruszyć kursy dla dyrektorów sportowych i szkolenia dla skautów. Będziesz z nich korzystać?
Oczywiście, że tak. Jak tylko się dostanę to jak najbardziej. Jeszcze nie aplikowałem. Poszerzanie swojej wiedzy przez kolejne ukończone kursy czy szkolenia zawsze wychodzi na plus. Sporo takich już ukończyłem. Można z nich wynieść nie tylko wiedzę, ale również kontakty. Jeżdżę po różnych konferencjach. Kończę teraz szkolenie w PFSA, czyli szkockiej organizacji dotyczącej skautingu. Bardzo duża dawka wiedzy merytorycznej. Polecam każdemu.
ROZMAWIAŁ MACIEJ WĄSOWSKI
Fot. Nadwisla24.pl, Newspix
WIĘCEJ O 2. LIDZE: