Zagłębie Lubin w ostatnim sezonie rozbiło bank w piłce juniorskiej. Drużyny z Akademii dolnośląskiego klubu zdobyły mistrzostwo Polski Centralnych Lig Juniorów w kategoriach U-17 i U-18, a rezerwy awansowały do 2. ligi. Lubinianie od lat pokazują, że potrafią szkolić. Porozmawialiśmy o tym z dyrektorem Akademii – trenerem Adamem Buczkiem. Zapytaliśmy go też o to, ilu mistrzów CLJ może zagrać w barwach Zagłębia w zbliżającym się sezonie Ekstraklasy.
Czy za Akademią Zagłębia najlepszy sezon w historii pod względem wynikowym? Przypomnę, że wygraliście Centralną Ligę Juniorów w dwóch kategoriach wiekowych: U-17 i U-18, a dodatkowo rezerwy Zagłębia wywalczyły awans do II ligi.
Adam Buczek (dyrektor Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębia): Na pewno są to wyniki sportowe, które są świetne i można się z tego jak najbardziej cieszyć. Jesteśmy z tego dumni. Czy historycznie to był najlepszy sezon? Bardzo zbliżone rezultaty osiągnęliśmy w sezonach 2009/10 i 2010/11. Zagłębie zdobyło wtedy dwukrotnie mistrzostwo Polski juniorów starszych i dwukrotnie wygrało rozgrywki Młodej Ekstraklasy. W sezonach 2017/18 i 2020/21 wygrywaliśmy też mistrzostwo Polski U-15. W ostatnim sezonie chyba jednak było najlepiej, jeżeli chodzi o wynik sportowy. Zawsze jednak powtarzam, że finalnie na końcu najważniejsze jest to, ilu zawodników z tych drużyn juniorskich zagra w Ekstraklasie czy ogólnie na zawodowym poziomie. Tamci mistrzowie Polski z lat 2010 i 2011 do dziś grają w wielu klubach Ekstraklasy, 1. i 2. ligi. Mam nadzieję, że z tymi obecnymi będzie podobnie.
Dla pana osobiście ważniejsze są sukcesy w juniorskiej piłce czy finalne zaistnienie wychowanka Akademii w dorosłej piłce?
Wykształcenie zawodnika, który trafi na poziom Ekstraklasy jest dla nas celem nadrzędnym. Oczywiście, jeżeli po drodze uda się osiągnąć niezły wynik w juniorskich kategoriach wiekowych, to nie można powiedzieć, że to jest nieistotne. Takie sukcesy też są ważne. Wygrywanie jest przyjemne – dla trenerów i zawodników. To pokazuje, że praca – również indywidualna – daje efekty. Najważniejsze jest jednak „dostarczenie” młodego piłkarza do pierwszej drużyny Zagłębia. Jeżeli się to nie uda, to trzeba sprawić, żeby taki chłopak zaistniał w dorosłej piłce w jakimś innym miejscu. Losy młodych graczy różnie się układają. Jednym pomoże występ w Ekstraklasie, drugim wypożyczenie do 1. czy 2. ligi, a jeszcze inni wypromują się grając w młodzieżowych reprezentacjach Polski. Jednej uniwersalnej zasady nie ma.
Przez Akademię Zagłębia przewinęło się wielu polskich piłkarzy, którzy później zaistnieli wyżej. Przytoczę tylko tych najbardziej znanych: Piotr Zieliński, Krzysztof Piątek, Jarosław Jach, Damian Dąbrowski, Paweł Olkowski, Dominik Hładun, Jarosław Kubicki, Igor Łasicki, Filip Jagiełło, Bartosz Slisz, Bartosz Białek, Łukasz Poręba, Kamil Piątkowski. Może pan powiedzieć, że w Lubinie wiecie już jak sprawić, żeby ten zdolny junior płynnie wszedł do piłki seniorskiej i gdzieś po drodze jego talent się nie zatracił?
Na pewno nie mogę powiedzieć, że mamy na to jakąś stałą receptę i pewne sprawdzone rozwiązanie, które zawsze będzie się spełniać. Mamy jednak doświadczenie, bo wielu trenerów brało udział w szkoleniu między innymi tych zawodników, których pan wymienił. Nadal pracują oni w Akademii Zagłębia. To jest nasz duży atut. Wspomnę chociażby o Tomaszu Bożyczko czy Pawle Karmelicie. Z takim Piotrkiem Zielińskim trochę popracowali. Ale są nie tylko oni. Naprawdę sztab trenerski w naszej Akademii jest na wysokim poziomie. Patentu na wprowadzenia utalentowanych juniorów do pierwszego zespołu nie mamy, ale doświadczenie i lata pracy pomagają nam w tym, żeby ten proces przechodził możliwie jak najpłynniej.
W Niemczech czy w Anglii nastolatkowie szybko przebijają się do pierwszej drużyny w swoich klubach, a u nas tak droga jest rzadkością. Ostatnio przeszedł ją Jakub Kamiński w Lechu czy przechodzi ją Dariusz Stalmach w Górniku. Nie chodzi mi o pojedyncze występy czy epizody, a o regularną grę. W Polsce trenerzy nie mają nadal zaufania do młodych graczy i dlatego z dnia na dzień nie stają się oni liderami swoich dorosłych drużyn? Czy zawodnicy mający 16, 17 czy 18 lat mogą stanowić o sile zespołu w Ekstraklasie?
Myślę, że tak. Aczkolwiek nie chciałbym oceniać tego czy trenerzy w Polsce mają zaufanie do młodych piłkarzy, bo sam jestem trenerem. Każdy szkoleniowiec wie najwięcej o swoich zawodnikach, poprzez codzienną pracę. W każdym przypadku trzeba podchodzić do tego indywidualnie. U nas w końcówce ostatniego sezonu pewną regularność występów miał 19-letni bramkarz Kacper Bieszczad. Nie można też zapominać o Łukaszu Porębie. To chłopak, który ma dziś 22 lata i właśnie odszedł z klubu do francuskiego Lens, ale wcześniej rozegrał trzy pełne sezony. Dostał więc szansę bardzo wcześnie i ją wykorzystał. To nasz wychowanek z krwi i kości, bo nie grał do tej pory w żadnym innym klubie. U nas zaczynał i przeszedł przez wszystkie szczeble. Swoje epizody miał ostatnio też 18-letni Tomasz Pieńko. Myślę, że lada moment podobnie będzie z kolejnymi młodymi piłkarzami. Najważniejsza jest stabilność, systematyczna praca i pokora. Nastolatkowie muszą cały czas myśleć o rozwoju i podnoszeniu umiejętności. Wtedy występy w Ekstraklasie na pewno przyjdą. Na pewno dużo zależy od samych zawodników, ale też trenerów, którzy widzą ich codziennie w pracy i decydują czy dany gracz jest już gotowy na grę w dorosłym zespole.
W poprzednim sezonie trener Dariusz Żuraw jesienią starał się wprowadzać młodych zawodników szeroką ławą do pierwszej drużyny. Swoje minuty dostawali nie tylko Łukasz Poręba, ale również Daniel Dudziński, Kamil Kruk, Kacper Lepczyński, Łukasz Łakomy, Tomasz Pieńko. Zdarzało się, że kilku młodzieżowców grało razem. Skończyło się na tym, że Zagłębie długo musiało drżeć o utrzymanie niemal do końca rozgrywek. Dla was to w jakimś stopniu nauczka, żeby tak szeroko nie stawiać na młodych?
To były decyzje trenera Żurawia. On miał określona kadrę zawodników i widział jak ci chłopcy prezentowali się w treningu. Na tej podstawie podejmował zapewne decyzje o wystawianiu ich do gry. Na pewno we wprowadzeniu młodych trzeba zachować odpowiedni balans. Nie można jednak generalizować, bo wyjdzie na to, że młodzi grali więcej i dlatego Zagłębie broniło się przed spadkiem. Sytuacja nie była łatwa, bo też była zmiana szkoleniowca. Trener Piotr Stokowiec przejął zespół 21 grudnia ubiegłego roku. Zmiany trenerów to też w pewnym sensie brak stabilizacji, a to nie pomaga młodym chłopakom w wejściu do pierwszej drużyny. Jak młodzież jest odpowiednio obudowana doświadczonymi zawodnikami o konkretnej jakości, to też łatwiej jest takiemu młodemu graczowi zaistnieć.
Awans drugiego zespołu do 2. ligi chyba też przyspieszy wejście niektórych juniorów do piłki seniorskiej. To będzie trochę poligon doświadczalny dla młodzieży?
Na pewno ich weryfikacja będzie bardziej miarodajna niż w 3. lidze. Awans rezerw jest krokiem do przodu dla całego klubu. Możemy teraz obserwować rozwój poszczególnych graczy u nas w 2. lidze, bez konieczności wypożyczenia ich do innych klubów. Na pewno nie są to łatwe rozgrywki, o czym mogli się przekonać już młodzi piłkarze w rezerwach Śląska czy Lecha. Poziom 2. ligi daje możliwość obycia się z piłką seniorską już na poważnym, profesjonalnym poziomie.
Kto z tych wszystkich młodych zawodników ma w pańskiej ocenie największe szanse na zaistnienie już teraz w pierwszej drużynie Zagłębia? Bartłomiej Kłudka, Tomasz Pieńko, Oliwier Sławiński, Kacper Masiak czy Wojciech Szafranek? To są największe nadzieje Akademii?
Zawsze staram się unikać takich wyliczanek, bo kogoś można pominąć. Mamy szeroką grupę młodych, których trener Stokowiec zabrał właśnie na obóz do Opalenicy (w kadrze na zgrupowanie znaleźli się: Bieszczad, Szymon Weirauch, Michał Matys, Kłudka, Lepczyński, Kamil Sobczak, Mateusz Kizyma, Filip Kocaba, Łakomy, Masiak, Pieńko, Adam Ratajczak, Kacper Terlecki, Rafał Adamski i Oliwier Sławiński – przyp. red.). Niektórzy pojechali z pierwszym zespołem pierwszy raz albo drugi. To jest spora grupa. Mają okazję, żeby udowodnić trenerowi, że może na nich liczyć. Zawsze może być jakaś niespodzianka po okresie przygotowawczym, ale taki Tomek Pieńko ma już pewną przewagę, bo kilka występów (dokładnie 13 – przyp. red.) w Ekstraklasie już ma.
Jak na współpracę z Akademią zapatruje się trener Stokowiec? On pojawia się na meczach czy treningach drużyn juniorskich? Szkoleniowcy pierwszych zespołów w Polsce mają do tego różne podejście.
Sporą liczbę meczów obejrzeliśmy razem. Może to będzie dla niektórych zaskoczenie. Trener Stokowiec naprawdę interesuje się tym jak grają drużyny juniorskie. Podobnie dyrektor pionu sportowego Piotr Burlikowski czy dyrektor sportowy Lubomir Guldan. W takim składzie zdarzało się nam oglądać nawet wyjazdowe mecze drugiego zespołu. Często rozmawiam z trenerem Stokowcem. Bywa, że nawet przy okazji śniadań na terenie Akademii. Mamy w zasadzie codzienny kontakt. Dużo rozmawiamy. Omawiamy sytuacje wielu zawodników. Komunikacja jest na bardzo wysokim poziomie.
Zagłębie nie zawsze potrafiło dać szansę zawodnikom z Akademii. Przykładem tego jest chociażby Kamil Piątkowski, który w Ekstraklasie zaistniał dopiero po przejściu do Rakowa Częstochowa. Nie obawia się pan, że macie zbyt wielu obiecujących piłkarzy i niektórzy z nich przepadną?
Takie jest piłkarskie życie. Nie można do pierwszej drużyny wprowadzić jedenastu młodych piłkarzy. Ktoś może nie być zadowolony ze swojego statusu w klubie i wybrać inną drogę. Tak zrobił Kamil Piątkowski. On był podstawowym zawodnikiem swojego rocznika, a później rezerw. Był blisko pierwszego zespołu, ale akurat na jego pozycji była duża rywalizacja i nie dostał prawdziwej szansy. To też jest wypadkowa tego czy młody piłkarz zadebiutuje. Przykład Bartosza Białka był taki, że akurat różne problemy mieli napastnicy i trener Martin Sevela zaufał mu. Bartek wskoczył nagle i odpalił. Pokazał się na tyle, że za chwilę wykupił go Wolfsburg. Białek wstrzelił się w odpowiednim czasie i miejscu. Były do tego okoliczności. Trener Sevela dał mu możliwość zaistnienia, a on to wykorzystał. I tak potoczyły się losy Bartka. Zupełnie inaczej było z Kamilem Piątkowskim. Finalnie obaj grają już w zagranicznych klubach. Białek w Wolfsburgu, a Piątkowski w Salzburgu. Droga do tego była różna, ale obaj przeszli przez szkolenie w naszej Akademii. Wychodzi na to, że praca jaką z nimi wykonaliśmy była dobra i słuszna. Oczywiście, nie można pominąć ich pierwszych klubów, z których do nas trafili. Bartek przyszedł z MKS Oława, a Kamil z UKS 6 Jasło. Trzeba docenić też pracę ludzi w tamtych klubach. Nasz dział skautingu ich zauważył. W przypadku Piątkowskiego była też zmiana pozycji. Pamiętam, że jak przychodził to był środkowym pomocnikiem. Finalnie skończył jako środkowy obrońca, który ma już za sobą debiut w pierwszej reprezentacji. A ustawienie go jako stopera to też był nasz pomysł.
Zagłębie sprowadza do Akademii bardziej lokalnych piłkarzy z Lubina i Dolnego Śląsk czy jesteście już konkurencyjni dla innych akademii z Polski i walczycie o najzdolniejszych juniorów w całym kraju?
W tej chwili patrzymy już na całą Polskę. Tak jest już od kilku lat. Nie da się budować profesjonalnej Akademii tylko na chłopakach z Lubina i okolic. Aczkolwiek i tak uważam, że wielu miejscowych chłopaków naprawdę fajnie się u nas rozwinęło. Chodzi mi o takie przypadki, gdzie Zagłębie było absolutnie jedynym klubem. W Lubinie jest ok. 70 tysięcy mieszkańców. Jak spojrzymy na dziesięć ostatnich lat, to mamy kilku zawodników grających od „maleńkości” w Zagłębiu. Taki piłkarzami byli chociażby: Arkadiusz Woźniak, Adrian Błąd, Damian Primel, Jarek Kubicki, Dominik Hładun, Damian Dąbrowski, Filip Jagiełło, Łukasz Poręba, a teraz Tomasz Pieńko i Bartek Kłudka. Mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem. To wszystko są chłopcy urodzeni albo wychowani w Lubinie. To są wychowankowie z krwi i kości. Nie jest łatwo takich zawodników wychować, a nam się to udaje. Lokalni zawodnicy są, ale nie ma co ukrywać, że szukamy też tych z miejscowości oddalonych od Lubina. Taki Białek jest z Brzegu. Jednak tych wychowanków stricte z Lubina jest sporo. Zastawiam się nawet z czego to wynika. Lubin i Zagłębie dla wielu tych chłopców, to ich klub i dom. Nikogo jednak nie faworyzujemy. Zdolnych zawodników do Akademii naprawdę szukamy w całej Polsce.
Młodych piłkarzy w jakim wieku sprowadzacie z innych miast?
Muszą mieć przynajmniej 13-14 lat. Obserwacją takich graczy zajmuje się nasz dział skautingu w Akademii. Pomaga w tym cały pion sportowy klubu, ale również trenerzy poszczególnych drużyn młodzieżowych, którzy czasami zobaczą kogoś ciekawego w drużynie przeciwnika. Przepływ informacji jest duży. Staramy się każdego takiego młodego chłopaka zobaczyć kilka razy „na żywo”.
Słyszałem kiedyś, że pracujący kilka lat temu w Akademii Zagłębia Richard Grootscholten (2013-15) napisał dla was specjalny raport, który roboczo ponoć nazywacie „Biblią Szkolenia”. Faktycznie cały czas korzystacie z koncepcji Holendra? Przypomnę, że on pracował jako szef Akademii w Feyenoordzie i Sparcie Rotterdam, holenderskiej federacji, a ostatnio w Legii Warszawa.
Mogę potwierdzić, nasza „Biblia Szkolenie” faktycznie istnieje i nadal korzystamy z pomysłów, które Richard w niej zawarł. Oczywiście, piłka nożna idzie do przodu i niektóre koncepcje trzeba nieco zmienić czy zmodyfikować. Mamy jednak pewne podstawy, które są fundamentem zbudowanym i spisanym przez Richarda. Na tym się opiera nasza praca.
Ilu obecnych mistrzów Polski CLJ z drużyn U-17 i U-18 zagra w zbliżającym się sezonie w Ekstraklasie? Oczywiście to bardziej forma zabawy i takie przewidywanie, ale jakby miał dyrektor obstawiać, to ilu takich chłopaków będzie?
Rozumiem, że nie mówimy o regularnej grze, a tylko o tym, ilu chłopaków z tych drużyn zagra przynajmniej w jednym spotkaniu Ekstraklasy, dobrze rozumiem?
Dokładnie tak.
Myślę, że czterech, pięciu takich zawodników może się pojawić. Za rok zrobimy weryfikację, ale mam nadzieję, że jakoś mocno się nie pomylę.
I na koniec temat mocno na czasie. Co pan uważa o możliwych reformach przepisu o młodzieżowcu w Ekstraklasie lub jego całkowitej likwidacji?
Uważam, że ten przepis polskiej piłce nie przeszkodził i nie przeszkadza. Wielu młodych zawodników dzięki temu dostało swoje szanse. Niektórzy z nich są już w zagranicznych klubach albo grają w pierwszej reprezentacji Polski. Kluby też solidnie zarabiają, bo tak na dobrą sprawę z naszej ligi za dobre pieniądze odchodzą głównie młodzi Polacy. Dla nas stawianie na młodzież w Zagłębiu jest normalne. Taką mamy filozofię. Niezależnie od decyzji władz PZPN nadal będziemy stawiać na młodych polskich piłkarzy.
ROZMAWIAŁ MACIEJ WĄSOWSKI
WIĘCEJ O ZAGŁĘBIU:
- Decyzje kadrowe w Zagłębiu Lubin. Dwóch zawodników w rezerwach, Czech odchodzi
- Stokowiec: – Nie toleruję chamstwa i nie boję się starych piłkarzy
- Oficjalnie: Jarosław Jach wraca do Zagłębia Lubin
Fot. Newspix