Niestety, żyjemy w czasach fałszywej dobroci. Czasach, w których niesamowicie trudno odróżnić szczery gest od cwanych zagrywek marketingowców. Są jednak chwile, kiedy po prostu wiesz, że to dar prosto z serca. Opisywana historia miała miejsce w Rosji. Kraju, który ostatnio kojarzy się wyłącznie z wojną i głupimi filmikami na Youtube. Dotyczy 102-letniego kibica Spartaka Moskwa. Nie, niczego nie przeinaczyliśmy. Mowa o 102-letnim weteranie II Wojny Światowej.
Kilka dni temu przed drzwiami jego mieszkania w Czelabińsku pojawił się młody, modnie ubrany człowiek z teczką. Przedstawił się jako pracownik socjalny i wparował do środka. Ufny staruszek niczego nie podejrzewał. Zaproponował herbatę. Kiedy wrócił z kuchni, w pokoju nie było już ani delikwenta, ani koperty z oszczędnościami życia. Kwota niemała, bo 730 tys. rubli, czyli coś koło 12 tys. dolarów, które zarobił na sprzedaży samochodu i garażu. Złodziej zdążył tylko krzyknąć ze schodów: bądź zdrowy, dziadku! Pieniądze miały zostać wysłane mieszkającemu w Kijowie prawnuczkowi.
Otto, choć jest w ekstremalnie podeszłym wieku, przytomnie wyszedł go szukać – oczywiście bezskutecznie. Zawiadomił policję, która ponoć oddelegowała do sprawy najlepszych ludzi, ale i oni nie dali rady. Staruszek w środowisku kibicowskim kibiców Spartaka jest legendą. Zasłynął tym, że będąc w tym wieku, przejechał 1500 km tylko po to, żeby obejrzeć derby z Dynamem. Było to zaledwie kilka dni przed incydentem. Został oprowadzony po stadionie. Pozwolono mu nawet kopnąć piłkę, rozpoczynając mecz, przy aplauzie publiczności. Piękne obrazki.
W sprawę zaangażowały się lokalne władze, otwierając specjalne konto na datki, ale to fanklub, razem z piłkarzami, wyszedł z chwytającą za serce inicjatywą. Zrobili zrzutkę, zbierając więcej niż połowę skradzionej kwoty – ok. 8,5 tys. dolarów. Zapewnili też o przekazaniu części dochodów z biletów przy okazji najbliższego meczu u siebie. Pieniądze osobiście wręczył mu kapitan Spartaka, Artem Rebrov.
– Chylę czoła przed tymi, którzy pomogli mi w tej beznadziejnej sytuacji. Jeśli tylko będę mieć okazję i o ile pozwoli mi na to zdrowie, to z przyjemnością pojawię się jeszcze na jakimś meczu. Jest u nas takie powiedzenie: lepiej zobaczyć coś raz, niż słuchać o tym sto razy – mówił wyraźnie wzruszony.
Gest chwytający za serce, przytomny, uderzający w wyższe akordy. Piękna i wzruszająca historia. Rosjanie, jak widać, też potrafią.