24h Le Mans. Wygrać, a nawet stanąć tam na podium – to marzenie wielu. Tego pierwszego jeszcze się Robertowi Kubicy dokonać nie udało, ale miejsce na podium, wraz z zespołem Prema ORLEN Team, zajął dziś. W klasie LMP2 Kubica i spółka ukończyli rywalizację na drugiej pozycji. Nigdy wcześniej żaden Polak nie znalazł się w najlepszej trójce największego wyścigu świata. Dla naszego motorsportu to po prostu ogromny sukces.
Przed rokiem – dramat
Nie da się zacząć tekstu o Robercie Kubicy i wyścigu Le Mans inaczej, niż od przypomnienia debiutu Polaka. Ten miał miejsce przed rokiem i od razu mógł być historyczny. W najbardziej konkurencyjnej i najmocniejszej klasie LMP2 (Le Mans Prototype 2, samochody z ustaloną maksymalną ceną sprzedaży prototypu, do produkcji których licencję posiadają tylko czterej konstruktorzy: Oreca, której konstrukcje królują w wyścigu, Ligier, Dallara i Multimatic, wszystkie z jednakowymi silnikami od Gibsona) Kubica i ekipa ORLEN Team WRT, w której wówczas wystartował razem z Louisem Deletrazem i Yifei Ye, przez długi czas jechali na prowadzeniu.
Wygrać w debiucie byłoby rzeczą wprost niesłychaną. A z każdą kolejną upływającą godziną Robert był tego celu coraz bliższy. W końcu odliczaliśmy już tylko minuty, a nawet sekundy. I wtedy przydarzył się dramat.
Na dosłownie ostatnim okrążeniu bolid ekipy stanął. I nie dało się go już zmusić do dalszej jazdy. Robert zapowiadał więc, że w tym roku na Le Mans przyjeżdża żądny rewanżu i wyrównania rachunków. Tym bardziej, że w cyklu FIA World Endurance Championship – “pierwszej lidze” długodystansowych wyścigów – prezentował się naprawdę dobrze od samego jej początku. Po dwóch wyścigach sezonu ekipa Prema ORLEN Team, w barwach której Kubica jeździ, zajmowała szóstą lokatę w klasyfikacji generalnej.
Wszyscy w zespole liczyli, że po Le Mans podskoczą wyżej. Choć tak naprawdę akurat ta kwestia przy okazji samego startu została gdzieś z boku, ważne było przede wszystkim, by w legendarnym wyścigu powalczyć o triumf.
Największy wyścig świata
Trudno wskazać w świecie motorsportu inne zawody, które cieszyłyby się taką renomą. Może jeszcze Grand Prix Monako czy Rajd Dakar byłyby w stanie dorównać 24 godzinom Le Mans. Jeśli jednak chodzi o wyścigi długodystansowe, to właśnie Le Mans jest ich królem. To do tej imprezy przygotowują się największe ekipy właściwie przez cały rok. Wygrać tam, znaczy przejść do historii.
A ta historia jest naprawdę bogata. Trwa bowiem od 1923 roku, gdy kierowcy zaczęli ścigać się wokół miasta Le Mans. Zwycięzcą zostawał wtedy ten, kto pokonał największy dystans przy okazji trzech kolejnych wyścigów. Po pięciu latach zasady jednak zmieniono i przyjęto format funkcjonujący do dziś – wyścig trwający 24 godziny. Jego renoma szybko wzrastała, a wkrótce zwycięstwo w nim stało się marzeniem największych kierowców i konstruktorów – choćby Bentleya, Alfy Romeo, Astona Martina, Ferrari, Forda, Mercedesa, Toyoty, Porsche, Audi i wielu innych. Sama śmietanka.
W dodatku przejechać chcieli go też inni – rokrocznie na starcie w roli kierowców pojawiają się aktorzy, muzycy czy celebryci. W tym roku w Le Mans rywalizował choćby Michael Fassbender. W przeszłości do bolidów wsiadały też takie postaci jak Fabien Barthez, Nick Mason (perkusista Pink Floyd), Paul Newman czy Steve McQueen.
Poza tym legendę Le Mans budowały wielkie triumfy, sensacyjne rozstrzygnięcia, ale i tragiczne momenty – wyścig ten ma w końcu na koncie wiele ofiar śmiertelnych, zwłaszcza we wczesnych latach jego istnienia (choć ostatni śmiertelny wypadek miał miejsce stosunkowo niedawno, bo w 2013 roku). Umierali zresztą nie tylko kierowcy – choćby w 1955 roku Pierre Levegh wypadł z toru i uderzył w kibiców. Zginęło 83 widzów. Takie wydarzenia jednak nie tyko nie zniechęcały do śledzenia wyścigu, a wręcz przeciwnie – przyciągały kolejnych zainteresowanych. Tworzyła się legenda wyścigu piekielnie wymagającego, w którym liczą się nie tylko umiejętności, ale i wytrzymałość, charakter.
Dziś tę legendę chce podbić wielu. Niewielu dostaje jednak na to szansę. Robert Kubica z pewnością ją miał, sam zapowiadał, że chce wygrać. Nie udało się, ale Polak i tak przeszedł do historii.
Pierwsze polskie podium
– Szczerze mówiąc, wiemy że jesteśmy młodym zespołem – Prema ORLEN Team jest pierwszy raz na Le Mans. To wspaniały event. W ubiegłym roku przyjechałem tu jako debiutant i odkryłem coś unikatowego. Musimy mieć przed nim respekt. Dla zespołu i kierowców to będzie długi wyścig, wszystko jest tu dość skomplikowane. Zawsze musisz mieć ten sam cel – jechać najszybciej jak to możliwe, ale w strefie komfortu. Ten wyścig jest tak wyjątkowy, bo trwa 24 godziny, a w ubiegłym roku widzieliśmy, że dopóty nie jest on ukończony, dopóki trwa. Trzeba zostać na torze – to pierwszy cel – oraz wyegzekwować wszystko najlepiej jak możesz – mówił Kubica przed startem wyścigu.
Starym kolegą był Louis Deletraz, z którym jechał też przed rokiem. Oprócz niego i Roberta bolid prowadził też Lorenzo Colombo, młody, utalentowany Włoch. I to właśnie ta trójka dojechała na drugim miejscu w swojej klasie i szóstym w klasyfikacji generalnej.
Właściwie żaden z nich nie popełnił większych błędów, nie zrobiła też tego ekipa Prema ORLEN Team, której strategia i zarządzanie autem były wręcz wzorowe. Przez całe 24 godziny ani razu nie zadrżeliśmy o to, co będzie z bolidem Premy, wszyscy w zespole spisali się bowiem doskonale. Jedyny gorszy moment zanotowali wtedy, gdy Deletraz najechał na fragment innego samochodu i przebił oponę, na czym stracili dwie minuty. To już jednak po prostu pech. Poza tym – było świetnie od początku do samego końca. A bolid na metę doprowadził sam Robert Kubica, to on prowadził go przez ostatnie dwie godziny, próbując jeszcze powalczyć z liderami z zespołu JOTA #38. Nie udało się, ale podium to i tak osiągnięcie ogromne.
Dla Roberta i nas tym większe, że nigdy wcześniej w Le Mans nie dokonał tego żaden Polak. Kubica po raz kolejny przesunął więc granice. Robił to przecież w Formule 1, potem w rajdach samochodowych (pierwszy polski zwycięzca OS w WRC i pierwszy mistrz WRC2), serii DTM (pierwszy Polak na podium wyścigu) i teraz – w imprezach długodystansowych – pierwszy na podium 24h Le Mans. Już teraz jego kariera jest wspaniała, a nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. I ogółem, i w Le Mans, gdzie z pewnością spróbuje powrócić.
A na sam koniec wspomnijmy jeszcze o tym, że do osiągnięć Polaków, warto dodać jeszcze jedno – dwa polskie zespoły Inter Europol Competition, które w LMP 2 zajęły 13. i 14. miejsce.
Fot. Newspix