Czy można pewnie awansować do czwartej rundy French Open i przesadnie się z tego powodu nie cieszyć? Można, co pokazał Hubert Hurkacz. Pierwszy set w jego spotkaniu z Davidem Goffinem był świetny. Zarówno Polak, jak i polscy kibice, życzyliby sobie, by tak wyglądał cały mecz. Niestety, Belg nie wytrzymał trudów tego pojedynku i w jego dalszej części coraz bardziej statystował na boisku, niż stawiał opór Hubertowi. W efekcie Hurkacz – podobnie jak Iga Świątek – pewnie awansował do czwartej rundy Roland Garros! W niej zmierzy się ze zwycięzcą pary Casper Ruud-Lorenzo Sonego.
O LEKCEWAŻENIU RYWALA NIE MOGŁO BYĆ MOWY
Zdecydowana poprawa wyników gry na mączce. Dwie wygrane po 3:0 w setach w tegorocznym French Open. Awans do trzeciej rundy wielkoszlemowego turnieju, co stanowi najlepszy wynik w zawodach tej rangi, oczywiście poza ubiegłorocznym półfinałem Wimbledonu. Generalnie Hubert Hurkacz zebrał w ostatnich tygodniach sporo zasłużonych pochwał. Ale to nie znaczy, że w dzisiejszym spotkaniu z Davidem Goffinem był zdecydowanym faworytem.
Polak i Belg spotkali się w tym roku na korcie, i to bardzo niedawno. Wówczas opisywaliśmy Belga następująco:
Po pierwsze, to po prostu dobry tenisista, który od 2016 roku kręcił się w okolicach pierwszej dziesiątki rankingu ATP. Najwyżej został sklasyfikowany na siódmej pozycji. Może się zresztą poszczycić tym, że jest jedynym Belgiem w historii, który zagościł w czołowej dziesiątce tenisowego rankingu mężczyzn. Poza tym, grał również w finale zawodów serii Masters w Cincinnati, czy też trzykrotnie dochodził do ćwierćfinałów wielkoszlemowych turniejów.
Obecnie zajmuje 48. miejsce w rankingu, ale wynika to głównie z tego względu, że poprzedni rok upłynął mu pod znakiem kontuzji. Przez nie dwa razy musiał poddawać spotkania oraz nie wystąpił na kortach Wimbledonu. Następnie powrócił do zdrowia, ale nie formy, więc zaliczył kilka wpadek z mniej renomowanymi rywalami. Jednak to było rok temu. W obecnym sezonie Belg nawiązuje do swoich najlepszych lat. Szczególnie dobrze radzi sobie na ceglanej nawierzchni – w kwietniu tego roku zwyciężył w zawodach serii ATP 250 w Marakeszu.
W Madrid Masters zaczynał już od pierwszej rundy kwalifikacyjnej do głównej drabinki. Ostatecznie doszedł do 1/8 finału turnieju, gdzie przegrał z samym Rafaelem Nadalem. Ale Nadal uporał się z Belgiem po meczu, który trwał trzy godziny i trzynaście minut. Trzeci set zakończył się wynikiem 11-9 w tie-breaku dla utytułowanego Hiszpana. Skoro taki kozak jak Rafa, grając u siebie w domu tak bardzo męczył się z dzisiejszym rywalem Hurkacza, to chyba najlepiej pokazuje, że Polaka czekało dziś ciężkie zadanie.
I Hubert 10 maja w Rzymie temu zadaniu nie podołał. Po ciężkiej batalii – zwłaszcza w pierwszym secie, który trwał godzinę i dwadzieścia trzy minuty – nasz tenisista opuścił kort pokonany. Dziś przydarzyła mu się okazja do rewanżu, a o lekceważeniu rywala nie mogło być mowy. Chociażby ze względu na niedawny pojedynek, trudno było mówić o tym, by obaj tenisiści mieli się czymś wzajemnie zaskoczyć. Zarówno Polak, jak i Belg na co dzień mieszkają w Monte Carlo. Często wzajemnie ze sobą trenują, a Goffin uważa Hurkacza za jednego z najfajniejszych gości w całym tourze.
I chyba obaj tenisiści wyszli z założenia, że skoro niczym siebie nie zaskoczą, to od razu pokażą to, co mają najlepszego. I po niektórych wymianach, licznie zgromadzeni na korcie kibice (głównie belgijscy), mogli zbierać szczęki z podłogi.
JAK ON TO ZAGRAŁ ⁉️
To uderzenie @HubertHurkacz musi trafić do kompilacji najlepszych zagrań dnia 😱
➡️ Transmisja z meczu Huberta z Davidem Goffinem trwa w Eurosporcie 1 oraz w #EurosportExtra w @_PlayerPL#RolandGarros #RG22 pic.twitter.com/hY1FH3d7FV
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) May 28, 2022
Ten set to był pokaz niezłego tenisa. Nie brakowało w nim długich wymian, było parę fajnych skrótów. Obaj tenisiści często zmieniali tempo, nie ograniczali się do jednowymiarowej gry. Dlatego całość znakomicie się oglądała i choć trzymaliśmy kciuki za Hubiego, to po kilku zagraniach Goffina mimowolnie z uznaniem kiwaliśmy głowami. To dojście do siatki w dziewiątym gemie, to ściągnięcie Polaka do siatki i celny lob – klasa.
Jak wspomnieliśmy, Hurkacz nie mógł niczym zaskoczyć Goffina, zatem wykorzystywał atuty z których jest powszechnie znany. Czyli bardzo dobre pierwsze podanie. Często grał też akcję jeden plus jeden. Generalnie widać było, że obaj tenisiści prezentują zbliżony do siebie poziom umiejętności. Wszystko wskazywało na to, że ich drugi mecz potoczy się dokładnie tak, jak pierwszy. Innymi słowy – czekaliśmy już na tie-breaka. Na taki scenariusz najwyraźniej przygotowywał się też Goffin. Tymczasem przy stanie 6:5 dla Hurkacza i serwisie Belga, Hubert zaprezentował świetny, agresywny return. Błyskawicznie wypracował sobie przewagę punktową, po czym zakończył partię kapitalnym forehandem.
GOFFIN NIE WYTRZYMAŁ TRUDÓW MECZU
Wybaczcie nam ten truizm, ale podobnie jak w pojedynku bokserskim styl robi walkę, tak w tenisie możemy powiedzieć, że odpowiednio dopasowani do siebie stylowo zawodnicy stworzą kapitalny mecz. I tacy właśnie są Goffin oraz Hurkacz. Obaj lubią ofensywny styl gry i często zapędzają się do siatki. Przy tym Belg, chociaż nie posiada atletycznej budowy ciała, to nadrabia swoją ruchliwością i ogólną dynamiką poruszania się po boisku.
Ale Hubert – oczywiście jak na swoje 196 centymetrów wzrostu – również może poszczycić się dobrą dynamiką. Dlatego ich spotkanie znakomicie się ogląda. Pod jednym tylko warunkiem – Goffin musi być w pełni zdrowy. Niestety dla Belga, biorąc pod uwagę jego perypetie zdrowotne, w ostatnim czasie jest o to bardzo trudno. A przecież zwłaszcza w wielkoszlemowych turniejach, gdzie gra toczy się do trzech wygranych setów, ogólna odporność organizmu jest równie ważna, co umiejętności. Tych drugich Davidovi nie brakowało – w dalszej części meczu wciąż miewał świetne zagrania. Ale właśnie kwestie zdrowotne pozostawiały wiele do życzenia. Kiedy Hurkacz wciąż potrafił grać na takiej samej intensywności, co w pierwszym secie, nogi powoli odmawiały Belgowi posłuszeństwa. David coraz częściej nie nadążał i tak drugi set zakończył się wynikiem 6:2 dla Hurkacza.
Trochę szkoda, że ten mecz zyskał taki przebieg, bo pierwszy set zapowiadał kapitalne, wyrównane widowisko. A tak obserwowaliśmy, jak Hubert powoli dopełnia formalności, jaką było zwycięstwo. Choć oczywiście oddajmy Polakowi to, że sam pod względem fizycznym był znakomicie przygotowany. W dodatku jego serwis sprawiał, że nawet kiedy Goffin miał momenty dobrej gry, to nie udawało mu się wyłuskać z nich wygranych gemów. Tak było chociażby w trzecim gemie trzeciego seta, kiedy Goffin miał break pointa. Już był blisko, już witał się z przełamaniem. I co? I Hubert zaserwował dwa asy, pozbawiając go złudzeń.
Trzeci set zakończył się wynikiem 6:1 dla Polaka… który niezbyt cieszył się z takiego przebiegu wydarzeń. Jak wspomnieliśmy, Hubi i David dobrze się znają i mają okazję wspólnie trenować. Hubert widział, że jego rywal nie znajduje się w pełni sił, stąd nie wypadało mu emanować radością po zwycięstwie nad kontuzjowanym zawodnikiem. Innymi słowy, Polak pokazał klasę zarówno na korcie, jak i poza nim. Chociaż nie może mieć do siebie pretensji – on wytrzymał trudy tego pojedynku, rywal już nie. Tym sposobem Hurkacz pierwszy raz w karierze zameldował się w czwartej rundzie French Open. A kiedy otrzymał pytanie, cóż dalej ma zamiar robić, bez namysłu odpowiedział – wygrywać! Trzymamy za słowo.
Hubert Hurkacz – David Goffin 3:0 (7:5, 6:2, 6:1)
Fot. Newspix