Reklama

Bezpłodność włoskiego ataku. Symbol zjazdu włoskiej piłki.

redakcja

Autor:redakcja

25 marca 2015, 14:38 • 7 min czytania 0 komentarzy

Ostatnie powołania Antonio Conte na mecz eliminacji Mistrzostw Europy z Bułgarią wywołały burzliwą dyskusję we świecie włoskiej piłki. O ile o obsadę bramki, obrony i środka pomocy selekcjoner Squadra Azzurra nie musi się zbytnio martwić, o tyle w przypadku ofensywy musi chwytać się wszelkich rozwiązań i dobierać  atak raczej ‘z braku laku’. Stąd powołania dla tzw. oriundich – czyli zawodników pochodzących z Ameryki Południowej, którzy mają włoski paszport i mają szansę niebawem zadebiutować we włoskiej reprezentacji. I wcale nie mówimy o zabójczych napadziorach, o których naprawdę warto byłoby się zabijać. Raczej są to wyróżniający się gracze, którzy przeciętnemu kibicowi niesiedzącemu na co dzień w realiach Serie A niespecjalnie wiele mówią. Conte szuka jakiegokolwiek antidotum na bezpłodność ataku swojej reprezentacji. 

Bezpłodność włoskiego ataku. Symbol zjazdu włoskiej piłki.

Okolice przełomu wieków – późne lata 90-te i początek nowego milenium. Na każdym polskim podwórku biegają dzieciaki z koszulkami wielkich włoskich napastników, gwiazd najwyższego formatu. Po każdym golu, dryblingu, asyście kłócą się: ja jestem Totti! A ja jestem Inzaghi! I tak najlepszy jest Baggio! Nie, to Vieri nie ma sobie równych! To Del Piero strzela najpiękniejsze bramki! Piękne czasy dla włoskiego futbolu, kiedy selekcjonerzy Squadra Azzurra mieli prawdziwy kłopot bogactwa, a włoskie kluby były najsilniejsze w Europie i zatrudniały największych gwiazdorów.

Porządkując swoisty poczet włoskich napastników wymieńmy nazwiska, które straszyły obrony rywali od Mistrzostw Świata we Francji w 98 roku… do eliminacji Mistrzostw Europy we Francji w 2016. Ot, taka pewnego rodzaju symboliczna klamra. Można ją podzielić na lata „prosperity” i lata „zjazdu”:

LATA PROSPERITY:

MŚ Francja 98: Enrico Chiesa, Alessandro Del Piero, Roberto Baggio, Filippo Inzaghi, Christian Vieri.

Reklama

EURO 2000 Belgia/Holandia: Vincenzo Montella, Marco Delvecchio, Alessandro Del Piero, Filippo Inzaghi, Francesco Totti.

MŚ Korea/Japonia 2002: Vincenzo Montella, Marco Delvecchio, Christian Vieri, Alessandro Del Piero, Filippo Inzaghi, Francesco Totti.

EURO 2004 Portugalia: Antonio Cassano, Marco Di Vaio, Alessandro Del Piero, Christian Vieri, Francesco Totti.

MŚ Niemcy 2006: Alberto Gilardino, Luca Toni, Francesco Totti, Alessandro Del Piero, Filippo Inzaghi, Vincenzo Iaquinta.

Pięć turniejów, na których każda drużyna mogła zazdrościć Włochom obsady linii ataku. Królowie strzelców, rekordziści, legendy, a do nich tylko dobierani młodzi bądź znajdujący się w genialnej formie inni zawodnicy. To pokolenie wykorzystało swoją ostatnią szansę i w 2006 roku wspięło się na szczyt zdobywając Puchar Świata. A potem ciągły zjazd, z jedną hopką, która wystrzeliła na chwilę Włochów do góry na ostatnim EURO. Dwójka równie uzdolnionych, co zwyczajnie szajbniętych napadziorów – Cassano i Balotelli – zagrała na miarę swoich możliwości, nawiązała do świetnych duetów Italii sprzed lat i poprowadziła Squadrę Azzurrę do srebra na polsko-ukraińskim turnieju.

LATA ZJAZDU:

Reklama

EURO 2008 Austria/Szwajcaria: Antonio Cassano, Alessandro Del Piero, Antonio Di Natale, Marco Borriello, Fabio Quagliarella, Luca Toni.

MŚ RPA 2010: Vincenzo Iaquinta, Antonio Di Natale, Alberto Gilardino, Fabio Quagliarella, Giampaolo Pazzini.

EURO 2012 Polska/Ukraina: Mario Balotelli, Antonio Cassano, Fabio Borini, Sebastian Giovinco, Alessandro Diamanti, Antonio Di Natale.

MŚ Brazylia 2014: Mario Balotelli, Antonio Cassano, Alessio Cerci, Ciro Immobile, Lorenzo Insigne.

Napastnicy powoływani na mecze eliminacyjne EURO 2016 i ich statystyki z tego sezonu (podkreślone nazwiska – powołani na najbliższy mecz z Bułgarią):

Eder (27 meczów: 12 goli/5 asyst)
Franco Vasquez (28: 7/10)
Manolo Gabbiadini (31: 14/2)
Graziano Pelle (36: 12/3)
Alessio Cerci (22: 1/5)
Ciro Immobile (26: 10/3)
Simone Zaza (25: 9/2)
Mattia Destro (26: 7/0)
Sebastian Giovinco (13: 2/2)
Mario Balotelli (25: 4/0)
Stephan El-Shaarawy (16: 1/3)
Fabio Quagliarella (39: 14/2)
Stefano Okaka (29: 4/3)
Alessandro Matri (19: 7/6)

Można by teraz przywoływać zarówno liczby poszczególnych zawodników w koszulce Squadra Azzurra, jak i ich ligowe wyczyny, pisać o rekordach bitych swego czasu przez Tottiego, Del Piero czy Inzaghiego i zderzyć to brutalnie z teraźniejszością. Jednak już same nazwiska dają dużo myślenia. Popatrzmy jeszcze na skład Mistrzów Świata z 2006 roku, a obecnych asów włoskiego ataku. Różnica poziomów oraz doznań olbrzymia. Jak widok z Górki Szczęśliwickiej po zdobyciu Mount Everest.

Przedstawione statystyki pokazują, że Conte zwyczajnie orze jak może i chwyta się każdego gracza, który ma jakikolwiek potencjał i daje jakąkolwiek szansę na to, że odpali. Ostatnio w rozmowie z Weszło Kamil Glik przyznawał, że Stefano Okaka „ma coś w sobie”. Trudno jednak powiedzieć wciąż co, ale na pewno nie jest to skuteczność i umiejętność strzelania bramki za bramką. Chłopak, który niebawem skończy 26 lat i w 232 meczach strzelił 40 bramek, w tym 16 na poziomie Serie B. Mimo to i tak raz uratował Conte przed  domowym blamażem, strzelając  jedyną bramkę w spotkaniu u siebie z Albanią. O chwytaniu się przez tonącego brzytwy świadczy chociażby fakt powoływania praktycznie niewstającego jeszcze niedawno z ławki Juventusu Giovinco (dziś niegdysiejszy następca Del Piero pojechał po hajs do MLS) czy innych asów, którzy nawet u Conte grzali ławkę w Juve – Matriego i Quagliarelli. El-Shaarawy to był kozak, ale 2 lata temu i chłopak po serii kontuzji nie potrafi się zupełnie odnaleźć. To samo potwierdza stawianie na Cerciego, który przez pół roku w Atletico zdążył błysnąć przegranym pojedynkiem z barierką podczas treningu.

O klęsce urodzaju świadczy również dość mocna pozycja Graziano Pelle i Ciro Immobile. To, że pierwszy z nich odpalił w mocno dojrzałym wieku, to żaden zarzut – akurat wiadomo, że Włosi znają przepis na długowieczność, posiłkując się przykładem Toniego czy Di Natale. Natomiast po imponującym starcie sezonu w Southampton, Pelle ostatni raz trafił do siatki 20 grudnia poprzedniego roku. Ciro Immobile to przypadek pokazujący, że tytuł króla strzelców w Serie A nie musi obecnie zbyt wiele oznaczać. Póki co, jeśli chodzi o karierę w Borussii „Nieruchliwego” to szklanka jest raczej do połowy pusta niż pełna. Klopp sadza go coraz częściej na ławce, posiłkując się na szpicy Aubameyangiem.

Pewne nadzieje można wiązać z ciągle rozwijającym się Manolo Gabbiadinim, ale w tym wypadku wciąż mówimy jedynie o potencjale, a nie klasie samej w sobie. W obliczu obecnej beznadziei na najjaśniejszą postać ataku wyrósł Simone Zaza – napastnik grający w Sassuolo, którego błysk w meczu z Norwegią wystarczył do ogólnonarodowej euforii. I trzeba przyznać, że akurat on cechuje się skutecznością, powtarzalnością i prawdopodobnym wydaje się, że Juventus skorzysta z prawa pierwokupu i wyłoży kilkanaście baniek za tego napastnika po zakończeniu obecnego sezonu. To nadal nie zmienia faktu, że Zaza przy nazwiskach sprzed lat byłby co najwyżej uzupełnieniem składu. O tym, że Balotelli mógłby być wielkim piłkarzem nie warto już pisać. Nie jest nim i nie będzie.

Conte głupi nie jest i kombinuje jak tylko może. Świadomy jest tego, że póki jego drużyna raczej ślizga się przez eliminacje, co dobitnie pokazują jednobramkowe wygrane z Albanią i Maltą (!). Tym razem zarzucił sieci na dwójkę „oriundich” – Brazylijczyka Edera i Argentyńczyka – Franco Vasqueza, który ma matkę Włoszkę. Natychmiast w Italii rozgorzała dyskusja na temat „farbowanych lisów” w składzie Squadra Azzurra – kwestia tak dobrze znana nam z krajowego podwórka. Najdobitniej wypowiedział się trener Interu Roberto Mancini: Włoska reprezentacja musi być włoska. Ci, którzy nie urodzili się we Włoszech, ale dostali obywatelstwo, nie powinni być powoływani. Proszę mnie źle nie zrozumieć, szanuję tych piłkarzy i nie będę dyskutował z decyzją obecnego selekcjonera, ale zespół musi mieć tożsamość, a gwarantują ją tylko zawodnicy, którzy urodzili się w tym kraju i są z nim od zawsze związani .

Znany z silnego charakteru Conte nie mógł nie odpowiedzieć na ten zarzut, stwierdzając, że nie zrobił niczego, czego inni nie robili w przeszłości. I miał rację: pierwsze przykłady z brzegu to Mauro Camoranesi (Mistrz Świata 2006) czy Thiago Motta (Wicemistrz Europy 2012).

Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że w przeszłości chodziło o jakość i piłkarzy naprawdę wielkiego formatu. Obecnie Włosi muszą szukać po omacku i lepić ofensywę z czego się da. Eder i Vasquez to całkiem dobrzy grajkowie, wyróżniający się w Serie A, ale z drugiej strony nie powalający jej na kolana. To, że to nie musi być żaden wyznacznik w kontekście gry na najwyższym poziomie dobitnie udowodniają przykłady Immobile i Cerciego. Zresztą, nie jest przypadkiem fakt, że ofensywną siłę najsilniejszej ekipy w Serie A stanowią Argentyńczyk Tevez i Hiszpan Morata.

Conte próbuje zbudować coś trwałego, ale ciągle do dyspozycji ma materiał dość marnej jakości. To, że potrafi w takich zawodników wpoić swoją wizję, zaszczepić im pewne nawyki taktyczne udowadniają jego wspaniałe 3 sezony z Juve i reanimowanie trupa w sezonie 2011/2012, kiedy wycisnął ten zespół jak cytrynę . Klub to jednak nie reprezentacja i to go mocno uwiera. W tym ostatnim wywiadzie po raz kolejny pożalił się na brak dodatkowych zgrupowań w trakcie sezonu, podczas których mógłby z przeciętnych piłkarzy zacząć tworzyć bardzo dobry zespół.

Formacja ataku włoskiej reprezentacji naprawdę dobitnie odzwierciedla zjazd poziomu włoskiej Serie A.

MATEUSZ CIEŚLAK

Najnowsze

Weszło

Polecane

Ronnie O’Sullivan znów pokłócił się ze snookerem. “Straciłem miłość do gry”

Sebastian Warzecha
4
Ronnie O’Sullivan znów pokłócił się ze snookerem. “Straciłem miłość do gry”