Reklama

Trelowski: Stres czy trema nakręcają mnie, ale tylko pozytywnie

Maciej Wąsowski

Autor:Maciej Wąsowski

14 kwietnia 2022, 09:07 • 14 min czytania 21 komentarzy

Na treningach pierwszej drużyny Rakowa pojawił się w wieku zaledwie 14 lat. Po kilku miesiącach został już w zespole na stałe. Dopiero w obecnym sezonie zadebiutował w oficjalnym meczu. W ostatnich spotkaniach gra częściej niż jego konkurent Vladan Kovacević. 18-letni Kacper Trelowski jest w pewnym sensie odkryciem ostatnich tygodni. Młodzian zatrzymał Legię (1:0) w półfinale Pucharu Polski i awansował do finału, w którym częstochowianie zmierzą z Lechem Poznań (2 maja) na PGE Narodowym, a nastolatek najpewniej znów zagra. W tym roku zdaje też maturę. Z nauką nie ma problemów, bo liceum kończy ze średnią 5,1. Trenerzy w Rakowie „docierali” go, a on jest za to… wdzięczny. Dlaczego jego idolem jest Łukasz Fabiański? Co mówi mu Marek Papszun po błędach? Jak zwracał się do kolegów w szatni, kiedy zaczął w niej pojawiać? Co sądzi o przepisie o młodzieżowcu? Zapraszamy na rozmowę z młodym bramkarzem wicemistrzów Polski.

Trelowski: Stres czy trema nakręcają mnie, ale tylko pozytywnie

Rozmawiam teraz z pierwszym czy drugim bramkarzem Rakowa Częstochowa? W ostatnich trzech meczach z Wartą (2:0), Legią (1:0) i Śląskiem (1:1) to ty broniłeś, a Vladan Kovacević siedział na ławce. Hierarchia się zmieniła, a może rywalizacja między wami cały czas trwa?

Świetnie podsumował to w jednej z wypowiedzi trener Marek Papszun. Vladan nadal pozostaje bramkarzem numer jeden. Ja mam nadzieję, że „depczę mu po piętach”. Rywalizacja u nas trwa i na pewno jest zacięta. Myślę, że trener Papszun cieszy się, że obaj prezentujemy naprawdę wysoki poziom. Przynajmniej ja tak uważam.

Kovacević miał w ostatnich tygodniach jakieś problemy zdrowotne?

Reklama

Chyba tak, ale nie jestem tego pewny na sto procent.

W obecnym sezonie zadebiutowałeś w ekstraklasie, w której rozegrałeś już siedem meczów. Regularnie występujesz też w Pucharze Polski, gdzie pięć razy pojawiałeś się w składzie. Czujesz, że to dla ciebie przełomowy czas?

Nie chcę podchodzić do tego nazbyt emocjonalnie i przesadnie. Wiem, że jak na mój wiek udało mi się zagrać całkiem sporą liczbę spotkań. Jakoś się tym jednak nie napawam. Napędza mnie to po prostu do dalszej pracy.

MAREK PAPSZUN: W RAKOWIE MAMY DOJRZALSZY ZESPÓŁ NIŻ PRZED ROKIEM

W pierwszej drużynie zadebiutowałeś dopiero w tym sezonie, ale trenujesz z dorosłym Rakowem już cztery lata. Jak to się stało, że zacząłeś ćwiczyć z drużyną już jako czternastolatek?

Ówczesny trener bramkarzy Rakowa Maciej Sikorski poprosił o wytypowanie bramkarza z akademii, który miałby pojechać na zgrupowanie albo na obóz z pierwszy zespołem. Nie pamiętam już dokładnie jak to było. Padło na mnie i zacząłem ćwiczyć z pierwszą drużyną. Wypadłem chyba całkiem dobrze. Od tamtego momentu cały czas byłem systematycznie wprowadzany.

Reklama
kacper-trelowski

pamiętasz kiedy stałeś się już pełnoprawnym członkiem zespołu i pojawiałeś się już na każdym treningu? To chwilę trwało?

Jako czternastolatek pojechałem na pierwszy obóz, a na każdym treningu zacząłem być już po pół roku. To były letnie miesiące. Wcześniej pojawiałem się dość sporadycznie, a po pół roku trenowałem już systematycznie.

Początki dla tak młodego chłopaka na pewno nie były łatwe. W szatni piłkarskiej dużo jest szydery. Musiałeś do siebie przekonać pozostałych zawodników? No i jak się do nich zwracałeś, od razu byłeś „na ty”?

Na początku do wszystkich mówiłem: „Dzień dobry, proszę pana itd”. Takie były początki. Chłopaki szybko mnie prostowali i mówili: „Nie no, nie przesadzaj. Jak ty w ogóle możesz tak do nas mówić?”. Z tym wiąże się śmieszna anegdota z Kubą Szumskim. Kiedyś dostałem od niego w nagrodę rękawice i powiedziałem: „Dziękuję panie Jakubie”. Rok później razem już trenowaliśmy. Było później z tamtej sytuacji trochę śmiechów. Ogólnie jednak nie miałem problemu z aklimatyzacją i takim wejściem do szatni. Na pewno jednak obcowanie w niej i przebywanie ze starszymi piłkarzami dużo mnie nauczyło, nawet jeżeli chodzi o takie codzienne sprawy życiowe.

MATEUSZ WDOWIAK: W RAKOWIE OTWORZYLI MI OCZY NA ZUPEŁNIE INNE POSTRZEGANIE FUTBOLU

Wiem, że dużą rolą w twoim rozwoju odegrał trener Sikorski (obecnie pracuje w Wiśle Płock). Kiedy rozmawiałem z nim to przyznał, że wspólnie z trenerem przygotowania fizycznego Michałem Garnysem mocno cię „dotarli”. Możesz powiedzieć o co dokładnie chodziło?

Było to związane z różnymi błędami w grze. Na początku treningów z pierwszym zespołem popełniałem ich całe mnóstwo. Każdy błąd wiązał się z karami w stylu „cięższa praca na treningu lub dodatkowe zajęcia”. Generalnie to nie były dla mnie jakieś straszne rzeczy czy kary. To były po prostu ćwiczenia, które mocniej obciążały tlenowo. Celem było to, żeby pamiętać o błędzie i starać się go eliminować. Nie było to coś bardzo ciężkiego i obciążającego moje zdrowie. Po czasie odbieram to jako dodatkowy trening i troskę ze strony trenerów, żebym nie powielał niektórych złych przyzwyczajeń. Teraz odbieram to w bardzo pozytywny sposób.

maciej-sikorski-kacper-trelowski

Przez trzy lata pracowałeś z trenerem Sikorskim, a obecnie specjalistą od bramkarzy w sztabie Rakowa jest Jarosław Tkocz, który odpowiadał za golkiperów również w reprezentacji Adama Nawałki. Treningi mocno się zmieniły?

Każdy szkoleniowiec ma swoją wizję. Podobnie jest u trenerów bramkarzy. W stylu pracy trenera Sikorskiego i trenera Tkocza są różnice. Ja się cieszę, że w wieku 18 lat mam już doświadczenie w pracy z takimi fachowcami. Zdaje sobie sprawę, że nie każdy bramkarz w moim wieku ma takie możliwości. Bardzo to doceniam i jestem za to wdzięczny.

W 3. kolejce tego sezonu zadebiutowałeś w Ekstraklasie w meczu z Wisła Kraków (2:1). Trener Sikorski powiedział, że jak cię zna, to nie odczuwałeś presji. Faktycznie nie było debiutanckiej tremy?

Może nie był to taki stres, który odcinał mi możliwość normalnego poruszania się po boisku i spinał mnie w taki sposób, że nie byłem w stanie normalnie kopnąć piłki. To była bardziej taka motywacyjna presja, która dobrze na mnie działa. U mnie to powoduje wyższy poziom koncentracji. Stres czy trema nakręcają mnie, ale tylko pozytywnie. Mam tak w zasadzie przed każdym meczem i z tego co rozmawiałem z innymi zawodnikami, to nie tylko ja tak mam.

kacper-trelowski

W ogóle są mecze, w których się stresujesz? Zapewne wystąpisz w finale Pucharu Polski z Lechem, bo na boisku musi być dwóch młodzieżowców. Wypełniony Stadion Narodowy też nie zrobi na tobie wrażenia?

Jeżeli dostanę od trenera możliwość występu w tak prestiżowym meczu, to będę się bardzo cieszył. Finał Pucharu Polski w moim wieku będzie dużym wyróżnieniem i sporym przeżyciem. Jak stadion będzie wypełniony to będzie dla mnie fajny smaczek, ale głównie przed meczem. Po pierwszym gwizdku staram się, żeby kibice nie wpływali na moją grę. Jak na trybunach będzie tak dużo osób, to będzie dla mnie motywujące. Człowiek wtedy zdaje sobie sprawę, że mnóstwo ludzi przyszło, żeby zobaczyć jak wspólnie z kolegami z drużyny gramy. To jest pozytywna sprawa.

Długo tylko trenowałeś z pierwszą drużyną Rakowa. Nie irytowało cię, że przez ponad trzy lata nie grałeś w oficjalnych meczach?

Troszkę mnie to męczyło. Po czasie stwierdzam, że opóźnianie mojego debiutu i danie mi szansy dopiero teraz było optymalnym wyjściem. Gra na najwyższym poziomie w Polsce na pewno nie jest czymś łatwym. W Ekstraklasie naprawdę występują już zawodnicy z wysokimi umiejętnościami. Gdybym wskoczył do bramki rok czy dwa lata temu to mógłbym się spalić. Teraz czułem, że jestem gotowy. Mam też większą pewność co do swoich umiejętności.

PATRYK KUN: NAWET NA URODZINY NIE DOSTAJĘ TYLE ŻYCZEŃ

A jakie masz relacje z trenerem Papszunem?

Czuję wsparcie i wiarę we mnie z jego strony. Jestem bardzo wdzięczny trenerowi, że nie bał się na mnie postawić. Myślę, że wielu szkoleniowców na jego miejscu miałoby duże wątpliwości czy dać szansę tak młodemu bramkarzowi na przykład we wspomnianym meczu z Wisłą Kraków. Od dawna jestem w zespole. Trener od zawsze dawał mi sporo wskazówek na treningach. To były uwagi dotyczące gry, bo wychowawczo problemów raczej nie sprawiałem. Przy każdym błędzie, który skutkował stratą bramki lub mógłby skutkować – motywował mnie. Pomagał dobrym słowem i tłumaczył, co mam robić żeby było lepiej.

Kiedy trener Papszun informuje was bramkarzy o tym, który zagra w najbliższym meczu?

O tym, że zadebiutuję z Wisłą Kraków dowiedziałem się dość krótko przed meczem. Może to i lepiej, bo jakoś nie miałem czasu, żeby zaprzątać sobie tym głowy. Vladan doznał wtedy kontuzji. Ogólnie jednak z tym ogłoszeniem, który z nas gra to bywa różnie. W jakimś sensie można się tego domyślać po treningach. Nigdy jednak nic nie jest pewne i trzeba czekać do ostatniej chwili. To nas trzyma trochę w niepewności, ale też wpływa na to, że na każdym treningu dajemy z siebie maksimum. Obaj chcemy przekonać trenera do siebie. To też napędza rywalizację.

marek-papszun-kacper-trelowski

Trener Papszun często tłumaczy twoje występy tym, że gracz przez przepis o młodzieżowcu w Ekstraklasie. W hierarchii młodzieżowców Rakowa jesteś teraz pewnie tylko za Benem Ledermanem. Słyszałeś zapewne, że w przyszłym sezonie nie będzie już tego przepisu. Nie obawiasz się, że zaczniesz mniej grać?

Nie. Wierzę w swoje umiejętności. Mam też świadomość tego, że jak będę prezentował odpowiedni poziom i będzie on zadowalał trenerów, to po prostu będę grał. Do tego też dążę. Nie chcę mieć żadnych przywilejów, wynikających z tego, że jestem młody i mam status młodzieżowca. Wiem, że to jest w pewnym sensie ułatwienie. Osobiście chcę przekonywać trenera do siebie na treningach tym jak gram, a nie tym ile mam lat.

Wiosnę ubiegłego roku spędziłeś w drugoligowym Sokole Ostróda. W 11 meczach przepuściłeś 17 goli. Złapałeś sporo doświadczenia w dorosłej piłce, ale nie zagrałeś tam meczu na zero. Mimo wszystko uważasz, że wypożyczenie do Sokoła wyszło ci na dobre?

To był znakomity pomysł. Bardzo dobrze wspominam mój pobyt w Ostródzie. Dla mnie to było pierwsze przetarcie w seniorskiej piłce na poziomie centralnym. Wcześniej grałem tylko w czwartoligowych rezerwach Rakowa. Poziom II ligi jest dużo wyższy niż IV. Wyjechałem też w wieku 17 lat, ponad 500 kilometrów od mojego rodzinnego domu (Trelowski urodził się w Częstochowie – przyp. red.) i nie było to łatwe. Cała drużyna Sokoła i trenerzy otoczyli mnie naprawdę sporą opieką. Złapałem tam ze wszystkimi świetny kontakt. Wyniki jak i moja gra nie były jakieś oszałamiające, ale złapałem doświadczenia. Ograłem się. Po tym wypożyczeniu wracałem do Rakowa jako lepszy bramkarz. Czułem się bardziej gotowy do gry.

kacper-trelowski

Jesteś zawodowym piłkarzem, który cały czas się uczy. Słyszałem też, że średnia ocen nie schodzi u ciebie poniżej 5,0. Jesteś w stanie pogodzić obowiązki w Rakowie z edukacją? Dużo przecież jeździcie na mecze. W tygodniu są treningi, zdarzają się też spotkania. Kiedy ty chodzisz do szkoły?

W tym roku za niecały miesiąc przystępuję do matury. Przygotowania idą pełną parą. „Dla chcącego nic trudnego”. Mam mocny dodatkowy bodziec do nauki w domu, bo moja mama jest nauczycielką niemieckiego, więc mam jakiś handicap przy nauce tego języka w razie zagranicznego transferu. Rodzicom zależy na mojej edukacji i to sprawia, że mnie jeszcze bardziej to wszystko motywuje do nauki. Na pierwszym miejscu są jednak treningi. Mam też indywidualny tryb nauczania. Jak jesteśmy w rozjazdach, to mam kontakt z nauczycielami. Nie robili żadnych problemów ze zmianą terminów zajęć. Jeżeli chodzi o średnią, to właśnie jutro mam termin wystawienia ocen. Najgorszą oceną jaką mam jest „piątka”, nie mam żadnej „czwórki”. Z nauką nigdy nie miałem problemów.

A jaka w końcu jest ta średnia?

5,1. Same „piątki” i jedna „szóstka”, z historii.

No to gratulacje. W maturalnej klasie taka średnia to spore osiągnięcie. Wracając jeszcze do tego niemieckiego to rozumiem, że w takim razie Bundesliga pewnie jest twoim wymarzony kierunkiem na transfer…

Szczerze, nie mam jakieś wymarzonej ligi, w której chciałbym kiedyś zagrać. Pewnie nie będę oryginalny i powiem, że fajnie byłoby występować kiedyś, w której z lig TOP 5. Do tego jednak jeszcze bardzo daleka droga. Muszę się skupić na grze w Ekstraklasie. Na zagraniczny transfer mam jeszcze mnóstwo czasu.

DOMINIK WYDRA: RAKÓW W 2. BUNDESLIDZE WALCZYŁBY O AWANS

Masz jakichś bramkarskich idoli? Kogoś na kim się wzorujesz?

Raczej patrzę na polskich bramkarzy. Zawsze największe wrażenie robił na mnie Łukasz Fabiański. Jego spokój w bramce jest imponujący. Jego podpatruję, trochę się też na nim wzoruje i zaciekawieniem oglądam jego mecze.

Skoro jesteś od czterech lat w drużynie Rakowa to na pewno podpatrywałeś innych bramkarzy Rakowa. Od którego najwięcej popatrzyłeś albo się nauczyłeś?

Miałem szczęście nie tylko do świetnych trenerów bramkarzy, ale również do fantastycznych kolegów w bramce: Mateusz Kos, Michał Gliwa, Kuba Szumski i teraz Vladan Kovacević. Od każdego z nich mogłem się czegoś nauczyć. Do tej pory nie wiem, jak Vladan tak fantastycznie broni karne (od lipcowego transferu do Rakowa Bośniak obronił ich pięć – przyp. red). Robi to z niesamowitą skutecznością, również na treningach. To jest naprawdę niesamowite.

vladan-kovacevic-kacper-trelowski

W ostatnim meczu ze Śląskiem Wrocław (1:1) miałeś zaskakująco dużo roboty. To było twoje najtrudniejsze spotkanie w Rakowie?

Jeżeli chodzi o liczbę interwencji to na pewno tak. Jeżeli chodzi o ciężar gatunkowy, to najbardziej obciążający był niedawny półfinał Pucharu Polski z Legią Warszawa (1:0 – przyp. red.). O taką stawkę nigdy nie grałem. Cieszę się, że udało się zagrać „na zero”. Wiem, że udźwignąłem to spotkanie. Jeśli chodzi o mecz ze Śląskiem to trenerzy uczulali nas, żeby nie patrzeć na ich pozycję w tabeli, bo we Wrocławiu mają zespół z dużą liczbą indywidualności. Tam są zawodnicy, którzy stanowili o sile wielu zespołów. Świadczyć może o tym fakt, że na ławce w meczu z nami usiedli tacy piłkarze jak: Erik Exposito, Krzysztof Mączyński, Waldemar Sobota czy Robert Pich. Wiedzieliśmy, że Śląska w żadnym wypadku nie można lekceważyć. Podeszliśmy do nich jak do każdego rywala – z dużym szacunkiem. Mieliśmy świadomość, że nie będzie łatwo i tak właśnie było.

Wymieniłeś czterech zawodników rywala, więc nie należysz do tych zawodników, którzy nie za bardzo interesują się piłką poza własnymi meczami. Rozumiem, że piłkarzy innych klubów znasz…

Tak, oczywiście. Jeżeli mam zagrać z jakimś przeciwnikiem, to trzeba mieć informacje na temat rywali. Traktuję to jako przygotowanie do spotkania. Szukam różnych informacji i to nie tylko tych, które dostajemy na odprawach. To czego się samemu dowiem, później pomaga na boisku w lepszych zachowaniach.

Rozumiem, że analizujesz na przykład to, którą nogą częściej strzela dany zawodnika?

Tak, dla mnie to jest naturalne. Wydaje mi się, że każdy bramkarz to robi. Lubię przysiąść i samemu zobaczyć w jaki sposób zachowuje się dany zawodnik. To przecież może pomóc w tym, żeby później na boisku było mi łatwiej. To zwiększa mój komfort gry i sprawia, że mogę bronić z większą skutecznością.

Podobno cały czas rośniesz. Wszystkie portale podają, że masz 190 centymetrów, ale to już chyba nieaktualne?

Zgadza się, aczkolwiek niektóre strony podają, że mam 193 centymetry. Prawda jest inna niż można przeczytać w internecie. Rzeczywistość jest bardziej kompromisowa. Mamy co jakiś czas szczegółowe badania i mam między 191,5 a 192 cm. Jakiegoś wielkiego skoku wzrostowego pewnie już nie zaliczę.

kacper-trelowski

Nie da się uciec od tych pytań. Temat dubletu pojawia się u was w szatni? W lidze jesteście w czołowej trójce – razem z Pogonią i Lechem macie po 56 punktów na sześć kolejek przed końcem sezonu, a w Pucharze Polski zagracie z Kolejorzem w finale.

Ja nic takiego od chłopaków w szatni nie słyszę. U nas jest spory etos pracy i każdy się na tym koncentruje. Żyjemy każdym kolejnym meczem. Nie ma rozmów na zasadzie: „Co będzie jak wygramy ten i ten mecz”. Robimy swoje: spotkania, treningi regeneracyjne i normalne zajęcia. Musimy przygotowywać się do każdego meczu w taki sposób jakby on miał zdecydować o mistrzowie czy Pucharze Polski. Nie ma u nas spoczywania na laurach. Idziemy cały czas do przodu.

Ostatnie pytanie, na boisku grasz jak stary wyga, świetnie się spisujesz i zupełnie nie widać twojego młodego wieku. A jak to wygląda od strony finansowej? Zarabiasz jeszcze jak junior czy już jak profesjonalny piłkarz?

Zależy jak na to patrzeć. Na moim etapie gry w piłkę zarobki nie są najważniejsze. Razem z rodzicami tak do tego wszystkiego podchodzimy. Teraz najważniejszy jest rozwój i regularna gra na poważnym poziomie. O finansach nie myślę. Koncentruję się na pracy i treningach. Pieniądze to na razie fajny dodatek, a jak będę naprawdę dobry to pewnie pojawią się w przyszłości.

ROZMAWIAŁ MACIEJ WĄSOWSKI

 

WIĘCEJ O RAKOWIE:

Fot. Newspix, prywatne archiwum Macieja Sikorskiego

Rocznik 1987. Urodził się tego samego dnia, co Alessandro Del Piero tylko 13 lat później. Zaczynał w tygodniku „Linia Otwocka”, gdzie wnikliwie opisywał m.in. drugoligowe losy OKS Start Otwock pod rządami Dariusza Dźwigały. Od lutego 2011 roku do grudnia 2021 pracował w „Przeglądzie Sportowym”, gdzie zajmował się głównie polską piłką ligową. Lubi pogrzebać przy kontrowersjach sędziowskich, jak również przy sprawach proceduralnych i związkowych. Fan spotkań niższych klas rozgrywkowych, gdzie kibicuje warszawskiemu PKS Radość (obecnie liga okręgowa). Absolwent XXV LO im. Józefa Wybickiego w Warszawie i Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Melchiora Wańkowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

21 komentarzy

Loading...