Real Madryt okazale wygrał z Deportivo Alaves 3:0. Nie oznacza to jednak, że było to zwycięstwo lekkie, łatwe i przyjemne. Wręcz przeciwnie. Pierwszego gola lider La Liga zdobył dopiero po godzinie gry.
Przez większość meczu zapowiadało się na sensację, bo przecież Real grał u siebie, a Alaves to przedostatnia drużyna w lidze. I to nie tak, że Carlo Ancelotti postanowił oszczędzić swoich piłkarzy. W stosunku do meczu z PSG nastąpiła tylko jedna zmiana (Valverde za Kroosa). I to właśnie Valverde stworzył sobie jedyną dobrą okazję w pierwszej połowie, którą zmarnował. Real niby przeważał, ale nie stwarzał realnego zagrożenia.
Aż w końcu w 63. minucie mocnym strzałem trafił do siatki Marco Asensio. Mecz długo układał się jak typowe, wymęczone 1:0, ale w ostatnim kwadransie Real wcisnął jeszcze dwa gole. Najpierw Vinicius wykończył zespołową akcję, a w doliczonym czasie gry z karnego trafił Benzema.
Real umacnia się więc na fotelu lidera. Na ten moment ma siedem punktów przewagi nad Sevillą, która jeszcze w tej kolejce nie grała (zmierzy się w niedzielę z Espanyolem). Alaves z kolei traci cztery punkty do bezpiecznego miejsca.
CZYTAJ WIĘCEJ O LA LIGA:
- Luuk de Jong. Piąte koło u wozu, które stało się zadaniowcem u Xaviego
- Javier Pastore powoli zjeżdża do bazy. Nie błyszczy nawet w Elche
Fot. newspix.pl