Reklama

Duda z wejściem smoka, Legia odskakuje od peletonu

redakcja

Autor:redakcja

01 marca 2015, 21:07 • 4 min czytania 0 komentarzy

Najlepsze lekarstwo na kaca, jaki pozostawia porażka 0:3? Zwycięstwo 3:0. Oczywiście nie ma sensu porównywać stawki czwartkowego meczu z tym dzisiejszym (z jednej strony kolejna runda LE, z drugiej ligowe punkty, których od początku roku drużyny z czuba wydają się unikać) czy też klasy rywali, ale legioniści mają prawo zameldować kibicom – panowie, zadanie wykonane. Zła passa przełamana, rywal ograny wysoko. 

Duda z wejściem smoka, Legia odskakuje od peletonu

Wynik efektowny, ale czy Legia zagrała wielki mecz, czy co chwila ręce składały nam się do oklasków? Nie, nawet przez sekundę nie przyszło nam to do głowy. Miała przestoje. Nie stwarzała hurtowo sytuacji. Pod koniec pierwszej połowy dała się zepchnąć pod własne pole karne i kto wie, czy Podbeskidzie nie zasługiwało wówczas na bramkę. Ale dajcie spokój – trójka do zera, po drugim golu totalna kontrola boiskowych wydarzeń, w pełni zasłużone zwycięstwo. Nawet jeśli pokusić się o konstruktywną krytykę, to i tak będzie podchodzić ona pod czepialstwo.

Co więc funkcjonowało? Na przykład jednoosobowy zespół do gnębienia ekstraklasowych przeciwników, czyli Duda. Słowak, gdy ma dobry dzień, prawie każdym swoim boiskowym zagraniem, czy to podaniem, czy to zastawieniem się, udowadnia, że przerasta tę ligę. Przyjemnie patrzyło się dzisiaj na jego grę, bo przyjemność sprawia patrzenie na kogoś, kto autentycznie umie to robić, a nie skupia się wyłącznie na przeszkadzaniu, grze na alibi, liczeniu na fart. Duda nie potrzebował czasu, żeby się rozkręcić, wszedł na boisko razem z drzwiami – od razu wywalczył karnego, potem sam go wykorzystał. Jedenastka kontrowersyjna (tak samo jak nieuznanie trafienia Żyry), ale dobre wrażenie i liczby pozostały.

Reklama

Berg zmianami wymienił strzelby na armaty. Ryczkowski, owszem, strzelił bramkę, źle nie wyglądał, pochwały może zebrać, ale gdy wszedł za niego Kucharczyk po lewej stronie otworzył się tunel, którym szły niemal wszystkie akcje. Niebo a ziemia. Trio Kuchy – Duda – Sa robiło Legii grę z przodu, przytomnie podłączali się Brzyski i Żyro, bardzo aktywny – i efektywny – z przodu był Jodłowiec. Podbeskidzie zwyczajnie nie miało kim powstrzymać takiej siły ognia.

No właśnie, a co u “Górali”? Ambitni do końca pierwszej połowy. Wtedy, jak najbardziej, zasługiwali na oklaski. Najwyraźniej mało cenią w Bielsku umiejętności Kuciaka, bo co i rusz próbowano zaskoczyć go strzałami z dystansu, a także z mniej oczywistych pozycji- tu mowa o uderzeniach Deji i Chmiela z ostrego kąta. Jednak gdy jedenastkę wykorzystał Duda, z gości uleciało powietrze. Nie dali rady zebrać się tak, jak udało im się zebrać po 0:1. Wymowna zmiana Iwańskiego – gdy schodził uważaliśmy, że słuszna, bo “Pączek” za wiele miał podań niecelnych albo zupełnie nie w tempo. Ale gdy zszedł, środek pola w Podbeskidziu zniknął. Nie było komu tam grać.

legia

***

Ekstraklasa – najbardziej nieprzewidywalne rozgrywki na ziemi. Nieprzewidywalne do tego stopnia, że kiedy potencjalny spadkowicz przyjeżdża do potencjalnego pucharowicza, logika podpowiada, że może wydarzyć się niespodzianka. W końcu tradycja musi zostać zachowana – walka o mistrzostwo znów przypomina wyścig żółwi i aż chce się sparafrazować cytat Grzegorza Mielcarskiego sprzed lat, że Wisła sięgnie po tytuł, jeśli nikt nie będzie jej gonił. Dzisiaj tak jest z Legią. Dla zespołu Berga zagrali w tej kolejce wszyscy. I Wisła, i Śląsk, i Lech i wreszcie Jagiellonia.

Dostaliśmy też kolejne potwierdzenie, że liga naprawdę będzie ciekawsza. Szczególnie w dolnej ósemce, po podziale punktów. Kogo typowaliście do spadku tak przed kilkoma miesiącami? Zawisza, wiadomo, ale kogo jeszcze? Typować z pełnym przekonaniem się nie dało, ale tym zespołem, który długo dawał takie argumenty, była właśnie Korona. Tarasiewiczowi udało się jednak przestawić zwrotnicę i dziś jego zespół od strefy spadkowej dzieli aż pięć punktów. To fatalna informacja dla Cracovii, Łęcznej, ale przede wszystkim Ruchu. Kto poleci? Sytuacja absolutnie nie do przewidzenia.

Reklama

Dzisiejszy mecz pokazał również, dlaczego nawet Probierz wzbrania się przed głośniejszymi deklaracjami i wciąż mówi, że celem jest utrzymanie. W zasadzie trudno mu się dziwić. Jagiellonia jest zbyt młodym zespołem, za mało doświadczonym i takie wpadki wręcz trzeba wkalkulować w ryzyko. Tym bardziej, gdy bramkarz gra po prostu zwyczajnie, a nie wyczynia – jak dotychczas – cudów, Tarasovs nie dolatuje do dośrodkowań, skrzydłowym i Gajosowi brakuje efektów, Grzyb z Pazdanem nie są w stanie załatać środka, Kapo gra jak profesor, a sędzia nie widzi karnego po faulu na Tuszyńskim. Sytuacja trudna do ocenienia – to fakt – ale fakty są też takie, że napastnik Jagiellonii został sfaulowany na linii. A linia gra, więc Jagiellonia – najczęściej krzywdzony przez sędziów zespół – podtrzymała swoją tradycję. Korona wygrywa zasłużenie, ale lekki niesmak pozostał.

Image and video hosting by TinyPic

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...