Pamiętacie Davida Jablonsky’ego, niegdyś jednego z najlepszych stoperów w lidze? Czeski obrońca wciąż jest w Cracovii i wraca do gry po 15-miesięcznej dyskwalifikacji za udział w ustawionych spotkaniach. Na obozie w Turcji porozmawialiśmy z nim o tym, co robił, gdy przez 15 miesięcy nie mógł profesjonalnie uprawiać sportu i czy nie zapomniał, jak się gra w piłkę.
Jak się czujesz w dresie Cracovii, gdy możesz trenować z zespołem po takiej długiej przerwie?
Teraz czuję się już bardzo dobrze, wcześniej było bardzo ciężko. Przez rok trenowałem sam, ciężko to wytrzymać także pod względem psychicznym. Razem z drużyną trenujemy mocno, przygotowujemy się wspólnie do startu rundy jesiennej. Pierwszy tydzień treningów jest trudniejszy. Trenujemy dwa razy dziennie, rano na boisku, to cięższy trening. Mamy też siłownię, ćwiczymy podzieleni na dwie grupy.
Co czułeś podczas pierwszego treningu?
Było bardzo ciężko! Myślałem, że dam radę, ale jednak taka długa przerwa i powrót po niej nie jest łatwy. Chcesz się pokazać z dobrej strony, udowodnić, że jesteś przygotowany, że wszystko ci wychodzi.
Chodziło o piłkarskie aspekty czy o coś innego?
Też, ale też trochę o kwestię kondycji. Wiadomo, biegałem i trenowałem sam, ale zajęcia z drużyną są zupełnie inne. Masz małe i duże gry, robisz zwroty, sprinty. Czegoś takiego nie miałem, więc musiałem się od nowa do tego przyzwyczaić. Stopniowo, powoli jest coraz lepiej.
Było huczne powitanie w zespole?
Drużyna przyjęła mnie bardzo dobrze, większość przecież znam. Pięciu czy sześciu nowych zawodników jest nowych, ale z nimi się zapoznałem.
Czyli nie czułeś się jak nowy uczeń w klasie.
Nie, nie. Wiedziałem, gdzie wracam. Trochę czasu tu spędziłem, wszystko jest znajome.
Jakie uczucia ci towarzyszyły, gdy wiedziałeś, że zagrałeś ostatni mecz, że przez długi czas nie wyjdziesz na boisko?
To dla mnie bardzo ciężka sprawa. Tak naprawdę nie wiedziałem, który mecz będzie moim ostatnim. Okazało się, że był to mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała, akurat strzeliłem wtedy bramkę. Niedługo potem dowiedziałem się, że dostałem 15-miesięczne zawieszenie. Potem oczywiście musiałem omówić to z klubem, zapytać się co dalej. Miałem jeszcze możliwość odwołania się, ale nie chciałem już tego robić. Przyjąłem karę, którą mi wymierzono.
Jak zareagowała na to Cracovia?
Poczekali na mnie, mówili, że za 15 miesięcy wrócę i nadal będę zawodnikiem tego klubu. To było dla mnie bardzo ważne, chciałbym im za to podziękować. Dostałem też rozpiskę treningów indywidualnych, które później wykonywałem.
Rozmawiałeś z trenerem Michałem Probierzem, który wtedy był trenerem “Pasów”?
Trener Probierz mnie wspierał, rozmawiał ze mną. Chciał, żebym się dobrze przygotował do powrotu na boisko, żeby nie było mi zbyt ciężko wrócić do gry.
Jak wyglądał twój typowy dzień podczas zawieszenia?
Hmm… Rano zabierałem córkę do szkoły, bo mieszka w Krakowie i tu też się uczy. Potem robiłem trening, czasami chodziłem do parku pobiegać. Była także siłownia. Chodziłem też na wolne boiska, nie wiem, jak to się nazywa?
Mówimy na to orliki, jeśli to masz na myśli. Boisko, gdzie można sobie wejść i pograć?
Dokładnie.
To mogłeś sobie znaleźć jakąś lokalną ekipę do grania.
(śmiech) Racja, mogłem spróbować. Cóż, tak jak mówiłem: chciałem podziękować Cracovii. Robiłem wszystko, co miałem zrobić, dzięki temu, że tak podeszli do sprawy, miałem też motywację, żeby wrócić do gry.
Jak wyglądało to u ciebie pod względem psychologicznym?
Nie miałem psychologa, choć czasami myślałem, żeby zgłosić się po taką pomoc. Ostatecznie przepracowałem to samemu w swojej głowie. Uznałem, że będę trenował i zobaczymy, co będzie dalej. Mieszkam w Krakowie z rodziną, więc to też było moje wsparcie i motywacja. Żona mnie pilnowała, mówiła: chodź, poćwiczysz. Budziła mnie rano, wysyłała mnie na trening.
Jeśli możemy mówić o jakichś plusach tamtej sytuacji, to przynajmniej miałeś więcej czasu dla rodziny.
To prawda, często chodziliśmy razem na spacery, na zakupy. Spędzaliśmy razem dużo więcej czasu niż zwykle. Mam półtorarocznego synka, Matjasa, bawiłem się z nim. Córka, Denisa, ma 11 lat i też cieszyła się, że jestem częściej w domu. Patrzyłem jak dorastają. No i musiałem pomagać żonie, sprzątać i tak dalej. Nie było wymówek!
Pan domu.
Wiesz, czasami lepiej jechać na zgrupowanie… Zwłaszcza przed świętami… (śmiech)
W międzyczasie zmienił się trener Cracovii. Rozmawiałeś z Jackiem Zielińskim?
Tak, kilka razy. Kazał mi trenować i czekać na 1 stycznia, na powrót do zajęć z zespołem. Mówił, że na mnie liczy i czeka na mnie. Od 13 dni trenuję już z drużyną, więc teraz daje mi rady na boisku. Dla defensywnego zawodnika ważne jest poruszanie się po boisku, trzymanie pozycji, stałe fragmenty gry — o takie rady mi chodzi.
Czym się różnią metody trenera Zielińskiego od metod trenera Probierza?
U Michała Probierza było tak, że wiedziałem, co będziemy robić którego dnia. Na przykład: wtorek — małe gry, środa — taktyka, czwartek — duża gra. Wszystko wiedziałem zanim widziałem plan! Teraz nie wiem, czego się spodziewać, codziennie jest coś nowego. Zmieniliśmy też ustawienie, taktykę, muszę się do niej dostosować. Wiedzieć kiedy mam pressować i tak dalej. Ale nie powinienem mieć z tym problemu, bo grałem w trójce obrońców w Czechach, w Rosji, więc znam to ustawienie.
Czekasz na sparingi?
Nie mogę się doczekać. Nawet na ten najbliższy, w końcu będę mógł zagrać, pomóc chłopakom. Chciałbym wygrać i uniknąć kontuzji.
Masz jakieś obawy?
Delikatne. Cały czas szukam tej formy, którą prezentowałem przed zawieszeniem. Chodzi też trochę o pewność siebie. Nie chciałbym zrobić głupiego błędu, zawalić czegoś. Mam motywację, chcę być skoncentrowany, pokazać się z dobrej strony.
Kara spotkała cię w najlepszym momencie twojej kariery? Mówiliśmy o tobie jak o czołowym obrońcy Ekstraklasy.
Tak, chwilę wcześniej wygraliśmy przecież Puchar Polski. To było moje pierwsze trofeum w karierze, strzeliłem bramkę w meczu finałowym. Tamtego finału nie zapomnę. Chwilę później był mecz z Malmö FF. Szkoda, że nie ugraliśmy tam więcej, ale cóż — nie udało się. Powalczymy o to, żeby mieć kolejne szanse na pokazanie się w Europie. Wiosną chcę po prostu jak najwięcej grać, wrócić na boisko, do ligowej rywalizacji. Bardzo mi tego brakowało i brakuje. Chcę pomóc zespołowi wspinać się w tabeli. Na starcie mamy ciężki terminarz: Lech Poznań, Lechia Gdańsk i Jagiellonia Białystok na wyjeździe.
Oglądałeś mecze Ekstraklasy czy nie miałeś ochoty na piłkę nożną?
Śledziłem ligę w telewizji, oglądałem sporo meczów razem z synkiem. Podoba mi się Ekstraklasa. Z mojego poziomu, czyli sprzed telewizora, mogę ocenić, że teraz gra się w Polsce szybciej, bardziej taktycznie. Widzę także, że do gry wchodzi coraz więcej młodych piłkarzy, zwłaszcza z Polski. W Cracovii też mamy więcej młodych chłopaków, dostają swoje szanse. W lidze pojawiło się także kilku moich kolegów: grałem w Lewskim Sofia z Filipe Nascimento z Radomiaka, znam także napastnika, Mauridesa.
Też ich znam, sam jestem z Radomia.
Poważnie? Macie dobrą drużynę, bardzo dobrą. Oglądałem mecze Radomiaka, podobały mi się. Kojarzę, że macie polskiego trenera, który awansował z klubem do Ekstraklasy. Wiem, że Karol Angielski strzela teraz sporo bramek.
Masz 30 lat, miałeś też sporo czasu, żeby myśleć o przyszłości. Jakie są twoje plany?
Póki co nie myślę o tym, co będę robił po karierze. Chcę jak najdłużej grać w piłkę, chciałbym też jak najdłużej zostać w Polsce. Bardzo dobrze się tutaj czuję, moja rodzina także. Powrót do Czech? Nie, nie bardzo. O tym nie myślałem.
Fot. FotoPyK