Reklama

Jesteś osłabiony, bądź jak Górnik Zabrze

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

15 grudnia 2021, 20:58 • 5 min czytania 44 komentarzy

Przyjeżdżasz do Częstochowy bez Lukasa Podolskiego, Rafała Janickiego, Adriana Gryszkiewicza i Alasany Manneha, czyli czwórki podstawowych zawodników z żelaznej jedenastki. Na ławce rezerwowych masz bramkarza i pięciu piłkarzy z pola, w tym Krzysztofa Wingralka, dziewiętnastoletniego chłopaka bez debiutu w Ekstraklasie, którego nazwisko na przedmeczowej grafice zapisujesz z błędem. Liczysz się z tym, że stadion przy ulicy Limanowskiego to trudny teren – twoim rywalem jest niepokonany w tym sezonie na własnym obiekcie wicemistrz Polski. Ba, w pierwszej połowie wyglądasz FATALNIE. I co? Jeśli jesteś jak Górnik, to inkasujesz trzy punkty i z uśmiechem wracasz do Zabrza. 

Jesteś osłabiony, bądź jak Górnik Zabrze

Pierwszy obrazek. Przemysław Wiśniewski przed kamerami Canal Plus w przerwie meczu. Stoper Górnika wyglądał na zblazowanego, wymęczonego, zrezygnowanego człowieka. Podkreślił, że przez pierwsze pół godziny gości gubiło niestandardowe ustawienie z czwórką z tyłu, dodał, że gra trochę poprawiła się, kiedy wrócili do systemu z trójką i z wahadłowymi, ale nie brzmiało to wszystko, jak wywód kogoś, kto specjalnie wierzy, że w drugiej połowie zadzieją się jakieś wielkie rzeczy. Znaczy, no dobra, Wiśniewski wspominał coś tam o potrzebie rzucenia paru mocniejszych słów w szatni, ale w tamtym momencie trudno było o inną interpretację niż uciekanie się do ogranej kalki językowej.

Drugi obrazek. Ostatni gwizdek sędziego Sylwestrzaka. Zbliżenie na Jana Urbana i kolejnych podchodzących do niego ze szczerymi uśmiechami przeklejonymi do twarzy piłkarzy Górnika. Zadziałała magia szatniowej suszarki czy coś innego? Odpowiedzi nie znamy, ale coś stało się z tym zespołem w szatni.

Raków Częstochowa-Górnik Zabrze. Nierówny Raków

Jeśli Raków Częstochowa chce w tym roku powalczyć o poprawienie fenomenalnego ligowego sukcesu z poprzedniego roku, musi takie mecze wygrywać. A tu za dużo było w poczynaniach wicemistrza kraju dziwacznej nonszalancji. Ot, choćby takie stałe fragmenty gry.

Reklama

Giannis Papanikolaou podaje do Bena Ledermana…

Zagranie na trzy metry. Piłkarski elementarz. I piłka na aucie. Albo chwilę później: rzut wolny, Papanikolaou znowu krótko do Ledermana (tym razem celnie – sukces!), Lederman odgrywa do Tudora (też celnie – sukces!), ale już Tudor dośrodkowuje w pole karne tak głęboko, że Petrasek jeszcze oglądał się, czy to Chorwat tak fatalnie zacentrował, czy jest w tym jakiś większy geniusz i zza jego pleców zaraz magicznie nie wyskoczy jakiś piłkarz Rakowa – nie wyskoczył, Górnik zaczynał od bramki. W drugiej połowie na murawę wszedł Marko Poletanović i na dzień dobry dwa razy dograł z rzutu rożnego tak, że dwukrotnie zapachniało golem. Taka też recenzja złotych pomysłów Greka i Amerykanina…

Właściwie to Górnik zaczął ten mecz tak słabo, że Raków powinien załatwić sprawę wyniku jeszcze w pierwszej połowie. Kiedy Daniel Bielica wypluł na rzut rożny farfocla Ledermana, aż złapaliśmy się za głowę, bo wcześniej wydawało nam się, że trudno rzucać się mniej elegancko niż Grzegorz Sandomierski, a tu wystarczyło sięgnąć na ławkę rezerwowych zabrzańskiego zespołu. Inna sprawa, że później Bielica ustrzegał się błędów, broniąc przy tym groźne strzały Wdowiaka, Araka i Rundicia.

Ale serio: ekipa Jana Urbana wyglądała na niezborną i zagubioną. Jimenez i Nowak zostali odcięci od podań. Krawczyk kopał się po czole. Pozszywana obrona była jednym wielkim słupem pod wysokim napięciem energetycznym… najlepszym dowodem na to gol dla Rakowa. Z jednej strony: ładna akcja Rakowa. Petrasek do Arsenicia, Arsenić do Tudora, Tudor bez przyjmowania do Papanikolaou, Papanikolaou pięknie prostopadle do Wdowiaka, Wdowiak z zimną krwią do bramki. Z drugiej strony: wielopoziomowa dezorganizacja Górnika. Petrasek przed podaniem zastanawiał się jakieś milion sekund. Papanikolaou jednym balansem zwiódł CAŁĄ drugą linię zabrzan. Wdowiak wykorzystał błędy w ustawieniu i reagowaniu kolejno: Wiśniewskiego, Janży i Szymańskiego.

Zresztą, Wdowiak, który rozgrywał bardzo dobry mecz, w przerwie szeroko się uśmiechał i mówił, że jeśli Raków będzie grał swoją piłkę i wysoko pressował (sam Wdowiak drugą połowę zaczął od takiego ataku na Szymańskiego, że ten wybił piłkę na rzut rożny), to raczej nie powinno stać się mu nic złego.

Reklama

Raków Częstochowa-Górnik Zabrze. Odrodzenie Górnika

No i właśnie, Raków się przeliczył. Najbardziej pluć w brodę może sobie Marek Papszun. Przestawiał klocki, kombinował ze składem i chyba przekombinował. Przesunięty do bloku defensywnego Papanikolaou kompletnie nie poradził sobie z nowym zadaniem. Sebastian Musiolik, Ivi Lopez i Wiktor Długosz nie wnieśli na murawę żadnej wartości. A w konsekwencji Górnik Zabrze niespodziewanie rozpościerał skrzydła. Bo tak jak w pierwszej połowie jego najlepszą akcją było niecelne dośrodkowanie Jimeneza, w czasie którego Kubica klęczał w polu karnym w iście malarskiej pozycji, tak w drugiej wszystko zaczęło się kleić.

Parę razy zakręcił Bartosz Nowak. Jeden niezły strzał oddał Robert Dadok. Odważnie grę na siebie brał Jean Jules Sepp Mvondo i specjalnie tytułujmy go całą godnością. Coraz częściej do głosu dochodził Jesus Jimenez. No i, last but not least, swoje zrobiło zmienienie Krawczyka na Cholewiaka, który rozegrał swój najlepszy mecz w barwach Górnika Zabrze – mógł skończyć spotkanie z hat-trickiem, ale i tak wyjeżdża spod Jasne Góry zadowolony, bo walnął gola na wagę zwycięstwa.

I właśnie tym dwóm golom Górnika należy się słowo uznania. To nie były jakieś tam przepchane akcje, jakieś tam trafienia tyłkiem czy plecami. Przy bramce numer jeden Krzysztof Kubica sprawnie obrócił się z piłką przy nodze i zagrał piękne mierzone prostopadłe podanie w stronę Jimeneza, który pewnie sfinalizował akcję. Przy drugiej bramce podobnie świetnym zagraniem z głębi pola popisał się Przemysław Wiśniewski, tylko tym razem jego adresatem był Cholewiak, który ściął sobie Rundicia, wyczekał Petraska i sieknął na 2:1. Co najlepsze, Górnik ani myślał się bronić, kontrolował wszystko i dominował do samego końca. I tak jak nagana za taki stan rzeczy należy się średniemu ostatnio Rakowowi, tak chwała Górnikowi, który zbliża się do końca roku jako jedna z najgorętszych drużyn w lidze.

Czytaj więcej:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

44 komentarzy

Loading...