Legia Warszawa w tym meczu grała dobrze przez jakieś 20 minut. Pierwszych dziesięć i dziesięć ostatnich. Wtedy można było naprawdę dostrzec coś pozytywnego – a to pressing, a to strzał w poprzeczkę, a to wywalczony rzut karny, a to groźne centry, a to element strzału z dystansu. Problem w tym, że to wszystko za mało, bo przez pozostałe 70 minut było co najwyżej mizernie. Przede wszystkim pod względem funkcjonowania jako całość.
Indywidualnie nie wypadła Legia tragicznie. Zawiodła bardziej jako zespół.
Legia Warszawa – Spartak Moskwa – oceny, noty po meczu
Artur Boruc – 5
Czy Artur Boruc mógł się nieco lepiej zachować przy bramce dla Spartaka? Pewnie tak, ale swoje prawdopodobne pożegnanie z europejskimi pucharami bramkarz Legii zaliczył cokolwiek niezłe. Poza tą jedną sytuacją był pewny – odbił tych kilka strzałów, które w jego stronę posłali Rosjanie. Do tego słychać było, jak mocno Boruc dyryguje swoimi kolegami z pola, a uwierzcie – było czym dyrygować. Gdyby między słupkami stał ktoś inny, pewnie wyglądałoby to znacznie gorzej.
Mattias Johansson – 4
Szedł czasami, a nawet zbyt często, na raz i musiał za to płacić frycowe. Nie można jednak stwierdzić, by Spartak siał na jego stronie popłoch – więcej zagrożenia szło środkiem pola Legii niż jej bocznymi sektorami. Johansson zagrał przyzwoicie – zbyt słabo na notę wyjściową, ale też za dobrze, żeby czynić z niego winowajcę ostatecznego niepowodzenia. Miał w końcu aż dziewięć interwencji w defensywie – naprawdę się tego wieczoru napracował.
Mateusz Wieteska – 4
Mniej pewny niż zazwyczaj, co oczywiście smuci. Na swoje szczęście nie niosło to za sobą żadnych konsekwencji. Bramkę Legia straciła nie po jego błędzie, bo gdy Wieteska był mijany przez zawodników Spartaka, to reszta kolegów ratowała mu skórę. Raz naprawdę dobrze zachował się Slisz, który heroicznym wślizgiem zdołał zażegnać niebezpieczeństwo. Innym razem piłka, która bez najmniejszego problemu przedarła się przez linię obrony warszawiaków, została koniec końców przechwycona właśnie przez nic. Poza tym miał Wieteska momenty, gdy wyglądał dobrze – szczególnie w drugiej połowie, gdy całej drużynie wiodło się znacznie lepiej.
Maik Nawrocki – 2
I nie ma już właściwie nikogo, do kogo by się w Legii nie można dopierdzielić. Nawrocki przez miesiące był taką skałą, ostoją, pewnym punktem. Dzisiaj jednak zachował się jak kompletny junior, dołożył cegiełkę do tego, że Legia nie zagra w Lidze Konferencji na wiosnę. Jego postawę trudno tłumaczyć – po prostu się nie da – miał bowiem kilka innych wyjść z sytuacji, a wybrał to najmniej rozważne, najbardziej niebezpieczne. Skończyło się podaniem pod nogi rywala i golem, który właściwie zdefiniował spotkanie. Od tamtego momentu Spartak grał na 80%, a Legia kolejny raz nie była w stanie dogonić prowadzącego rywala.
Na plus – postawa pod koniec meczu. Jego strzał zza pola karnego miał niemal zerowe szanse powodzenia, a tak naprawdę niemal zaskoczył bramkarza gości, sprawiając mu niemałe kłopoty.
Yuri Ribeiro – 5
Mamy do niego tylko jedno pytanie – nie można było tak od początku? Nie dało się centrować, próbować przynajmniej albo chociaż włączać się do akcji? Ribeiro miał świetne ostatnie ostatnie minuty, ale tak jak większość zespołu – przede wszystkim ostatnie minuty. Wtedy Portugalczyk hasał wesoło na lewej stronie boiska, uzupełniał się ze skrzydłowymi. Jego dośrodkowania dawał Legii dużo dobrego i pokazał, dlaczego kibice Nottingham Forest naprawdę bardzo przychylnie wyrażali się na temat tego zawodnika.
Co więcej, okazało się, że wystawianie go na jego optymalnej pozycji może być cokolwiek opłacalne.
Josue – 4
Trochę zdziwiła nas decyzja o jego zmianie. Bo jasne, Jouse nie grał nic wybitnego, ale ponownie myślał dwa razy szybciej niż większość jego kolegów. Jeśli ktoś miał zagrać dobrą piłkę – był to Jouse. Jeśli ktoś miał zebrać się za jakieś uderzenie – był to Jouse. Pchał się, chciał kopać pierwszy wszystko, ale nie ma co Portugalczyka specjalnie dziwić. W tym zalewie przeciętności Legii jest w stanie wypłynąć na powierzchnię. Problem w tym, że nie idą za tym liczby – brakuje asyst, brakuje goli, tych konkretów, które widać w najbardziej ogólnych tabelkach.
Niemniej, jeśli kogoś z zawodników Legii z pola mielibyśmy, o zgrozo, chwalić, to byłby Josue do spółki ze swoim rodakiem, o którym wspomnieliśmy wcześniej.
Bartosz Slisz – 4
Popełniał błędy, ale też starał się je jak najszybciej naprawić. Do tego Slisz pokazał się w grze do przodu – dwa kluczowe podania to wynik naprawdę niezły, jak na środkowego pomocnika, którego głównym zadaniem było jednak zabezpieczanie tyłów. A i w tej materii Polak wypadał dobrze – trzy akcje defensywne, 83% wygranych pojedynków w powietrzu, 2/3 udane pojedynki na ziemi, 100% celnych przerzutów. Sporo mrówczej roboty, którą wypada docenić.
Andre Martins – 3
Przeciętnie, ot co. Najmniej widoczny ze środkowych pomocników Legii, a poprzeczka nie była przecież zawieszona niebotycznie wysoko. Co więcej, Martins trzymał się na boisku najdłużej z całej trójki, a dawał Wojskowym po prostu najmniej. Ani nie zabezpieczał tyłów jak Slisz, ani nie kreował tyle co Josue.
Lirim Kastrati – 2
Najszybszy piłkarz w Europie? Na pewno nie. Za to na pewno jeden z tych, którzy są najbardziej jednowymiarowi, surowi technicznie, po prostu nijacy. Okazało się, że jak jest jakaś piłka na dobieg, to Kastrati nie daje rady z Ayrtonem, bo ten na pierwszych metrach biega szybciej niż on. Okazało się również, że jak trzeba jakąś piłkę zgasić, skontrować uderzeniem z pierwszej, to skrzydłowy Legii po prostu nie daje rady. Naprawdę dobrą sytuację wypracował mu Emreli, który posłał celne dośrodkowanie – piłka minęła kilku graczy Spartaka, spadła prosto pod nogi Kosowianina. Ten zdołał nawet oddać strzał, ale zbierał się tak długo i miał tak mało pary, że nawet gdyby jego uderzenie nie zostało zablokowane, to i tak pewnie nie wpadłoby do siatki. No chyba, że siłą woli, któregoś z kibiców, bo oni jawili się na bardziej zdeterminowanych niż jedenastu gości w białych strojach.
Bo nie, nie będziemy kogoś chwalić za to, że wpierdzielił się przy linii i wykłócał, że on przecież nic, to nie jest wina.
Mahir Emreli – 3
Było lepiej niż w ostatnim czasie, ale to nie znaczy, że było jakoś dobrze. Emreli miał jedno zagranie, które zapadło w pamięci – centrę na prawe skrzydło, ale później posypał się na małe kawałeczki i nie stwarzał żadnego zagrożenia. Zastanawialiśmy się, czy Ekstraklasa nie jest dla niego zbyt ciasna – obecnie niewiele jest powodów, by utrzymywać taki stan rzeczy.
Intrygująca była również decyzja o tym, żeby Emreli kilkanaście minut spędził bliżej bocznej strefy boiska. Stworzyło to absurdalną sytuację, w której najwyżej wysuniętym zawodnikiem Legii był Josue, zaś cały zespół, nie zważając na tę roszadę taktyczną, i tak próbował pokonać Spartaka centrami. No nie wyszło.
Luquinhas – 3
Dlaczego obudził się dopiero w końcówce? Tego nie wie nikt. Do jakieś 70 minuty był zupełnie niewidoczny, a na dodatek nijak nie pomagał w defensywie. Dusił się Brazylijczyk na skrzydle, był poza grą. Sytuacja zmieniła się diametralnie, lecz to nie było w stanie ocalić Legii. Doceniamy końcowe chwile Luquinhasa, zaliczył wtedy trzy udane dryblingi (na trzy próby), lecz nie możemy uciec od tego, że w ostatnich tygodniach zupełnie nie spełnia on pokładanych w nim oczekiwań. W tym akurat jest skądinąd bardzo solidarny z resztą drużyny.
TECHNICZNIE NA INNYM POZIOMIE. LUQUINHAS W EKSTRAKLASIE
Tomas Pekhart – 2
Miał dwie najlepsze okazje w drugiej połowie. Niestety – butelka od ketchupu Pekharta zatkała się na dobre. W poprzednim sezonie ładuje taką piłkę, jak ta od Ribeiro, w okienko. W tym – wali w poprzeczkę. Do tego ten karny… fajnie, wywalczony, ale wykonanie to było to mityczne “najlepsze dla bramkarza” – na odpowiedniej wysokości, niemal w środek bramki, słaba moc.
Rafa Lopes – 4
Wbrew pozorom – było naprawdę nieźle. Lopes nie wymyślił prochu, ale w tym ograniczonym czasie gry zdołał skądś wyczarować dwa kluczowe podania. Nie był może najbardziej kreatywnym piłkarzem na boisku, dość rzadko miał piłkę przy nodze, ale wyglądał przyzwoicie, tak jak cała Legia w ostatnich dziesięciu minutach.
Szymon Włodarczyk – 3
Z plusów – złapał trochę doświadczenia na europejskim poziomie, miał niezłą sytuację. Z minusów – było to doświadczenie trudne, a wspomnianej okazji nie udało się zamienić na gola.
Ihor Charatin – 3
Zmiana lepsza od występu Kastratiego, ale tamten nie zawiesił poprzeczki zbyt wysoko. Słaby występ, pozbawiony konkretów, jakichś ciekawych akcji. Zerowe zagrożenie dla Spartaka.
Kacper Skwierczyński – bez oceny
Czytaj także:
- Legia puka w dno od spodu
- Był snajper, nie ma snajpera – co robi Emreli?
- Co miał do powiedzenia Dariusz Mioduski podczas “Legia Talk”?
Fot.FotoPyk