Reklama

Najdroższy odkurzacz w Polsce. Jak rozwija się Bartosz Slisz

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

07 maja 2021, 10:10 • 7 min czytania 30 komentarzy

Jeśli jesteś bohaterem najdroższego wewnętrznego transferu w historii ligi, jeśli Legia wydaje na ciebie ponad 1,8 miliona euro, czyli jakieś 8 milionów złotych, jeśli masz 22 lata i ponad 80 rozegranych meczów na boiskach Ekstraklasy, jeśli Paulo Sousa powołał cię na swoje pierwsze zgrupowanie w roli selekcjonera reprezentacji Polski, jeśli właśnie zdobyłeś drugie mistrzostwo Polski i pierwsze jako realnie wyróżniający się zawodnik, nie można przejść obok ciebie obojętnie. A mamy wrażenie, że Bartosz Slisz, bo to o nim mowa, momentami jest nieco niedoceniany. Niesłusznie. Bardzo niesłusznie. 

Najdroższy odkurzacz w Polsce. Jak rozwija się Bartosz Slisz

Bartosza Slisza można zlekceważyć, bo nie występuje przy nim efekt wow, który często stanowi cały fundament przeróżnych ocen i opinii na temat ekstraklasowych młodzieżowców. Nie ma w sobie przebojowości Michała Karbownika, nie emanuje nowoczesnością jak Kamil Piątkowski, nie jest tak rzucający się w oczy i nastawiony na ofensywę jak Jakub Moder. Zazwyczaj pełni role drugoplanowe, pomocnicze, wspierające. Czesław Michniewicz nazywa go „odkurzaczem”. Slisz jest mróweczką i pracusiem. Facetem od czarnej roboty.

Jak Slisz został odkurzaczem?

Zajmuje sześć miejsc w pierwszej pięćdziesiątce klasyfikacji najdłuższych przebiegniętych przez jednego zawodnika dystansów w konkretnych meczach – 13,04 kilometrów z Pogonią Szczecin, 12,81 ze Stalą Mielec, 12,62 z Zagłębiem Lubin, 12,56 z Podbeskidziem Bielsko Biała, 12,41 z Jagiellonią Białystok, 12,38 z Wisłą Kraków. Poza nim z Legii w pierwszej pięćdziesiątce są tylko Rafael Lopes, Bartosz Kapustka i Walerian Gwilia. Każdy z nich po razie.

Damian Smyk w analizie ustawiania Legii z kadencji Czesława Michniewicza zaznaczył, że rola Slisza jest w tym układzie absolutnie kluczowa. I tu nawet nie chodzi o przebiegany przez niego dystans, o ponadprzeciętną pracowitość, o skupienie na zadaniowości, a przede wszystkim o mądrość, z jaką młodzieżowiec mistrza Polski porusza się po boisku.

Fundamentem gry w Legii jest też relatywnie wysokie odbieranie piłki. Legia nie pressuje jak Górnik na początku sezonu czy Lech wiosną tamtego roku. Natomiast ma coś, co pozwala jej odbierać piłkę jeszcze na połowie rywala i przeprowadzanie sprawnych kontr. Właściwie nie “coś”, a “kogoś”. Czyli Bartosza Slisza.

Reklama

Jego rola w systemie Legii jest trochę niedoceniana, natomiast Michniewicz trafnie definiuje go jako “odkurzacz”. Żeby ofensywni pomocnicy mogli bawić się piłką, to Slisz najpierw musi ją zebrać. I w tych pięciu spotkaniach InStat wyliczył mu, że odzyskał 37 piłek. Jak na środkowego pomocnika drużyny, która na ogół przeważa w posiadaniu piłki – to naprawdę przyzwoity wynik.

Slisz nie biega beznsownie

Bartosz Slisz asekuruje, wyczekuje, przewiduje. Wyłapuje odbite piłki, przerywa akcje rywala w zarodku. Ma do tego dryg, a to praca często tak benedyktyńska, jak po prostu kompletnie niewidoczna i niezauważalna. Sam kiedyś w rozmowie z Newonce Sport opowiadał, że najbardziej imponuje mu Casemiro, a bywa, iż ktoś przyrówna go do N’Golo Kante, co przyjmuje z dużym spokojem i nic dziwnego, bo gdzie nie przyłoży się ucha, słychać, że to bardzo ułożony, bardzo ogarnięty i bardzo kumaty młody facet.

– Ekstraklasa jest ligą, gdzie tych zmian kierunku gry jest wiele, więc kiedy trafiały się takie szalone mecze, to udawało się wykręcić ponad 13 kilometrów. Ale to też nie powinno mieć takiego znaczenia. Ludzie zwracają na to uwagę, bo wtedy docenia się piłkarzy za zaangażowanie, ale nauczyłem się, że wiele kilometrów wcale nie musi równać się dobremu meczowi. Czasem wolę przebiec mniej, ale na wyższym tempie. Bardziej liczy się mądrość twojego biegania, jego szybkość i intensywność, niż suma tego, ile zrobiłeś – tłumaczył w Newonce Sport.

Dlatego też sprowadzanie całej narracji o jego boiskowej pożyteczności do określeń typu „odkurzacz” czy „mrówka”, tworzenie wokół niego atmosfery zawodnika z „żelaznymi płucami” i „nieskończonymi pokładami sił”, jest mocno krzywdzące, bo Slisz dysponuje naprawdę mocno solidnym zapleczem piłkarskim. Jego olbrzymim atutem jest regularność. Jesienią jeszcze przydarzały mu się ciutkę słabsze mecze, ale wiosną właściwie próżno szukać spotkania, w którym zszedł poniżej przyzwoitego poziomu. No dobra, może nie wyszła mu inauguracja rundy z Podbeskidziem, ale poza tym? Klasa.

Rzut oka na noty: 5, 5, 6, 4, 6, 5, 6, 6, 5, 5, 6, 7, 5.

Wśród pomocników i napastników Legii w tym sezonie lepiej ocenialiśmy tylko Michała Karbownika, który rozegrał połowę rundy, Luquinhasa i Andre Martinsa. Z całej drużyny jeszcze Artema Szabanowa, no i oczywiście przebojowy duet wahadłowych Juranović-Mladenović. I choć o innych mówi się więcej i szerzej, to nie sposób nie docenić Bartosza Slisza. Nie zwalnia gry. Potrafi przyspieszyć, podać prostopadle, napędzić akcję. Ma 17 kluczowych podań. Konkretnie z przodu zaznacza się rzadko, ale taka też jest jego rola, w końcu sam mówił, że „bardziej czuje się defensywnym pomocnikiem niż ofensywnym”. Dwie dogodne sytuacje stworzył, dwie dogodne sytuacje miał i ich nie zmarnował.

Bartosz Slisz, czyli pan od celnych podań

Odnajdywał się w środku pola i z Michałem Karbownikiem, z który zgrabnie dopełniali swoje role. I z Andre Martinsem, z którym na wiosnę stworzył bardzo zgrany i przyjemny estetycznie duet w środku pola, i nawet z Domagojem Antoliciem, z którego płacenie wielkiej pensji Legia mogła zrezygnować, właśnie dlatego, że centralną część boiska miała zabezpieczoną przez dużo bardziej perspektywicznego i wcale nie gorszego Slisza. Mamy nawet wrażenie, graniczące z pewnością, że 22-letni piłkarz grałby w pierwszym składzie Legii nawet, jeśli nie miałby statusu młodzieżowca.

Reklama

Bo on do systemu Czesława Michniewicza, który sam mówi, że grają u niego wyłącznie piłkarze myślący, skanujący przestrzeń i pchający grę do przodu, pasuje jak ulał. Bardzo dobrze wyglądają chociażby jego statystyki celnych podań.

Oto one z 2021 roku:
  • Wisła Kraków, 56 minut – 79% dokładnych podań
  • Lechia Gdańsk, 90 minut – 99% dokładnych podań
  • Piast Gliwice, 90 minut – 92% dokładnych podań
  • Cracovia, 61 minut – 88% dokładnych podań
  • Lech Poznań, 90 minut – 79% dokładnych podań
  • Pogoń Szczecin, 90 minut – 85% dokładnych podań
  • Zagłębie Lubin, 78 minut – 88% dokładnych podań
  • Warta Poznań, 90 minut – 83% dokładnych podań
  • Śląsk Wrocław, 90 minut – 84% dokładnych podań

Bartosz Slisz rzadko traci piłkę, rzadko podejmuje nierozmyślne decyzje, rzadko naraża drużynę na nieprzyjemności spowodowane swoimi błędami. I ta odpowiedzialność go wyróżnia.

Kiedy wchodził przebojem do Ekstraklasy i szykował się do Euro U-20, napisaliśmy, bez słodzenia, że to jest zawodnik bez większych widocznych wad. Imponowało nam to, że wszędzie było go pełno, że nie bał się brać na siebie ciężaru, że pewnie czuł się z piłką przy nodze, bardzo dużo biegał i był ponadprzeciętny technicznie. No i uderzyć też umiał, nie tylko w kalkach komentatorskich, co pokazał chociażby w meczu Zagłębia Lubin ze Śląskiem Wrocław, kiedy przepięknym wolejem przymierzył zza pola karnego. Na młodzieżowych Mistrzostwach Europy trochę zwiódł, nie skradł show, ale czy był w ogóle do tego zdolny? Trudno powiedzieć, ale chyba nie, a wszystkie zaawansowane statystyki pokazywały, jak wielką i jak mądrą pracę wykonywał w defensywie.

Jaka przyszłość czeka Slisza?

– Nigdy się wiekiem nie zasłaniałem. Jak już wchodzisz do seniorów, każdy jest sobie równy, tak samo walczy o skład i tak samo musi robić swoje na boisku. Czuję, że zaczyna się dla mnie bardzo ważny czas. Chcę potwierdzić, że ostatnia runda nie była przypadkiem, że na wszystko sobie zasłużyłem – mówił Slisz w rozmowie z nami.

Od trzech lat notuje regularny progres. Średnia not.

  • 2018/19 – 4.81
  • 2019/20 – 5.00
  • 2020/21 – 5.13

W Legii przez jakiś czas patrzono na niego przez pryzmat pieniędzy, które trzeba było za niego zapłacić. W końcu był to ewenement na skalę kraju. Aleksandar Vuković mówił, że to najlepiej wydane pieniądze w historii Legii. To było jakieś ryzyko, jakaś presja, choć jakoś byliśmy o to dziwnie spokojni. Nikt nie wyliczał Sliszowi minut. Tego, że rok temu nie pełnił wielkiej roli w mistrzostwie Legii. I dziś są tego efekty. Aktualnie mówimy o bardzo dobrym ligowcu z potencjałem na dużo więcej. Nieprzypadkowo Paulo Sousa powołał go na marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski i choć we wszystkich trzech meczach eliminacyjnych wysłał go na trybuny, to nie sądzimy, żeby portugalski selekcjoner polskiej kadry wykreślił Slisza ze swojej szerokiej listy. 

Jest na to za dobry i zbyt zdolny.

Właściwie jesteśmy też pewni, że Legia zarobi na nim fajną kasę. Za rok, za dwa, za trzy lata? Nieważne, dalej będzie młody, a co najważniejsze do momentu ewentualnego transferu może pełnić bardzo ważną rolę w praktycznie każdym systemie stołecznego klubu, dokładnie tak jak ma to miejsce teraz, choć trochę się tego nie docenia. Tu nie ma i tu nie będzie przegranych stron. Choć kluczowy, i definiujący, będzie w przypadku Slisza przyszły sezon. Jeśli spełni się optymistyczny scenariusz rozwoju jego kariery i Slisz utrzyma miejsce w pierwszym składzie Legii, wszystko powinno iść w dobrą stronę. Pytanie tylko, czy faktycznie utrzyma…

Fot. Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
2
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

30 komentarzy

Loading...