Wczoraj skrytykowaliśmy Lechię, że budując swoją kadrę zapomniała o pozycji prawego obrońcy, natomiast dzisiaj chcemy ją pochwalić, bo innym ruchem na rynku mocno zapunktowali. Chodzi o Ilkaya Durmusa, który wyrósł już na lidera biało-zielonych, ale też daje coraz więcej argumentów, by rozważać go choćby w kontekście najlepszych „lewych nóg” naszej ligi.
ILKAY DURMUS. SMYKAŁKA DO ŁADNYCH BRAMEK
Wczorajszy mecz z Rakowem to było w dużej mierze jego show. Najpierw przytomnie uderzył głową, a potem załadował kolejną bramkę, którą znów może wystawić do miana gola kolejki. Wrzucił Niewulisa na karuzelę, uciekł do lewej nogi i pieprznął nie do obrony. Kovacević mógł lecieć i podziwiać, ale szans na interwencję nie miał żadnych – musiałby stać w konkretnym miejscu, gdzie spadła futbolówka, żeby sobie z tym wszystkim poradzić.
No i Durmus ma smykałkę do ładnych bramek. Ze Stalą Mielec też zanotował stadiony świata – rogalika, który nie dał szans Strączkowi. Wcześniej załadował również z Wisłą Kraków, pamiętna historia. Durmus kłóci się z Pietrzakiem o to, kto ma strzelać, Pietrzak niezadowolony zwiesza głowę, Turek uderza i zaraz jej wielka radość, bo wpadło mu idealnie.
Liczbowo Durmus wygląda naprawdę sympatycznie. Zaliczył cztery wspomniane bramki, dorzucił do tego jedną asystę i dwa kluczowe podania. Jeśli zliczyć wszystkie te rubryki, to lepsi od niego w klubie są tylko napastnicy: Flavio i Zwoliński. A to właśnie z konkretami w drugiej linii Lechia miała zawsze problemy. Pamiętamy Saiefa, który niby grał dobrze, ale liczb nie dawał właściwie żadnych.
ILKAY DURMUS. GOŚĆ OD KONKRETÓW
Jeśli spojrzymy na cyfry z poprzedniego sezonu, to Durmus już jest lepszy na tym etapie sezonu niż wszyscy pomocnicy po całej kampanii. Wówczas najlepsi byli Conrado i Gajos z sześcioma punktami za gole, asysty i kluczowe podania. Sezon 19/20? Najlepszy Kubicki, uwarunkowany jednak bardziej defensywnie z dziewięcioma punktami. Można więc zakładać, że Durmus go przegoni i jeszcze coś dołoży.
Brakowało Lechii kogoś tak sensownego w drugiej linii, kto czasem wymyśli coś z niczego, bo przecież jego bramki to żadne oczywistości, w typie dostawiania nogi na pustaka.
Ktoś powie – ale brakuje asyst, jedna to trochę mało. I może prawda, ale ile w tym winy Durmusa? Sprawdzamy w Ekstrastats, w podpunkcie „stworzone okazje”. Turek wypracował kolegom już osiem setek, więc jasnym jest, że tych ostatnich podań powinien mieć de facto więcej. Ponadto zwróćmy uwagę, że jego wynik to drugi rezultat ligi. Tylko Kamil Grosicki, który szaleje ostatnio, jest od niego lepszy – ma dziewięć zaliczonych takich prób (choć tutaj pewnie podskoczy, mówimy o stanie na 30 listopada, a z Bruk-Betem powinien mieć trzy asysty).
W każdym razie trudno Durmusa nie doceniać. Do czego się można jednak przyczepić? Ano chciałoby się ciut większej regularności. Durmus potrafi zagrać kapitalne widowisko, ale też przespać dwie-trzy kolejki z rzędu, kiedy jest niewidoczny. Natomiast średnia not i tak wychodzi mu wysoka, bo 5,35. Z pomocników Lechii lepsi są Terazzino (ale on grał mniej) i Gajos.
Dobrze Lechii zagrał ten transfer, a też warto podkreślić, że nie pochodził on z oczywistego kierunku. Durmus przyszedł z Saint Mirren, z ligi szkockiej, Lechia raczej nie kojarzy się jako ta ekipa, która regularnie przeczesuje tamtejszy rynek. A może warto tam regularniej zaglądać, skoro da się wyłowić gościa o takiej jakości.
CZYTAJ TAKŻE:
Fot. Newspix