Nie jest wielką tajemnicą, że drużyny prowadzone przez Franciszka Smudę rozpędzają się jak pociągi towarowe i z reguły w sezon/rundę wchodzą słabo. Wielu twierdzi, że to rezultat “podlewania tui” przez piłkarzy w trakcie okresu przygotowawczego. Podobno Franz złagodniał. Podobno tym razem nie doprowadzał piłkarzy do wymiotów. Jeśli te doniesienia są w pełni prawdziwe, to niestety – niewiele to zmieniło. Wisła na początku rundy wygląda średnio.
Nie ulega wątpliwości, że obie drużyny – zarówno Wisła, jak i Pogoń, przystępowały do tego meczu z poczuciem niedosytu po inauguracji. Nie ulega też wątpliwości, że obie zagrały lepiej niż w meczach z odpowiednio Lechią i Lechem. Wisła wyglądała zdecydowanie korzystniej, bo – umówmy się – w Gdańsku zagrała po prostu beznadziejnie. Natomiast Pogoń poprawiła się nieznacznie, ale znów nie wystarczyło to, by dopisać sobie w tabeli trzy punkty.
Generalnie to nie był zły mecz. Oczywiście nie podrywaliśmy się co chwilę z fotela (szczerze mówiąc, nie poderwaliśmy się ani razu), ale dało się wyłapać kilka argumentów przeciw zmianie kanału. Wyliczmy:
– już na początku spotkania bramkę Buchalika ostrzeliwał Marcin Robak, jakby chciał pokazać Kocianowi, że ustawianie go za plecami Zwolińskiego to marnowanie potencjału
– Rafał Murawski bawił się w środku pola z Urygą i Boguskim jak z dzieciakami w ogrodzie za domem
– bardzo fajnie prawą stroną śmigał Łukasz Burliga, oczywiście dośrodkowania jeszcze do poprawki, choć dwa z nich były bardzo dobre
– gdy tylko przebudził się Semir Stilić (niestety rzadko), Wisła potrafiła przyśpieszyć i pograć na mniejszej przestrzeni
– na marginesie: całkiem przyjemnie się słuchało duetu Rosłoń-Węgrzyn
Na akapit (nie)zasłużył chyba Semir Stilić. Coś niedobrego dzieje się z Bośniakiem. Oczywiście optymiści zauważą, że jest progres – fatalny w Gdańsku, a dziś tylko przeciętny i to w dodatku z “momentami” – ale my od Stilicia wymagamy znacznie więcej. Sam sobie zawiesił poprzeczkę na wysokości czołowego ligowca. Pomocnik Wisły sprawia wrażenie nieobecnego, praktycznie przechodzi obok drugiego już meczu, nie podejmuje zbyt wiele ryzyka. Po prostu mu to nie przystoi, ale nie chcemy zbytnio wierzyć, że powodem jego słabej dyspozycji jest kwestia kontraktu. Czekamy na przełamanie. Manto od Smudy należy się dziś również Maciejowi Sadlokowi. Choć Danielaka faulował Uryga, to właśnie lewy obrońca sprowokował tę groźną sytuację nierozważnym zagraniem.
Wisła zaliczyła falstart – to już ustaliliśmy. Pytanie, jak ocenić początek rundy w wykonaniu Portowców. Remis z Lechem, remis z Wisłą, czyli piłkarze Kociana nie byli gorsi od dwóch poważnych kandydatów do miejsca na podium na koniec sezonu. Na podstawie samych wyników wygląda to nielicho. Jednak znając przebieg spotkań, zapewne w Szczecinie czują niedosyt. Lech wpakował im bramkę w samej końcówce, dziś to oni w ostatnich minutach mogli się pokusić o zwycięskiego gola.